Zna go każdy i nie zna go nikt. Albo inaczej, większość osób interesujących się muzyką popularną kojarzy utwór „Bongo Bong”, z powtarzającym się refrenem „King of the Bongo”. Część ludzi wie, że piosenkę wykonuje Manu Chao, ale na pytanie jakiej narodowości jest artysta odpowiedzą już nieliczni. Nazwisko Chao sugerowałoby jakiegoś Taja, Laotańczyka czy mieszkańca Kambodży, jednak w utworze słychać słowo Congo, więc może Afrykanin? Nic bardziej mylnego. Autor przeboju „Bongo Bong” jest urodzonym we Francji Hiszpanem, synem Baskijki i Galicjanina. Rzeczywiście ma na nazwisko Chao, a Manu to skrót od części jego imienia (José-Manuel).
„Bongo Bong” to pierwszy solowy utwór Manu Chao (zamieszczam go na dole wpisu), ale nie znaczy to, że 37-letni już wówczas artysta dopiero zaczynał przygodę z estradą. Mano Negra było zespołem założonym przez braci Manu i Antoine Chao oraz ich kuzyna Santiago Casariego. Grupa grała dość dziwaczną mieszankę punk-rocka i latino wyróżniając się lewicowymi tekstami. Zresztą nazwa Mano Negra (Czarna Dłoń) nawiązywała do organizacji anarchistycznej działającej w Hiszpanii pod koniec XIX w.
Nie ulega wątpliwości, że kapela Mano Negra byłaby znana jedynie wąskiemu gronu entuzjastów, gdyby nie solowy debiut jej lidera. Od czasu wydania „Bongo Bong” Manu Chao stał się kimś w rodzaju guru. Guru muzyki wymykającej się zaszufladkowaniu gatunkowemu. Reggae, ska, hip-hop, latino, punk, rock, protest song. Nie ma płyty tego artysty, na której śpiewałby w tylko jednym gatunku. Dla jednych pozytywna oryginalność i niezamykanie się w sztywnych ramach, dla innych lekki chaos.
Podobnie rzecz ma się z biografią Hiszpana. W 2004 r. światło dzienne ujrzała publikacja książkowa belgijskiego dziennikarza Philippe’a Manche’a pt. „Destinación Esperanza: Conversations”, będąca właściwie pokłosiem wieloletnich rozmów autora z Manu Chao. To dzieło dziwne, ciężkostrawne, nużące i zdecydowanie nie zachęcające do zapoznania się z twórczością Oscara Tramora, jak nieraz lubi się nazywać się artysta. W zasadzie nie wiadomo dla kogo przeznaczona jest to publikacja, której polski przekład w 2005 r. wydał PIW pod tytułem „Manu Chao. Kierunek, nadzieja, rozmowy”. Na myśl przychodzą mi jedynie najzagorzalsi fani, choć być może się mylę. Ja do fanów się nie zaliczam, natomiast ciekawy byłem smaczków z życia tak tajemniczego gościa, jak urodzony w Paryżu syn Baskijki i Galicjanina. Owych smaczków nie ma. Jest za to wszechobecny chaos. Nie wiadomo gdzie kończą się przemyślenia autora a gdzie rozpoczynają wypowiedzi artysty. Groch z kapustą. Zdecydowanie odradzam zapoznawanie się z tym tytułem.
Zazwyczaj opisując na stronie ZazyjKultury.pl moje wrażenia po przeczytaniu biografii/autobiografii/wywiadu-rzeki czy tym podobnych publikacji dotyczących ludzi sławnych zamieszczam kilka fragmentów książki. Tym razem będzie inaczej. „Manu Chao. Kierunek, nadzieja, rozmowy” jest dziełem tak słabym, że szkoda czasu na zaznajomienie się choćby z niewielkim wycinkiem książki.
Manu Chao
Prawdziwe nazwisko: José-Manuel Thomas Arthur Chao Ortega
Ur. 21.06.1961 r. – Paryż, Francja.
Wybrane płyty: „Clandestino” (1998), „Próxima Estación: Esperanza” (2001), „Radio Bemba Sound System” (2002), „Sibérie m’était contée” (2004), „La Radiolina” (2007).
Ważniejsze utwory: „Bongo Bong” (1999), „Clandestino” (2000), „Me Gustas Tú” (2001), „Sénégal Fast Food” z Amadou & Mariam (2005), „Rainin in Paradize” (2007).
Strona internetowa: TUTAJ