Po świetnej „Czerwonej Królowej” i niezłym „Szklanym mieczu” przyszła wreszcie pora na „Królewską klatkę”. W trzecim tomie „Czerwonej Królowej” autorka postanowiła przedstawić rozdziały z trzech perspektyw – Mare, Cameron i Evangeline. Dzięki temu nie skupialiśmy się tylko na sprawach związanych z dziewczyną od błyskawic, ale również mogliśmy zobaczyć co dzieje się w North oraz przekonać się jak radzą sobie Nowi. Niestety mimo tego „Królewska klatka” okazała się dla mnie książkową porażką roku. Przez pierwsze dwieście stron zupełnie nic się tutaj nie działo. Czytamy tylko o zamkniętej w niewoli i użalającej się nad sobą Mare Barrow, przez co te początkowe rozdziały są tak strasznie nudne, że nawet największemu fanowi tej serii ciężko będzie je przetrawić. Mnie samej mimo szczerych chęci naprawdę trudno było się wciągnąć w tę historię.
„Ci, którzy wiedzą, jak jest w ciemnościach, zrobią wszystko, by pozostać w świetle.”
Z początku myślałam, że bardziej irytującej bohaterki od Barrow Aveyard nie jest w stanie stworzyć, ale się myliłam. Czytając rozdziały z perspektywy Cameron zrozumiałam, że to ona dopiero jest denerwująca. Ciągle zachowywała się jak naburmuszona nastolatka, którą myśli o zemście całkowicie zaślepiały. Ta dziewczyna w ogóle nie starała się być obiektywna, nawet w najmniejszym stopniu. Najbardziej jednak złościło mnie w niej to, że bezustannie przypominała sobie oraz wszystkim innym, że Mare podoba się Cal, który „uwiódł ją na swoją piękną twarz i ogniste oczy” . No przepraszam, ale ileż można! Co gorsza, Cameron wypowiada się w taki sposób jakby siedziała w głowie Barrow, a tymczasem w rzeczywistości nie zamieniła z nią więcej niż kilka słów. Moim zdaniem rozdziały z jej perspektywy to totalna porażka.
Moje serce podbił za to Maven oraz (ku mojemu zaskoczeniu) Evangeline. Gdyby nie oni to czas poświęcony na „Królewską klatkę” okazałby się zmarnowanym. Według mnie młody król okazał się idealnym czarnym charakterem, a Evangeline wniosła powiew świeżości do tej serii. Naprawdę bardzo spodobało mi się to, co autorka zrobiła w tej części z jej postacią.
Niewątpliwym plusem tej książki, jak i całej serii są piękne, minimalistyczne okładki, które idealnie odwzorowują wnętrze. Na dodatek w każdym tomie możemy znaleźć wspaniałą mapę, zmieniająca się wraz z postępem fabuły, co według mnie jest strzałem w dziesiątkę.
„Nadzieja w sytuacji, gdy nie ma na nią miejsca, jest okrucieństwem.”
Ciężko mi powiedzieć czy warto polecić tę książkę. Sama zapewne z ciekawości, jak zakończy się ta historia sięgnę po następny tom, jednak nie będzie to jakaś nagląca potrzeba. Wydaje mi się, że mimo wszystko, jeśli przeczytaliście już „Czerwoną Królową” oraz „Szklany miecz” to warto również w jakimś stopniu sięgnąć po „Królewską klatkę”. Jednakże nie nastawiajcie się na lekturę wysokich lotów, bo możecie się rozczarować.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Królewska klatka” autorstwa Victoria Aveyard.