Po spektakularnych porażkach, którymi dla wielu było „Batman v Superman” i nieszczęsny „Legion Samobójców„, oraz po zawirowaniach na stołku reżyserskim wokół planowanych „The Flash” i „The Batman”, Wonder Woman mogła być dla DC Universe zarówno ostatnią deską ratunku, jak i przysłowiowym gwoździem do trumny. Zanim film pojawił się na ekranach, wszystko wskazywało na to, że będzie tym drugim. Ze zwiastunów aż kipiał patos, a Wonder Woman nazbyt przypominała wcześniejsze nieudane produkcje Zacka Snydera. Jak się jednak okazało, Patty Jenkins postanowiła nas wszystkich pozytywnie zaskoczyć… 

Wonder Woman (2017)

Origin story Wonder Woman rozpoczyna się w Temiskirzen – ukrytej przez Zeusa przed światem zewnętrznym, a w szczególności bogiem wojny Aresem, wyspie Amazonek. Diana jako energiczna, często niesforna córka Królowej Hippolity, mimo zakazów matki potajemnie trenuje się w walce ze swą ciotką Antiopą. Po wielu latach, gdy Diana stała się już najlepszą spośród wojowniczek Zeusa, na wyspie rozbija się samolot. Znajdujący się na jego pokładzie amerykański żołnierz Steve Trevor, opowiada Amazonkom o toczącej się na świecie Wielkiej Wojnie. Sądząc, że za jej rozpętaniem stoi Ares, Diana opuszcza jedyny świat, jaki znała aby znaleźć i ostatecznie zgładzić podstępnego boga wojny. Wyposażona w świecące lasso, miecz i tarczę tytułowa Wonder Women, wkrótce będzie miała odkryć nie tylko swoje dziedzictwo, ale i dowiedzieć się, że w prawdziwym świecie zło niejedno ma imię…

Wonder Woman (2017)

Filmów o kobiecych superbohaterach powstało jak dotąd skandalicznie niewiele. Kiedyś była żenująco słaba „Kobieta Kot”, a swego czasu Marvel planował dać solowy film granej przez Scarlett Johansson, Czarnej Wdowie. Te plany jak wiemy spełzły na niczym i to właśnie Wonder Woman miała być pierwszym kasowym filmem z kobiecą superbohaterką w roli głównej. Jednak to nie feministyczny wydźwięk produkcji sprawił, że została ona tak dobrze przyjęta. Co więc sprawiło, że spośród wszystkich nieudanych prób DCU, to akurat Wonder Woman, jest tą, której pierwszej udało się zachwycić, a przynajmniej zadowolić większość nastawionych na kolejną klapę widzów. Odpowiedź jest bardzo prosta. Wystarczą emocje.

To właśnie dzięki sercu, które reżyserka Patty Jenkins włożyła w swój film i opowiedzianą historię oraz znakomicie zarysowanym bohaterom, Wonder Woman jest tak udanym filmem. W odróżnieniu od choćby „BvS”, nie mamy tu epickich pojedynków pustych figur w akompaniamencie wybuchów i ton niepotrzebnego patosu. Są za to bohaterowie z krwi i kości, którym chce się kibicować i z którymi możemy się utożsamiać.

Wonder Woman (2017)

Jest też znakomita chemia między wcielającą się w tytułową bohaterkę Gal Gadot (aktorka udowadnia tym filmem, że nie ma, nie było i prawdopodobnie nie będzie nikogo kto by się lepiej nadawał do tej roli) a grającym Trevora Chrisem Pine’em. Świetnie zarysowana i bardzo naturalna relacja, która wytwarza się między dwójką bohaterów, jest motorem napędowym dla wszystkich innych wydarzeń na ekranie. Dzięki niej możemy się szczerze (nie tak jak w „Legionie Samobójców”) zaśmiać i wzruszyć, a czasem potrafi ona przysłonić niektóre czy to fabularne, czy stylistyczne niedociągnięcia filmu. Podobać się mogą również pozostali bohaterowie, a w szczególności Ci, którzy towarzyszą Dianie i Trevorowi w ich podróży na front. Każdy z nich, choć jest postacią dalszego planu, ma podkreślony swój back story, który pokazuje wpływ panującej wojny na ich charakter i postrzeganie otaczającej rzeczywistości.

Siłą Wonder Women jest też dobrze przemyślana konstrukcja. Nie dostajemy tu zlepku przypadkowych, pociętych na taśmie montażowej scen, a pełnoprawną historię funkcjonującą zarówno w swoim komiksowym, fantastycznym wymiarze, jak i tym bardziej przyziemnym, ludzkim. Sporo komizmu, ale i politycznie nacechowanej perspektywy, daje widzom konfrontacja głównej bohaterki ze światem zewnętrWonder Woman (2017) znym. Żyjąca dotychczas na ukrytej wyspie Diana, nie do końca rozumie, a patrząc na kultywowaną w nim role kobiety, również nie do końca akceptuje zasady rządzące światem Trevora.

Mimo że mógłbym się czepiać kiepskich, nazbyt gamingowych efektów specjalnych oraz dość przewidywalnej fabuły, ostatecznie Wonder Woman i tak jawi się jako zbawca i obrońca honoru całego DCU. Tak sobie nawet myślę… może Warner Bros powinien dać sobie w końcu spokój z tym bezsensownym wyścigiem z Marvelem, a zamiast zapowiadać te i tak mające już na starcie kłopoty kolejne produkcje wchodzące w skład uniwersum, powinien skupić się na kolejnych Wonder Woman. Jeśli każda z nich miałaby być tak dobra, jak film Patty Jenkins, to chyba wyszłoby to z korzyścią i dla nich, i dla nas.

źródło zdjęć: imdb.com

Wonder Woman (2017)

 

Dodaj komentarz