Nie opuściłem krainy sennej grozy – niczym bohaterowie pojawiający się w tle opowiadań sięgnąłem po drugi tom projektu Łukasza Kiełbasy.
Pierwsze wrażenie – w przeciwieństwie do pierwszej części – mniej Roztocza, więcej horroru. Opowiadania zdawały się zaczynać normalnie, by następnie popaść w otchłań szaleństwa, bólu, cierpienia i potworności. Roztocze, w większości opowiadań, pozostało tu ciekawym, ale jednak tłem.
Drugim wyraźnym rysem jest bardziej rozbudowana historia – autorstwa Marka Zychli – łącząca poszczególne historie. Łączyć, wiązać… mała dygresja. Sny i opowiadania, więc snopy, więc historia Alberta to snopowiązałka – ale czy snopo-wiązałka, czy sno-powiązałka, to już kwestia wyboru 🙂 Dość, że jest równie ciekawa i mroczna, co poszczególne sny.
Jest coś, o czym nie pisałem poprzednio, czekając na ukończenie drugiego tomu – otóż projekt intryguje też przez to, że jest niejako sprawdzianem dla autorów. Dostali przecież skrypty snów, więc pomysł bazowy niejako został narzucony, czekając na ubogacenie i obróbkę na pisarskim warsztacie. Insomnia nie ustępuje poziomem pierwszemu tomowi, pojawiają się też bardziej znane nazwiska – jak Sylwia Błach, Piotr Borowiec, Marta Krajewska, Juliusz Wojciechowicz. Spektrum tematów jest równie bogate, sięgając zarówno baśni mrocznej niczym te braci Grimm, jak i fantasmagorii rodem ze snu szalonego naukowca. Jest ludzkie okrucieństwo w wydaniu grupowym, szaleństwo żerujące na naszych pragnieniach, zaskakujące przerażenie i horror powtarzalności zagrożenia.
Większą wyrazistość opowiadań podkreślają ilustracje Asi Jedlińskiej, dużo bardziej spójne stylistycznie niż w pierwszym tomie.
Wystraszyć, przerazić, obrzydzić, wydobyć potworne cienie z kątów – to miał zrobić ten tom i zadanie wykonał nad wyraz dobrze. Różnorodność tematów i stylów, dopracowane wydanie – wraz z profilami autorów dają nadzieję na kontynuację projektu. Będę czekał, nawet jeśli ma się to skończyć koszmarami.
Na pierwszą część, kto nie czytał, zapraszam tu.