Powieść historyczna stawia przed pisarzem karkołomne zadanie.

 

Musi on bowiem poradzić sobie z takim doborem palety barw, by z pewną wiarygodnością i jednoczesną autorską satysfakcją odmalować epoki
minione.

Jest to sprawa tym bardziej skomplikowana, im dalej wstecz sięgają ramy czasowe wpisane w fabułę, autor musi przecież stać się podróżnikiem w głąb dziejów, który z obopólnym poszanowaniem tak dla historii, jak i fikcji literackiej jest zdolny do wygenerowania opowieści
zadowalającej gusta szerokiego grona czytelników, ale i tworzącego ją w zgodzie z prawdą historyczną i sporym wyczuleniem na cywilizacyjne niuanse. „Filary ziemi” to powieść będąca „złotym środkiem” pomiędzy literaturą a powinnościami wynikającymi z historycznego, średniowiecznego bagażu. Ken Follett to piewca prozy tworzonej bez zbędnej archaizacji, ale charakteryzującej się epickim rozmachem, który rekompensuje spore „uwspółcześnienie” tak warstwy językowej, jaki i sposobu snucia narracji rodem z burzliwej, dwunastowiecznej
Anglii.

„Filary ziemi” – po raz pierwszy wydane w 1989 roku – to jak dotąd najsłynniejsza powieść w dorobku Kena Folletta.

Zarówno rozpiętość czasowa, jak i spiętrzenie wątków rozpychają fabułę do epickich rozmiarów. „Filary ziemi” to rozpisana na ponad
osiemset stron brawurowo poprowadzona saga osnuta wokół burzliwych wydarzeń związanych z sukcesją angielskiego tronu i polityczno-
religijnych zawirowań, ścierania się sacrum i profanum, dobra i zła wpisanego w bieg dziejów. Lejtmotywem podzielonej na sześć części powieści jest obejmująca lata 1135-1174 budowa fikcyjnej, największej i najnowocześniejszej jak na ówczesne czasy, katedry Kingsbridge. Wokół tego wątku Follett zbudował wspaniałą panoramę średniowiecznego angielskiego społeczeństwa – zabobonnych
chłopów, inteligentnych rzemieślników, bogobojnych, ale i chciwych mnichów, pysznych biskupów, ogarniętych żądzą władzy hrabiów oraz samych następców tronu.

Osią fabuły są losy trójpokoleniowej rodziny Toma Budowniczego – głównego pomysłodawcy i inżyniera katedry – rzuconej w wir konfliktów na tle politycznym oraz konszachtów z podtekstem religijnym. Bohaterom przyjdzie się zmierzyć nie tylko z głodem, biedą
i bezdomnością, a więc trudami codzienności, ale przede wszystkim z najgorszymi ludzkimi przywarami, których uosobieniem są w powieści hrabia William Hamleigh i biskup Waleran Bigod. Nieustanne ścieranie się czarnych charakterów z prawymi mieszkańcami
Kingsbridge przeplata się ze scenami seksu i miłosnymi rozterkami bohaterów, nie brak również przenikającej powieść bogobojności.
Drugim, obok klanu Toma Budowniczego, kręgiem skupiającym najważniejszych bohaterów „Filarów ziemi” jest bowiem zgromadzenie
mnichów prowadzone przez mężnego i sprytnego przeora Phillipa – zagorzałego wyznawcy Reguły Benedyktyńskiej, którego obecność
w osadzie Kingsbridge ściągnie na mieszkańców wiele złego, ale i przyczyni się do jej rozkwitu.

„Filary ziemi” to monumentalna rzecz. Jej lektura przywołuje skojarzenia z popularnymi kiedyś rycerskimi eposami, chansons de geste czy opowieściami wędrownych trubadurów – mimo iż w powieści trudno doszukać się przynależnych tym gatunkom elementów fantastyki, Follett zaczerpnął z nich etos poświęcenia w imię wyższej siły, bohaterstwa i nierealistycznego pokonywania wszelkich przeciwności i zła przez pobożną społeczność Kingsbridge. Tło powieści, noszące wyraźny rys historyczny uwypuklony przede wszystkim w portretach postaci mających swój pierwowzór w rzeczywistości (cesarzowa Matylda, król Stefan z Blois czy arcybiskup Thomas Becket) oraz w świetnie oddanym klimacie angielskich wiosek wraz z trudną sytuacją ówczesnego społeczeństwa zależnego od politycznych zatargów możnych,
zostaje złagodzone wprowadzeniem do fabuły bohaterów o cechach określonych przez kanon współczesnej literatury popularnej,
choć każdy z nich ma w sobie również coś ze średniowiecznych figur rodem z heroicznych eposów. Miks tych dwóch konwencji literackich daje w efekcie narrację wielowymiarową, gdzie awanturniczość, spiętrzenie niebezpiecznych przygód przy jednoczesnym rozmodleniu
mnichów w cieniu potężnej katedry współistnieje z pikantnymi aktami erotycznymi, scenami pełnymi krwi i brutalnymi mordami (elementy mocno eksploatowane przez współczesną popkulturę).

Rzucający się cieniem na cały świat przedstawiony proces budowy katedry Kingsbridge, którą jedni popierają, drudzy systematycznie
opóźniają, to kwintesencja uświęconego przez średniowiecze mariażu piękna architektury z potęgą Boga.
Powieść przesycona jest w równym stopniu aurą religijności, która przez bohaterów pojmowana jest jako odgórnie dana,
przyjmowana ze ślepą, zabobonną zachłannością prawda regulująca życie społeczne, co wybijającym się na pierwszy plan
homocentryzmem.
„Filary ziemi” w sposób niezwykle subtelny wskazują na związki człowieka z niepojętym bóstwem, ale autora bardziej
zajmują wzajemne relacje bohaterów, na które, owszem, spory wpływ mają również czynniki metafizyczne.

Wątkiem najpilniej śledzonym podczas lektury jest miłość między piękną Alieną a rudowłosym bastardem Jackiem, który oprócz
roli inteligentnego słabeusza staje się kontynuatorem schedy Toma Budowniczego i w ostateczności to właśnie on doprowadza do finału ponad czterdziestoletnią budowę gotyckiej katedry Kingsbridge.
Obok romansu, w „Filarach ziemi” z łatwością można odszukać detale przynależne thrillerowi (gdy najeźdźcy rozcinają czaszkę arcybiskupa Cantenbury, z której wypływa mózg) i wszelkiej maści intrygi
generowane przez mroczny umysł demonicznego Walerana Bigoda. Kreacje tych złych są w powieści zarysowane niezwykle wyraziście,
uderza ich bezwzględność, brutalność, zajadła mściwość, miejscami zahaczające niemal o groteskę – ich spiętrzenie i jednoczesna klęska
w starciu z czynami bohaterów z kręgu przeora Phillipa wydają się aż nieprawdopodobne. Dobra proza historyczna musi odznaczać się świetnie skrojonym miejscem akcji, czego „Filarom ziemi” nie można odmówić. Follett z rozmachem roztacza przed czytelnikiem realia życia ówczesnego społeczeństwa – odwiedzić można nie tylko ponure zamki i ciche klasztory, ale również jednoizbowe chaty wyścielone
słomą i pachnące polewką z brukwi, gwarne jarmarki, gdzie leje się piwo, brudne i cuchnące rynsztoki, przepastne lasy pełne obdartych banitów i dzikiego zwierza. Świat wykreowany przez autora daje wrażenie autentyczności, a polot, z jakim został opisany zaświadcza nie tylko o sile wyobraźni jego twórcy, ale prawdziwej fascynacji dziejami z ciemnych wieków cywilizacji.

Choć powieść opiera się na trikach przynależnych literaturze popularnej, nie brak w niej pewnych uniwersalnych prawd
niezmienność mechanizmów władzy, rola ideologii w interesach konkretnych grup społecznych, religijne zakłamanie – niemniej nie one tu rządzą. „Filary ziemi” to przede wszystkim rzemieślniczy popis ich autora; to powieść z wartką akcją, żywiołową narracją, szeroko zakrojoną fabułą, soczystymi postaciami i panoramicznym tłem.

Mam wrażenie, że pozostała twórczość Kena Folletta została już na dobre zdominowana przez Filary ziemi, czyli bestseller
sprzedany na całym świecie w ponad czternastu milionach egzemplarzy i przetłumaczony na trzydzieści języków.

Trudno nawet sobie wyobrazić, jaką narrację musiałby popełnić ten brytyjski autor, by strącić z piedestału tę epicką powieść o magicznym, pobudzającym fantazję angielskim średniowieczu, gdzie w cieniu świątyni Boga kwitnie miłość, ale i trup ściele się gęsto.

d_290

Dodaj komentarz