„Euforia” Lily King to zmysłowa opowieść oparta na życiu amerykańskiej antropolog Margaret Mead. Kiedy w 1928 roku wydała swoją najsłynniejszą i najbardziej kontrowersyjną pracę „Dojrzewanie na Samoa” dotykającą problemu wolnej miłości wśród ludów pierwotnych, stała się światową ikoną, a jej teoria na temat psychoseksualnych czynników rozwoju plemion przyczyniła się do wybuchu rewolucji seksualnej lat 60. XX wieku. To bardzo orzeźwiające móc zobaczyć Mead – kobietę-legendę – sprowadzoną do skali człowieka targanego podobnymi instynktami, pragnieniami, co badane przezeń ludy, a to dzięki piekielnie inteligentnej powieści Lily King. „Euforia” to pierwsze dzieło King oparte na historycznym materiale przetworzonym w literacką fikcję. W tym pełnym dramatyzmu, nowym przedsięwzięciu zachowuje ona jednak wszystkie cechy, które uczyniły z jej trzech wcześniejszych powieści narracje wnikliwe i absorbujące, jednak teraz King pokazała jak genialnie potrafi tworzyć czerpiąc z naukowych prac i akademickiej wiedzy. Poetycka w kondensacji napięcia i intensywności znaczeń „Euforia” zakłada pewną znajomość biografii Mead dla kontekstu i tła powieści, a mimo to również odbiega od tej historii na kilka „rozwiązłych” sposobów.

King wykorzystała tu kilka podstawowych faktów – badania terenowe Mead i jej drugiego męża prowadzone w latach 30. wśród plemion znad rzeki Sepik gdzieś w ostępach Papui-Nowej Gwinei oraz ich krótkotrwały związek z antropologiem z Anglii, Gregorym Batesonem.  Z tej mocnej prozy wyłania się po pierwsze, miłosny trójkąt, który rozwija się w niebezpiecznym kierunku, po drugie, despotyczny prymitywizm pionierów antropologii z ucywilizowanego Zachodu. Bohaterowie King – Nell, Fen i Bankson – zawdzięczają wiele swoim oryginałom, a ich sugestywna obecność przydaje napięcia fabule z każdym kolejnym rozdziałem. To napięcie towarzyszące całej narracji objawia się już w pierwszych zdaniach otwierających książkę: Gdy odjeżdżali, jeden z Mumbanyów czymś za nimi rzucił. To coś wpadło do wody kilka jardów od rufy i było jasnobrązowe. – Kolejne martwe niemowlę – skwitował Fen. Zdążył stłuc jej okulary, nie widziała więc, czy żartuje. Stosunki między Nell a Fenem, którzy są małżeństwem od prawie dwóch lat, są już napięte i na następnych stronach dowiadujemy się, że ma ona tajemnicze, krwawiące rany na nogach, cięcia na ręce i złamaną kostkę. Obrażenia te szybko dostrzega Bankson, który spotyka ich na świątecznej imprezie w Angoram. Jest zaskoczony, gdy dowiaduje się, że ta mała, krucha kobieta z grubym warkoczem na plecach jest autorem słynnej, szeroko dyskutowanej książki.

King jest szczególnie genialna w udramatycznieniu pracy wśród kobiet i dzieci Tamów, którą wykonuje Nell. Widzimy w najdrobniejszym szczególe jej wytrwałość, zdolność obserwacji, jej humor, jej inteligencję i empatię, jak poddaje psychologicznym wywiadom swoich podopiecznych, jak opiekuje się nimi i wchodzi w ich życie. Tytuł powieści nie pochodzi zatem z rosnącego pożądania Banksona względem Nell, ale z jej opisu tej chwili w badaniu plemienia, kiedy myśli, że je rozumie i jej trudna praca ma sens. Bankson nigdy nie doświadczył tego, ale obserwując jej metody, sam zbliża się do tego stanu i zaczyna studiować fascynujący go szczep z większym powodzeniem. Mąż Nell to zupełnie inna sprawa. Przystojny, charyzmatyczny, nadnaturalnie uzdolniony w posługiwaniu się prymitywnymi językami, Fen czuje się zadręczany sławą żony i jej badawczą dyscypliną. Nell, choć bystra i inteligentna, nie zauważa, że Fen pod pozorem zwykłych spotkań z tubylcami, knuje niebezpieczny plan przywrócenia równowagi sił między nim a nią. Z tych intelektualnych napięć między bohaterami King konstruuje erotyczne, uwodzicielskie naprężenia, osnuwa fabułę seksualną, pulsującą atmosferą.

W książce roi się od ekspresywnych wyobrażeń gryzącego smrodu choroby, obrzydliwych oddechów i niemytych ciał, w buszu sentymentalizm to luksusowy towar. Nie ma go i w intymnych relacjach bohaterów. Banksona podnieca mózg Nell, jej naukowa dyscyplina, jej prosty sposób bycia z tubylcami, jej skandalicznie impresjonistyczne notatki, jej ciekawość i wolność. „Euforia” przybiera postać niezachwianej retrospekcji, z przerwami na wpisy z dziennika Nell oraz opowieść Banksona o jego bezradnej miłości do niej. King wdraża tę ramkę z godną podziwu delikatnością, rzucając cień zbliżającej się tragedii na narrację oraz podając okazjonalnie strategiczną dawkę ironii i nostalgii.

Badanie różnic kulturowych przez bohaterów nie jest bynajmniej tendencyjnym sposobem podnoszenia świadomości czytelnika. Mit dociekania Innego, konfrontacja odrębnych kultur oraz doświadczenie dzikiej i fascynującej egzotyki stają się tu środkiem służącym do badania ludzkich intencji, są kliszą, poprzez którą King dokonuje oglądu trzech osobowości zmuszonych stawić czoło ekstremalnym warunkom. Niecodzienne rytuały pierwotnych, pełne erotyki, transseksualnych i homoseksualnych elementów stymulują pokłady pragnień bohaterów. Każdą stronę książki przenika dojrzewająca zmysłowość, zaskakujące odkrycia i intymne przełomy, bo towarzyszy im przecież bliskość obcej, papuaskiej kultury, gdzie wzajemna satysfakcja seksualna jest kluczem i podstawą ich społeczności.

„Euforia” to doskonała powieść, mroczna i duszna jak „Jądro ciemności” Conrada, inteligentna niczym „Wszystko, co lśni” Catton i bezprecedensowa w kreśleniu skomplikowanych relacji o podłożu erotyczno-moralnym jak chyba żadna inna. Frapująca lektura, bez dwóch zdań.

euforia-b-iext37112869

 

Dodaj komentarz