ŚCIEŻKI NADZIEI

Człowiek musi iść. Do tego został stworzony.

***

Po śmierci ukochanej żony, utracie domu i pracy Alan wyruszył w pieszą podróż przez całą Amerykę. Sam. Z jednym plecakiem. Z mnóstwem pytań o sens życia i cierpienia.

Podczas swej niezwykłej wędrówki doświadczył dobra i ciepła, otrzymał pomoc i przekonał się o sile, jaką dać może tylko przyjaźń. Spotkał ludzi, którzy na zawsze odmienili jego życie.

Powoli odzyskiwał nadzieję.

Ale nigdy nie wiemy, co czeka nas za zakrętem drogi. Los znów kazał Alanowi przerwać podróż i poddał go kolejnej ciężkiej próbie. Teraz jednak Alan ma coś, czego mu brakowało, zanim wyruszył – bagaż doświadczeń i mądrość zdobyte podczas wędrówki.

Czy to wystarczy, aby dokończyć podróż? Czy Alan zostawi za sobą przeszłość i znajdzie siłę, by żyć na nowo? Czy odzyska szanse na miłość i zwykłe ludzkie szczęście?

***1

Ścieżki nadziei zamykają bestsellerową serię Dzienniki pisane w drodze Richarda Paula Evansa. Autor Kolorów tamtego lata i Stokrotek w śniegu zabiera nas w podróż, która odmienia życie i pozwala odzyskać nadzieję.

Richard Paul Evans autor kilkunastu powieści, z czego każda z nich znalazła się na liście bestsellerów „New York Times”.

 Jego książki:

  • przetłumaczono na 25 języków,
  • sprzedano ponad 14 milionów egzemplarzy,
  • cztery z jego książek zostało zekranizowanych i nagrodzonych nagrodami.

Laureat wielu nagród, w tym prestiżowej The American Mothers Book Award, Storytelling World Award oraz The Romantic Times Best Women’s Novel.


Ojciec ma więcej mądrości,

niż kiedykolwiek mu przypisywałem.

Z dziennika Alana Christoffersena

Nazajutrz ojciec był w najlepszym nastroju, odkąd przyjechałem.
Ponownie odstawiłem tacę ze śniadaniem i rozłożyłem szachownicę.

– Wczoraj znowu dostałeś ciastka – powiedziałem.

– Od kogo?

– Nie wiem. Czy to ważne?

– Chyba nie – stwierdził.

– Wieczorem czytałem dalszą część hisotrii.

– Dokąd doczytałeś?

– Jestem tuż przed twoimi narodzin.

– Dotarłeś do lepszej części – powiedział z uśmiechem.

Zaczęliśmy grać. Po kilku posunięciach zapytałem:

– Pamiętasz, jak pojechaliśmy na farmę w Wyoming, tę oferującą aktywny wypoczynek?

– Juanita Hot Springs. Wspominam o niej w książce.

– To był twój pomysł czy mamy?

– Mamy – odparł. – Do dziś pamiętam, jak niemal poniósł cię koń. Potem już nigdy nie lubiłeś koni.

– Przedtem też ich nie lubiłem. Teraz lubię je jeszcze mniej.
Ojciec zmarszczył czoło.

– No tak. McKale…

– Czy mama wiedziała, że ma raka? Podczas tej wycieczki? Potwierdził skinieniem głowy.

– Dlatego się na nią wybraliśmy. Mama chciała zapewnić ci jak najwięcej wspomnień. – Ojciec zamyślił się. – Byłeś dla niej słońcem, księżycem i gwiazdami. Jej ostatnie słowa do mnie brzmiały: „Opiekuj się naszym chłopcem”. – Umilkł, po czym spojrzał mi w oczy. – I?

– Co i?

– Opiekowałem się?

– Oczywiście.

– Czasami miałem wątpliwości. Nie robiłem tych wszystkich rzeczy, które ona by robiła. To było niemożliwe. Kiedy się pobieraliśmy, uprzedziłem ją, że nie mam podejścia do dzieci.

– Co mama na to?

– Znałeś ją, była z gatunku tych, dla których nadzieja umiera ostatnia…

– Nie, tego o niej nie wiedziałem.

– No tak, chyba nie mogłeś wiedzieć. Ale była największą optymistką, jaką znałem. Powiedziała, że będziemy się oboje uczyć. I że najważniejszą rzeczą, jaką rodzic może dać dziecku, to korzenie i skrzydła. Powiedziała, że ona zadba o korzenie, a ja mógłbym nauczyć cię latać. Pomyślałem, że z tym zadaniem dam sobie radę. Nie spodziewałem się, że jej zabraknie. – Ściągnął brwi. – Zresztą i tak spędzałeś większość czasu z McKale.

– To cię złościło?

– Domyślałem się, że potrzebujesz kobiecego towarzystwa i że McKale wypełnia tę lukę.

– Przyszło ci kiedyś do głowy, że będziemy razem?

– Z takich znajomości zwykle nic nie wychodzi. Ale uważałem, że na jakiś czas jest dla ciebie dobra. – Przyjrzał się uważnie sytuacji na szachownicy. – A co zamierzasz zrobić z resztą swojego życia, gdy dotrzesz do celu wędrówki?

– Dobre pytanie – stwierdziłem.

– Istnieje na nie dobra odpowiedź?

Podniosłem na niego wzrok.

– Ostatnio przemyślałem sporo Niewykluczone, że zacznę pracować dla jakiejś agencji reklamowej. Ta opcja nie ma takiego potencjału rozwojowego jak otwarcie własnej firmy, ale ma zalety. Miałbym satysfakcję z kreatywnej pracy bez męczenia się z egzekwowaniem płatności, bez użerania się z klientami…

– I bez wspólnika, który mógłby ci podkraść klientów?

– dokończył ojciec. Nasze spojrzenia się spotkały. – Jesteś zbyt utalentowany, aby narzucać sobie ograniczenia,

Al. – Uniósł jednego z gońców, którego mi zbił. – Przeszłość to dobry doradca, ale słaby król.

– Co to znaczy? – zapytałem.

-To znaczy, że dobrze wyciągać wnioski z przeszłości, ale nie należy dawać się jej zdominować. W przeciwnym razie człowiek wykorzystuje dziś, aby toczyć wczorajsze boje, i przegapia obietnice jutra.

– Głęboka myśl – przyznałem.

– Więc co zamierzasz zrobić z resztą swojego życia?

– Zostać tu i się zastanowić.

– Liczę na to.

Te słowa podniosły mnie na duchu.

– Nicole dzisiaj przyjdzie? – zapytał ojciec.

– Nie wiem. Myślę, że niezbyt komfortowo czuje się moim towarzystwie.

– Możliwe. – Ojciec zmarszczył czoło. – Bądź dla niej dobry.

– Oczywiście.

– Zadzwoniłeś do Falene?

– Nie.

– Na co czekasz?

– Sam nie wiem.

– To lepiej się dowiedz.

Dodaj komentarz