Colin jest cudownym dzieckiem.

Codziennie poświęca dziesięć godzin na naukę, czyta po czterysta stron książki i cały czas układa anagramy. Jednak ma też specyficzny zwyczaj – jego dziewczyna musi mieć na imię Katherine. Na początku był to przypadek, ale po jakimś czasie stał się anomalią. Teraz gdy rzuciła go Katherine’a XIX, chłopak ma złamane serce i nie wie, co począć ze swoim życiem. Pomaga mu najlepszy przyjaciel, który rusza razem z nim w podróż bez celu. Właśnie podczas tej podróży Colin wymyśli genialny wzór, który będzie przewidywał czas związku, jego stałość oraz kto zerwie. Czy ten wzór zadziała? Kogo spotka Colin podczas podróży? Co sprawia, że zostajemy zapamiętani przez ludzkość?

Nie muszę chyba nikomu przedstawiać Johna Greena.

W ciągu ostatnich lat zyskał on wielką sławę wśród młodzieży, ale nie tylko. Jego książki są tłumaczone na najróżniejsze języki. Doczekał się już jednej ekranizacji, a druga ma wyjść jeszcze w tym roku. Ja czytałam cztery książki Greena i jeśli czytacie moje recenzje, wiecie, że nie przepadam za tym autorem. Szanuję jego powieści, ponieważ zawsze mają głębokie przesłanie, jednakże nie odpowiada mi jego styl. Moim zdaniem bagatelizuje problemy. Jednak mimo mojej niechęci postanowiłam przeczytać „19 razy Katherine”, które podobno jest najgorszą książką Johna Greena. Czy tak jest?
Od początku zafascynował mnie pomysł. Mieć dziewiętnaście dziewczyn o imieniu Katherine? To całkiem ciekawe i na pewno oryginalne.
Jak tak młoda osoba mogła mieć tyle dziewczyn i to w dodatku o tym samym imieniu? Skąd wziąć tyle Katherine? To wydaje mi się nierealne, ale na pewno intrygujące. Doszedł do tego wątek cudownego dziecka, który od zawsze jest przeze mnie mile widziany w powieściach.
Lubię czytać, jak ktoś jest genialny, pracowity, czy wyjątkowo utalentowany. Zawsze motywuje mnie to do pracy. Razem te dwa wątki stworzyły niezwykłą atmosferę i idealne pole do popisu. Niestety moim zdaniem niewykorzystane.
Autor jak zawsze poruszył ważne tematy, jednakże wśród wszystkich zabawnych wydarzeń i banalnych rozmów, zaginęły. Jestem osobą,
która uwielbia szukać w książkach głębokich refleksji, przemyśleń, które zmieniają życie. Teraz też je zauważyłam, ale według mnie są prawie niewidoczne. Akceptacja, tolerancja schodzą na drugi plan, co niestety mnie zdenerwowało. Nie każdy umie dostrzec, to co jest słabo widoczne. Nie polubiłam również głównego bohatera. Wydaje mi się on bardzo schematyczny. No właśnie… W książkach Greena powtarza się schematyczność fabuły. Nie jest ona idealna, ale „19 razy Katherine” często wydawało mi się bardzo podobne do „Papierowych miast”.
Wtedy też nie do końca polubiłam głównego bohatera. Jest on dla mnie papierowy, nierzeczywisty, dlatego nie można brać z niego przykładu, ani uczyć się na jego błędach. Na razie wymieniłam dużo wad, ale zalety również pojawiają się w tej powieści.
Książka jest idealna, by się odprężyć. Czyta się ją szybko i sprawia wiele przyjemności. Codzienne czynności, wybitne osiągnięcia Colina i jego często zabawne przemyślenia pozwoliły mi się zrelaksować, co cenię w książkach.

Czy polecam?

Nie mam jednoznacznego zdania. Niektórym osobom na pewno bardzo się spodoba, ale innym niekoniecznie. Uważam, że każdy powinien sam spróbować przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie.

19 razy katherine
 

Dodaj komentarz