Smolik od lat nazywany jest najlepszym producentem muzycznym w kraju. Nie raz zdołał to udowodnić za sprawą subtelnych elektronicznych aranżacji, takich jak „Dreams” czy „Memotion”. Z kolei Kev Fox lubuje się w delikatnych, artrockowych brzmieniach. W świecie muzyki alternatywnej zasłynął na Wyspach, a od lat Brytyjczyk jest częstym gościem w Polsce. Panowie razem skomponowali utwór „L.O.O.T.T.”, który zamyka płytę Smolika „4”, wydaną 5 lat temu. Od tamtego momentu fani Smolika, fani Keva Foxa wiedzieli. Wiedzieli, że wspólna płyta obu panów to tylko kwestia czasu. Ten dzień nadszedł 23 października 2015 roku, gdy ukazała się kolaboracja dwóch doświadczonych muzyków. A efekt okazał się miażdżący, oszałamiający, zwalający z nóg.

Spoglądając na okładkę, widzimy zdjęcie dwóch facetów, którzy swoje w życiu już przeżyli. To panowie po przejściach, lecz spoglądający na swoich odbiorców niejako z mądrością namalowaną na ich twarzach. Oni wiedzą, co chcą powiedzieć; wiedzą, co chcieli nagrać; wiedzą, że ten album to dzieło spójne i kompletne w każdym calu.

Płyta Smolika i Keva Foxa jest albumem niezwykle różnorodnym. Jej niebanalność powoduje, że nie powinno jej się podpinać gatunkowo, używać wobec niej pompatycznych słów określających jej jakość. To dziewięć utworów, które po prostu czuje się całym sobą. Minimalistyczne brzmienie gitary, sugestywne aranżacje Smolika, silny, chropowaty wokal Foxa – to wszystko idealnie połączone, w znakomitych proporcjach, stworzyło nietuzinkową płytę idealnie wpadającą w klimat długich, jesiennych wieczorów.

Otwierający album „Run” stał się pierwszym singlem albumu. Utwór, który bardzo szybko podbił serca słuchaczy Listy Przebojów Trójki, jest jednym z dwóch najbardziej wyrazistych, najbardziej skocznych i chwytliwych na płycie. Doskonały, wręcz genialny początek, w którym świeży, nieco klubowy, rytm wyznacza przede wszystkim bas i fortepian, zaskakuje także świetnym tekstem. Nie dziwi więc, że to właśnie „Run” stało się utworem promującym album. „Vera Lynn”, podobnie jak „Run”, odróżnia się od reszty swoją żywiołowością.

W „Mind The Brights Lights” gdzieś przemyka duch Davida Gilmoura, szczególnie za sprawą akustycznej gitary i cudownego wyciągania końcówek przez Foxa. Hipnotyzujące „Help Yourself” porywa także za sprawą tekstu, a balladowe „Little Older” przeszywającym serce głosem Foxa. Za to w zamykającym płytę „Clocked” znalazło się miejsce na nieco bluesowy klimat, w którym męski głos również łagodnieje, wchodząc w delikatniejsze tony.

Na płycie znalazło się także miejsce dla dwóch genialnych wokalistek. „Regretfully Yours” wykonali Y, wokalistka zespołu Bokka, oraz Kev Fox. W tym nieco wolniejszym, balladowym utworze, kobiecy, niekiedy wręcz piskliwy głos rewelacyjnie łączy się z tym niższym, męskim. Za to w „Hollywood” Foxowi towarzyszy Natalia Grosiak. Smolik już jakiś czas temu upodobał sobie głos wokalistki Mikromusic. W odróżnieniu od głosu Y, głos Grosiak łagodzi śpiew Foxa, wspaniale przy tym wypadając. Ta piosenka została zbudowana na zasadzie kontrastu – niski męski głos, z wysokim damskim.

Kolaboracja Smolika i Keva Foxa zachwycić powinna zarówno fanów alternatywy, jak i miłośników pięknie skomponowanych, cudownie zaśpiewanych, chwytliwych piosenek. Z pewnością to jedno z najlepszych wydawnictw tej jesieni – o ile nie najlepsze. To porażająco niebanalne, dojrzałe dzieło, które w każdej warstwie – tekstowej, brzmieniowej, muzycznej – jest kompletne.
Nieprzeciętny klimat sączy się z każdego utworu, łącząc w sobie harmonijny spokój wraz z głębszymi emocjami, które czają się tuż za rogiem. Skoro ta płyta tak dobrze brzmi w domowym zaciszu, nie mogę się już doczekać trasy koncertowej tego duetu – z pewnością będzie to wydarzenie niezapomniane.

Ewa Nowicka

Smolik-Kev-fox-płyta-okładka

Dodaj komentarz