20180513_154547-01

Layken niedawno skończyła osiemnaście lat. Kilka miesięcy wcześniej straciła swojego ukochanego ojca. Tego kochającego, troskliwego i zawsze pomocnego człowieka zabrakło w jej życiu w zaledwie ułamku sekundy. Nie mogła się nawet na to przygotować, pożegnać się. Dotarła już do piątego, a zarazem ostatniego stadium żałoby, a rodzina składająca się już tylko z trzech osób podjęła decyzję o przeprowadzce. Spakowali się, sprzedali dom i wyruszają z Teksasu do Michigan w poszukiwaniu nowego życia.Lake i Kel nie chcą porzucać swojej szkoły, przyjaciół i pełnego wspomnień budynku. Nie wiedzą, co ich czeka tak daleko od miejsca, w którym się wychowywali.

Już pierwszego dnia rodzina Cohenów poznaje Willa i dziewięcioletniego Cauldera, urodziwych braci Cooper. Okazuje się, że ta znajomość wprowadzi do życia wszystkich bohaterów duże zmiany. Nie tylko dobre, ale także złe. Na jaw wyjdzie również pewna tajemnica, która zszokuje i odbije swoje piętno na młodych ludziach. Czy książka zakończy się happy endem?

O tej książce słyszałam już jakiś czas temu. Wiele osób ją polecało, ale jakoś nie wpadła mi w ręce. Gdy wydano ją ponownie w nowym wydaniu z okazji walentynek, poczułam, że po prostu muszę ją przeczytać. Za każdym razem, kiedy przewijała mi się w jakimś zakątku internetu, chciałam ją zamówić. Nie wiem, dlaczego, ale powstrzymywałam się przed tym. W końcu nadarzyła się okazja, z której nie mogłabym nie skorzystać i przygarnęłam ją w swoje łapki. Przez tę powieść zarwałam część nocy, bo musiałam wiedzieć, co jeszcze się wydarzy, ale mimo zmęczenia, było warto!

Colleen Hoover ma niezwykły talent do grania na moich emocjach. Opisuje sytuacje, o których czytałam już wiele razy w wyjątkowy, niepowtarzalny sposób. Nadaje bohaterom i zdarzeniom cech, których nie spotkałam nigdzie indziej. Wszystko w jej powieściach jest takie nieoczywiste, a zarazem piękne. Muszę wyznać, że już dawno nie popłakałam się przy czytaniu książki. Teraz to nadrobiłam, bo od niemal połowy, co chwilę do moich oczu napływały łzy wzruszenia. Ani trochę się tego nie wstydzę, bo brakowało mi takich lekkich, a zarazem niosących duże przesłanie powieści.

Urzekło mnie to, że autorka w cudowny sposób opowiadała ustami bohaterów o poezji. Dzięki Slammed przypomniałam sobie, dlaczego kiedyś czytałam bardzo dużo wierszy i sama próbowałam coś tworzyć. Pisząc, wyrzucamy z siebie emocje, ujawniamy to, co tkwi w najgłębszych zakątkach naszej duszy. Pomaga nam to w chwilach, które są dla nas ważne w dobrym, ale również złym sensie. Po latach nie przeżywamy tego już tak samo, ale nasza twórczość może pomóc komuś, komu przytrafiło się to samo. Dzięki Colleen Hoover na nowo odkryłam magię krótkich utworów literackich i natychmiast zapragnęłam sięgnąć po stary tomik stojący na półce. Warto wspomnieć o tym, że tragedia, jaką jest śmierć jednego z rodziców, także została opisana w piękny, chociaż smutny sposób.Kocham to, w jaki sposób pisarka kształtuje bohaterów. Każdy z nich jest niepowtarzalny, nieszablonowy, wyjątkowy. Wszyscy mają cechy, których nie spotkałam u żadnego innego człowieka. Przy tym są jednak tacy prawdziwi, jakby opisywano rzeczywiste osoby. Mam wrażenie, że naprawdę mieszkają gdzieś po drugiej stronie kuli ziemskiej, a w tej książce spisano historię, która wydarzyła się naprawdę. Colleen Hoover nie zaniedbuje nawet pobocznych postaci. Mają własne rozbudowane charaktery i życiorysy, chociaż odgrywają niewielką rolę. Poza tym bardzo przypadli mi do gustu, bez żadnego wyjątku.Slammed, czyli Pułapka uczuć to niezwykła, emocjonalna i wzruszająca, ale przy tym pouczająca książka. W piękny sposób opisuje żałobę, relacje międzyludzkie, trudy miłości damsko-męskiej, ale także macierzyńskiej. Łączy w sobie lekkie pióro autorki i zabawne sytuacje z ciężkimi i trudnymi tematami, tworząc świetną powieść, którą czyta się jednym tchem.

 


slammed_01_koniec_03

 

Dodaj komentarz