Gdy za oknem jest tak, jak w tej chwili, czyli śnieżnie, zimno i ponuro, jedynym miejscem do którego chciałoby się pójść jest gorąca sauna, zwłaszcza, że właśnie teraz na ekranach kin studyjnych całej Polski sukcesy święci rewelacyjny estoński film „Savvusanna sõsarad” (przetłumaczony na polski: „Siostrzeństwo świętej sauny”) w reżyserii Anny Hints, gdzie kamera praktycznie przez cały czas gości w saunach. Ale sauny to nie tylko babskie ploteczki czy błogi cichy relaks, to także tzw. seanse saunowe. Żeby zrozumieć czym one są trzeba choć raz się na nich pojawić. Jakiekolwiek próby wytłumaczenia teoretycznego zakrawają na żart. Oto bowiem do fińskiej (suchej) sauny pełnej nagich osób wchodzi człowiek ubrany (zazwyczaj luźno i zwiewnie, ale jednak odziany), który przez następne 10-12 minut będzie wywijał nad głowami najniżej siedzących ręcznikiem lub wachlarzem. Dziwne, ale tylko do momentu, gdy się odwiedzi saunę i weźmie udział w pokazie. Każdemu seansowi machania towarzyszy muzyka. Bez muzyki nie ma pokazu, i jest ona tak samo ważna jak np. w czasie zawodów w łyżwiarstwie figurowym czy żonglowaniu piłką nożną (freestyle football). Czy zatem seanse saunowe to sport czy dziedzina sztuki? Sport na pewno nie, choć saunamistrzowie i saunamistrzynie podczas swoich występów spalają więcej kalorii niż np. szachista czy strzelec sportowy. Bardziej przychylałbym się do tego żeby pokazy saunamistrzowskie nazwać sztuką. Takie jest moje zdanie.
Jako, że ZyżyjKultury.pl to strona poświęcona, zgodnie z nazwą, kulturze, to skupimy się dzisiaj na muzyce prezentowanej w czasie seansów w saunie. O wypowiedzi poprosiłem 3 kobiety zajmujące się machaniem: Ewę, Ilonę i Karolinę.
Ewa Sobiech. Saunamistrzostwem na poważnie zajmuje się od ok. 3 miesięcy. Wcześniej robiła to dla przyjemności i bardziej amatorsko. Machanie ręcznikiem i wachlarzem to jej wielka pasja, a kontakt z ludźmi daje jej wiele przyjemności.
Jakiej muzyki słuchasz na co dzień? Co muzycznie Cię kręci?
Słucham popu i rocka, i najczęściej są to tak zwane hity z list przebojów w radiu. W grę wchodzi RMF FM, Radio Zet, Eska i Rock Radio. Lubię muzykę taneczną, rytmiczną.
Jaką muzykę puszczasz podczas seansów saunowych i dlaczego taką?
Muzykę dopasowuję w zależności od tematyki seansu. Gdy są seanse relaksacyjne to muzyka jest wtedy spokojna, romantyczna, zdarza się też poezja śpiewana. Natomiast do wieczoru saunowego w typie burleski przygotowałam muzykę taneczną, rytmiczną.
A jakiej muzyki i jakich gatunków muzycznych nigdy byś w saunie nie puściła? I od razu pytanie, czy gdy saunowałaś w czasie pokazu innego saunamistrza to zdarzyła się sytuacje, że muzyka była według Ciebie tak źle dobrana, że aż bolały zęby?
Byłam na jednym seansie, na którym leciała „muzyka kiboli”, taka jak na meczach. Takiej na pewno nigdy nie zastosuję. Tak samo jest z typowym disco polo – może skusiłabym się w ramach żartu, na czyjeś życzenie, ale sama tego nie zaproponuję.
Karolina Smoleńska. Pochodzi z Warszawy, ale od 26 lat mieszka w Bieszczadach. Z sauny zaczęła korzystać regularnie wraz z rozpoczęciem studiów zaocznych w stolicy, czyli ponad 2 lata temu. Natomiast pierwsze seanse saunowe zobaczyła na Węgrzech i od razu ją one zachwyciły. Kursy saunamistrzowskie zrobiła w lutym 2023 r. Prowadziła już seanse w 14 różnych saunach.
Jakiej muzyki słuchasz na co dzień? Co muzycznie Cię kręci?
Trudno powiedzieć co muzycznie mnie kręci, bo słucham bardzo różnej muzyki. Uwielbiam stare przeboje, muzykę lat 80., 90., zwłaszcza polskich artystów, np. Lady Pank, T.Love, Kult, Edytę Bartosiewicz, Mysovitz, Anię Wyszkoni, ale też Annę Jantar czy np. Edytę Geppert. Bardzo lubię też nowe twarze, takie jak sanah czy Kaśka Sochacka. Uwielbiam włoskie przeboje śpiewane m.in. przez duet Al Bano i Romina Power. Na mojej trackliście są także rytmy latynoskie (jak choćby „Despacito”), ale też kawałki wolne i nastrojowe oraz poezja śpiewana. Mogłabym tak wymieniać długo.
Jaką muzykę puszczasz podczas seansów saunowych i dlaczego taką?
Do seansów daję spokojną, nastrojową muzykę. „Macham” spokojne, klasyczne seanse, więc taka muzyka ma pomóc w relaksie. Czasem puszczę coś szybszego, ale to też w odpowiednim klimacie. Sauna to relaks, odpoczynek, spokój w głowie. Puszczam muzykę przy której sama chciałabym się zrelaksować. Najchętniej polską, wtedy także śpiewam.
A jakiej muzyki i jakich gatunków muzycznych nigdy byś w saunie nie puściła? I od razu pytanie, czy gdy saunowałaś w czasie pokazu innego saunamistrza to zdarzyła się sytuacje, że muzyka była według Ciebie tak źle dobrana, że aż bolały zęby?
Nie puściłabym muzyki, której nie toleruję i która mi do sauny nie pasuje, czyli disco polo, metalu albo techno. Nie dałabym też ostrego rocka. Zdarzało mi się puszczać coś, czego nie znam, ale była to sugestia gości – w końcu to ich zdanie jest dla mnie najważniejsze. Jeżeli jestem na seansie u kogoś, kto puszcza ostrą, dynamiczną muzykę. to męczę się i walczę z chęcią wyjścia z sauny. Przy metalu bym wyszła. Tak samo w przypadku techno i muzyki transowej.
Ilona Skrok. Wychowała się i mieszka z mężem i dwójką dzieci w Opatowie, w regionie świętokrzyskim. Po raz pierwszy do strefy saun wybrała się w 2018 r. w Łodzi. Od tego czasu połknęła bakcyla saunowania a w niedługim czasie sama zaczęła organizować seanse saunowe. Jest popularyzatorką rodzinnego saunowania łącznie z dziećmi, które chętnie wprowadza w świat saun. Obecnie „macha” w starachowickich Trzech Miotłach.
Jakiej muzyki słuchasz na co dzień? Co muzycznie Cię kręci?
Kiedyś słuchałam głównie muzyki radiowej, ostatnio jest to rzadkość. Aczkolwiek mając nastolatkę w domu nie pozostaję w tyle z nowościami muzycznymi. Teraz można powiedzieć, że dużą dawkę muzyki podchwytuję od kolegów, przyjaciół saunamistrzów. Chodzi mi o muzykę, którą słyszę podczas ich seansów. Często bywa też tak, że ktoś wysyła wiadomość w stylu „mam świetny utwór na seans, dzielę się tym z Tobą, wykorzystaj to”. Podczas słuchania utworów w radiu lub przeglądania Internetu od razu świeci mi się światełko w głowie – czy mogę z tego skorzystać w saunie i w jaki sposób to zrobić? Od momentu zostania saunamistrzynią właśnie tak odbieram muzykę, zastanawiając się co mogę nią przekazać.
Jaką muzykę puszczasz podczas seansów saunowych i dlaczego taką?
Z tą muzyką to jest różnie. W obiekcie, w którym pracuję mamy ustalone rodzaje seansów podczas danego dnia. Bywa, że jest seans śpiewany w stylu polskie karaoke, seans relaksacyjny, ale również można usłyszeć muzykę heavymetalową przy seansie typu „mocne uderzenie”. Często bywa też tak, że zamawiając indywidualny seans goście wiedzą jaką muzykę chcą usłyszeć. Można powiedzieć, że zrobię seans do każdego rodzaju muzyki, przystosowuję się jak kameleon, ale to nie oznacza, że każdy rodzaj muzyki odpowiada mi w saunie. Natomiast podczas eventów, takich jak wieczorki saunowe i noce saunowe staram się już wybierać muzykę tematyczną. Każde takie wydarzenie ma swój tytuł, ma swój przekaz i tym samym dodatki podczas seansu, zapachy i muzyka muszą być odpowiednio dobrane. Najczęściej wybieram muzykę spokojną, polską, aby każdy mógł się nie tylko zrelaksować, ale pomyśleć nad moim przekazem, oddać się refleksji. Lecz nie ukrywam, że wśród tych spokojnych seansów zawsze znajdzie się miejsce na jeden seans wesoły, intensywny, zabawowy. Często jest tak, że dobranie muzyki na wydarzenie, podczas którego jest pięć albo i sześć seansów, pochłania mi najwięcej czasu. Dlatego muzyka na moich eventach nie jest przypadkowa. Najlepszą nagrodą dla saunamistrza zawsze są zadowoleni sanujący, którzy wracają na moje pokazy. Inny rodzaj seansów, który uwielbiam, to seanse z witkami dębowymi, brzozowymi, eukaliptusowymi czy też z pokrzyw. Wtedy przeważa u mnie folklor słowiański, muzyka etniczna, są to zarówno utwory spokojne, jak i te dynamiczniejsze. Dzięki takiemu zróżnicowaniu masaż witkami bywa zarówno delikatny, jak i mocniejszy – w zależności jakie dźwięki unoszą się w saunie.
A jakiej muzyki i jakich gatunków muzycznych nigdy byś w saunie nie puściła? I od razu pytanie, czy gdy saunowałaś w czasie pokazu innego saunamistrza to zdarzyła się sytuacje, że muzyka była według Ciebie tak źle dobrana, że aż bolały zęby?
Przyznam, że z biegiem czasu muzyka, którą wybierałam do sauny uległa zmianie. Na samym początku uwielbiałam muzykę wesołą, dynamiczną. Właśnie taką jaką usłyszałam na pierwszym seansie, na którym byłam. Nie przywiązywałam uwagi do słów, w tle leciały utwory, które mi się po prostu podobały rytmicznie, ale tak naprawdę nie pasowały do siebie. Nie wnosiły do seansu nic wyjątkowego. W miarę upływu czasu, jaki spędzałam w saunie moje spojrzenie w kierunku muzyki zdecydowanie się zmieniło. Zaczęłam zwalniać tempo rozumiejąc, że ludzie przychodzą tu odpocząć od codziennego hałasu, chcą się wyciszyć.
Dziś wiem, że nie ma muzyki do której nie zrobię seansu, ale jest pewna różnica czy robisz seans dla siebie czy dla innych. Nie powinniśmy uprzedzać się do ludzi lubiących muzykę, która nam totalnie nie pasuje do relaksu i do sauny. Może właśnie ci ludzie przy takiej muzyce się relaksują i takiej muzyki potrzebują. Byłam na seansach, gdzie muzyka totalnie mi nie odpowiadała. Była za głośna albo nie podobały mi się wulgaryzmy. Ale sporo osób wyszło bardzo zadowolonych, więc być może saunamistrz znał te osoby i wiedział czego potrzebują. Tak samo jest w moim saunarium – znam gości, wiem co lubią, czego oczekują. I chyba to jest najpiękniejsze w tym wszystkim. Że każda muzyka znajdzie swojego odbiorcę, nawet w miejscach gdzie mogłoby się wydawać ze w ogóle nie pasuje.
(wszystkie zdjęcia, oprócz głównego, pochodzą z prywatnych zbiorów saunamistrzyń)