Transferowa karuzela z Robertem Lewandowskim dobiegła końca. Mamy i my, Polacy, naszego piłkarza w Barcelonie. Warto przy tym dodać, że do tej pory koszulki Blaugrana, oprócz obywateli Hiszpanii, przywdziewało 39 Brazylijczyków, 23 Holendrów, 21 Francuzów, ale także np. 3 Turków, Albańczyk, Cypryjczyk, Islandczyk, Filipińczyk i Dominikańczyk. Teraz należy trzymać kciuki za to, by „Lewy” jak najszybciej zaaklimatyzował się w Katalonii i zaczął strzelać gole.

Ci, którzy chcieliby dowiedzieć się tego, jakim Robert Lewandowski jest człowiekiem prywatnie nie powinni tej wiedzy czerpać z wywiadów z piłkarzem. „Lewy” nie lubi mówić o sobie i strzeże swej prywatności na tyle, na ile może, i na ile pozwala mu jego obrotna małżonka Anna, córka operatora filmowego Bogdana Stachurskiego, której książkę o zupełnie innej tematyce recenzowaliśmy 7 lat temu TUTAJ. Tym, którzy dalej chcieliby wiedzieć więcej o „Lewym” pozostaje zajrzenie do literatury.

Do dnia dzisiejszego ukazało się wiele publikacji książkowych dotyczących Roberta Lewandowskiego, w tym autobiograficzna „Pogromca Realu. Moja prawdziwa historia” (z Wojciechem Zawiołą, Wydawnictwo G+J, 2013) oraz głośna „Robert Lewandowski. Nienasycony” Pawła Wilkowicza (Angora, 2016). Mi w ręce, zupełnie przypadkowo, wpadła książka „Lewy. Jak został królem”, którą napisali Łukasz Olkowicz i Piotr Wołosik, a wydało wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska także w 2016 r.

Autorzy publikacji ani razu nie spotkali się z Robertem Lewandowskim aby przeprowadzić wywiad do tej konkretnej książki, za to rozmawiali ze 107 osobami z bliższego i dalszego otoczenia naszego wirtuoza futbolu. Dotarli do ludzi, którzy grali kiedyś z „Lewym”, a wówczas „Bobkiem”, bo taką miał ksywkę mały i wątły Robert, w juniorach stołecznej Varsovii. Przepytali bodajże wszystkich szkoleniowców, pod okiem których grał Lewandowski. Udało im się nawet uzyskać kilka słów od wiecznie zajętego dżudoki, mistrza olimpijskiego Pawła Nastuli, bo mały Robert próbował swoich sił w dżudo (jego ojciec w młodości uprawiał tę dyscyplinę sportu). To wszystko na duży plus, tak samo jak plusem są także zamieszczone w książce zdjęcia. Do momentu transferu Lewandowskiego do Lecha publikację czyta się dobrze, płynnie, bez zgrzytów. Niestety, gdy nadchodzi moment opisywania poznańskiego fragmentu życia Lewego redaktorzy Olkowicz i Wołosik pokazują tę gorszą twarz polskiego dziennikarstwa sportowego. Twarz wykrzywioną w sarkastycznym uśmieszku podszytym nutą prawdziwego rasizmu. Punktem zapalnym okazała się postać kolumbijskiego piłkarza, jednego z najlepszych obrońców występujących w polskiej Ekstraklasie. Manuel Arboleda, bo o nim mową, był na boisku wyjątkowo nieprzyjemnym zawodnikiem, często balansującym na granicy faulu. Nigdy nie odstawiał nogi, grał twardo. W polskiej lidze nie przywyknięto do tego, gdyż od lat wiadomo, że piłkarze zarabiają wielokrotności średniej krajowej i tak naprawdę starać się nie muszą. Wszak popyt na polskiego grajka (nawet średniej jakości) od lat przewyższa podaż. Arboleda nie jest Polakiem i zawsze grał na 100%. Niestety, po za boiskiem wiele osób dawało odczuć „Mańkowi”, bo tak nazywano Arboledę, to, że nie jest biały. Być może ktoś o bardziej spolegliwym charakterze machnąłby na to ręką, jednak Arboleda zawsze protestował. I te protesty obśmiali redaktorzy Olkowicz i Wołosik! W normalnym kraju ich słowa mogłyby być wykorzystane przez prokuratora w celu oskarżenia autorów o rasizm. W Polsce nic takiego autorom nie grozi, o czym dobrze wiedzieli pisząc np. prześmiewcze „lasiści”, które rzekomo miał wypowiadać Arboleda. Swoją drogą ciekawe czy panowie Łukasz i Piotr tak wspaniale mówią po hiszpańsku. Stawiam kawona przeciw awokado, że nie za bardzo. Co zadziwiające, autorzy w zasadzie nic nie napisali o innym niebiałym piłkarzu Lecha z tamtego okresu, Peruwiańczyku Hernánie Rengifo (poza podaniem jego nazwiska), a już o Panamczyku Luisie Henríquezie nie wspomnieli w ogóle! A przecież obaj występowali w Lechu w czasie, gdy piłkę kopał tam także Lewandowski. Czyli klasyczne polskie „jeśli o niebiałym, to tylko źle. Podbudujmy sobie nasze polaczkowe ego!”.

Po uwagach odnośnie Arboledy cały mój szacunek do Olkowicza i Wołosika zmalał niemal do zera, a jakość książki według mnie drastycznie spadła.

Gdyby można było rozdzielić „Lewy. Jak został królem” na dwie części, to polecałbym do przeczytania tę pierwszą, od początku aż do transferu do Lecha Poznań. Drugą połówkę spokojnie można byłoby przeznaczyć na podpałkę do grilla, ogniska lub kominka.

Ilustracją muzyczną dzisiejszego wpisu będzie nagranie króla muzyki r&b Ushera pt. „You Make Me Wanna”, pochodzące z wydanej w 1997 r. drugiej płyty artysty zatytułowanej „My Way”. Usher i Michael Jackson to ulubieni wykonawcy Roberta Lewandowskiego z czasów gry w Delcie Warszawa, rezerwach Legii i w Zniczu Pruszków.

Robert Lewandowski

Ur. 21.08.1988 r. – Warszawa, Polska.

Żona: Anna Stachurska (od 22.06.2013), 2 córki: Klara (ur. 04.05.2017) oraz Laura (ur. 06.05.2020).

Wybrane kluby: Varsovia Warszawa (1997-2004), Znicz Pruszków (2006-2008, mistrzostwo III ligi polskiej), Borussia Dortmund (2010-2014, Superpuchar Niemiec, Puchar Niemiec, 2 mistrzostwa Niemiec), Bayern München (2014-2022, klubowe mistrzostwo świata, Superpuchar Europy, triumf w Lidze Mistrzów, 5 Superpucharów Niemiec, 8 mistrzostw Niemiec, 3 Puchary Niemiec), FC Barcelona (od 2022).

Występy w reprezentacji narodowej (stan na VIII 2022): 132 (76 goli).

Ważniejsze nagrody i wyróżnienia: Piłkarz Roku FIFA (2020, 2021), Piłkarz Roku UEFA (2020), Sportowiec Roku na Świecie wg Światowe Stowarzyszenia Prasy Sportowej AIPS (2020, 2021), Sportowiec Roku w Polsce (2015, 2020, 2021), Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (2021).

Strona internetowa na FB: TUTAJ.

Dodaj komentarz