Czasami muszę po prostu odpocząć… To jest naturalne i nikt nie powinien się przed tym bronić. Jednak wiecie, mnie nie chodzi o relaks, który ma sprawić, że zdobędę siły i będę mogła dalej pracować. Chodzi mi o odcięcie się od świata. Coś, co uczyni, że przeniosę się do własnej rzeczywistości, gdzie wszystko odbywa się według moich zasad. Czy nie macie tak czasami? Na pewno część z was tak. Lecz musi do tego być odpowiedni nastrój… Czy muzyka nie jest idealną inspiracją? Tym bardziej, jak ktoś tak jak ja lubi stare i mroczne klimaty, gdzie nie wiadomo, czego można się spodziewać. Gdzie tym razem się przeniosłam?
Nigdy wcześniej nie słyszałam o zespole Leśne Licho i jak mam być szczera jest to dość nietypowa nazwa, która oczywiście przyciągnęła moją uwagę. Nie mogło być inaczej. Magiczna okładka, niesamowity tytuł i pewna piosenka, która kojarzy mi się z jedną z moich ulubionych serii. Jak mogłam nie przesłuchać „Pieśni Starego Lasu”? Konkretnym utworem, który ostatecznie przekonał mnie do zapoznania się z tym albumem jest „Pani Jeziora”. Podejrzewam, że wiele osób, tak samo, jak ja wcześniej ,zastanawia się nad znaczeniem tego tytułu. W końcu to nie może być przypadek, że pewna książka nazywa się identycznie, ale o tym później…
„Pieśń Starego Lasu” bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swą oryginalnością. Nie są to typowe utwory, które spotykamy w radiu, czy na starych kasetach rodziców. Jest to coś unikatowego, z czym nigdy wcześniej się nie spotkałam. Jest to nietypowe połączenie muzyki średniowiecznej z elektroniką. Pewnie wiele z was zastanawia się jak to możliwe i czy to w ogóle ma sens. Tak dwa różne od siebie gatunki jako jedność? Sama na początku się zdziwiłam, ale właśnie to niesztampowe połączenie stworzyło niekonwencjonalne melodie, które wyróżniają się na tle innych oraz wpadają w ucho. Nie byłam wcześniej tego świadoma, ale dokładnie czegoś takiego poszukiwałam i nadal nie mogę uwierzyć, że znalazłam.
Nie raz i nie dwa wspominałam wam, jak bardzo ważny jest dla mnie wokal. To właśnie on może sprawić, że utwory staną się magiczne i zawładną naszym umysłem, ale mogą również odebrać urok melodii. Wokalistką Leśnego Licha jest Agnieszka Grala, która znakomicie odnajduję się jako główna piosenkarka tego zespołu. Jej głos jest niesamowicie płynny i dobrze poprowadzony. Potrafi dostosować tonację do odpowiedniego taktu, ale również przekazać nam najróżniejsze emocje. Moc jej wokalu nadaje pewności siebie i przekonuje, że warto słuchać dalej, by odkryć coś niespodziewanego.
Jednak największym plusem całego albumu muzycznego są teksty. Dotychczas nie spotkałam się z taką tematyką, więc bardzo mile mnie zaskoczyła. Nawiązują one do słowiańskich wierzeń. Jest to nasza kultura, która w obecnych czasach jest pomijana, jednakże miała wielki wpływ na naszą tożsamość. Cieszę się, że ktoś chce o tym przypominać. Teksty są oryginalne i opowiadają konkretne historie. Pozwalają nam przenieść się do czasów średniowiecza i oddać wyobraźni. Nie powtarzają się i nie są bezsensowne. Właśnie dlatego tak bardzo je cenię. Wspomniałam o „Pani Jeziora”. Jak już zapewne się domyśliliście, kojarzy mi się z „Sagą o Wiedźminie”. Jest to inna historia, ale oparta na podobnym motywie. Czy może być coś piękniejszego?
Od „Pieśni Starego Lasu” oczekiwałam bardzo dużo i moje pragnienia zostały spełnione.
Album okazał się dokładnie tym, czego szukałam i jestem szczęśliwa, że mogę teraz się nim cieszyć. Nie zachęcam was jednak jednoznacznie do jego przesłuchania. To nie jest muzyka dla każdego i podejrzewam, że wiele słuchaczy nie umiałoby znaleźć w tym rodzaju muzyki tak wiele pozytywnych aspektów, jak ja. Natomiast jeśli lubicie zaskakujące połączenia i średniowieczne klimaty, jest to dla was pozycja obowiązkowa do wysłuchania.