Codziennie premierę wydawniczą mi kilka książek, niestety wiele dobrych powieści ginie w tym morzu premier. Giną z różnych powodów. Morderstwo w pensjonacie to książka, która gdybym jej nie dostała, zginęłaby w tłumie z powodu okładki. Owszem, kocham koty, kocham zieleń, ale okładka nie skusiłaby mnie nigdy. Założyłabym, że pomimo tytułu to książka dla dzieci. Naprawdę nawet nie zdjęłabym jej z półki, może nawet tytułu bym nie przeczytała. Przyznaję się bez bicia. I to uprzedzenie jakoś tak we mnie siedziało, że jak mogłam odwlekałam lekturę. W chwili, w której zaczęłam czytać, wszystkie uprzedzenia zniknęły. Nie oceniaj książki po okładce!! Niby banalne, ale trudne do zrealizowania.
Pocieszna kobietka, raczej już w jesieni życia o uroczych personaliach – Alicja Figiel, od niedawna na świadczeniu przedemerytalnym. Jej odejście z pracy niemalże się zakończyło tragicznie, bo zwalniający ją rektor prawie oberwał doniczką. Teraz kobieta, niezdolna do utrzymania się z tej zusowskiej jałmużny dorabia sobie jak może. Obecnie zarządza pensjonatem „U Dunaja”, którego właściciel, nazwiskiem Dunaj, wystawił i bardzo dobrze wyposażył nad brzegiem jeziora, na pomorskiej prowincji, kilkanaście kilometrów od morza. Do Bałtyku kawałek, więc zjeżdżają się tutaj raczej miłośnicy ciszy, wędkowania, lasu, grzybobrania. Pewnego dnia, gdy Alicja przeżywa urojone powiększanie się stóp, a może i uszu, dostaje telefon, że oto pensjonat ma przeżyć oblężenie, zapowiedziało się sporo gości. Okazuje się, że zapraszający Oskar Miler – szycha, wygrał dużo pieniędzy i chce ich obdarować, niestety, odnotowano pewną zależność pomiędzy dużymi pieniędzmi a dużym prawdopodobieństwem nagłej śmierci. Kto i dlaczego? Tego się dowiecie…
Jestem oczarowana!! Przez całą powieść kołatało mi się po głowie, że oto polska panna Marple, że to świetny kryminał w starym stylu, elegancki, świetnie napisany. Genialny język, fantastycznym styl, zabawny, inteligentny. Po prostu wspaniały. Są emocje, głównej bohaterki nie da się nie kochać?? I tak nachodzi mnie smutna refleksja, chociaż trąci, bo w końcu we wstępie pisałam, że sama bym tej książki z własnej woli nie kupiłam, bo ja o tej książce prawie nie słyszałam. Co miesiąc tyle gniotów jest promowanych na wiekopomne dzieło, godne miana biblii, arcydzieła, czy innych superlatyw. Tymczasem, ta książka zapewni naprawdę masę fantastycznej zabawy i zagwarantuje kilka fajnych wieczorów, a tak mało o niej słychać. Moim zdaniem niesłusznie. Ja polecam!