Pełnokrwisty kryminał, trzymający w napięciu thriller psychologiczny, dający do myślenia poruszający dramat… przykro to mówić, ale cofając się zaledwie kilka lat wstecz, te epitety – z małymi wyjątkami – stawały w wyraźnej opozycji w stosunku do poziomu naszej rodzimej kinematografii. Nie, żebym dramatyzował, bo skłamałbym twierdząc, że nie zdarzały się też dobre czy nawet i bardzo dobre filmy. Jednak nigdy nie ukazywały się one w takiej częstotliwości, w takim natężeniu jak ma to miejsce w tym roku. Po wstrząsającym „Wołyniu„, słodko-gorzkiej „Ostatniej rodzinie, a nawet po wchodzącej do kin gdzieś bocznymi drzwiami, skromnej, ale świetnie zrealizowanej „Prostej historii o morderstwie”, przyszedł czas na kolejny film. Jestem mordercą utrzymuje dobry poziom wcześniej wymienionych, udowadniając tym samym, że sformułowanie „polska złota jesień”, wyjątkowo pasuje do tegorocznego repertuaru polskiego kina.

jestem-mordercą-zwiastun-Maciej Pieprzyca – reżyser i scenarzysta filmu, temat Wampira z Zagłębia nosił w głowie już od 1998 roku, kiedy to zrealizował głośny dokument o takim samym tytule. Później zaliczając tematyczny epizod w polskim serialu kryminalnym, zmierzał już dużymi krokami do pełnometrażowej wersji historii opowiadającej o najsłynniejszym polskim seryjnym mordercy. W pełni sfabularyzowanym Jestem mordercą polski twórca posługuje się nie tylko fikcyjnymi nazwiskami, ale i całkowicie wykreowanymi na potrzeby filmu postaciami. Bynajmniej nie oznacza to jednak, że nie odnosi się do prawdziwych bohaterów i faktów historycznych. Odrzucając dokumentalny styl prowadzenia narracji, Pieprzyca daje sobie możliwość do pewnych stylistycznych ubarwień, które w swoim zamiarze, mają sprawić że widz popatrzy na wszystko szerzej, z trochę innej perspektywy, z innego punktu widzenia. I być może właśnie dlatego głównym bohaterem filmu wcale nie jest rzekomy morderca, a pewien młody porucznik polskiej milicji….

Śląsk, lata 70, głęboka komuna. Polska milicja znajduje zwłoki kolejnej kobiety. Obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej żyją w strachu, bo w okolicy grasuje groźny psychopata ochrzczony przez ludzi jako Wampir z Zagłębia. Gdy kolejna ofiara w krwawym łańcuszku śmierci okazuje się być bratanicą I Sekretarza Partii, niejakiego Edwarda Gierka, schwytanie mordercy staje się w kraju sprawą priorytetową, a dla śląskiej milicji kukułczym jajkiem, które szybko trzeba komuś podrzucić.

kadr-z-filmu-macieja-pieprzycy-jestem-morderca-388326-GALLERY_BIG

Tak poznajemy Janusza Jasińskiego. Młody i obiecujący porucznik milicji decyzją odgórnego szczebla, staje na czele grupy ścigającej największego w historii Środkowej Europy seryjnego mordercę. Bohater wie, że niepowodzenie w tak dużej i ważnej sprawie, oznaczać będzie całkowity koniec jego kariery. Co jednak gdy złapie Wampira? Wizja awansu, lepszego życia, ale i nawiązana w międzyczasie przyjaźń z najważniejszą osobą w państwie, całkowicie zmienia Janusza z moralnego człowieka o otwartym umyśle, w konformistę, który wydaje się gotów zaprzedać duszę diabłu, byleby tylko osiągnąć zamierzony cel.

Po kilku niepowodzeniach dzięki sprytnie przemyślanej zasadzce, porucznikowi i jego grupie udaje się w końcu złapać podejrzanego. Wiesław Klicki nie dość, że znajdował się w miejscu zbrodni, to w symulacji poczciwego Komputera Odra jest jednym z ludzi, których portret psychologiczny zdaje się odpowiadać cechą charakteru ściganego przez cały Śląsk mordercy. Sprawa wydaje się więc rozwiązana. Ale czy aby na pewno? Specyficzny rodzaj relacji, którą w czasie przesłuchań milicjant nawiązuje z oskarżonym, wzbudza i w nim, i w nas coraz więcej wątpliwości. Czy Kalicki na pewno jest winny? Coraz dotkliwiej odczuwający moralny niepokój porucznik, stanie przed ciężkim wyborem. Co jest ważniejsze? Czy dociekanie za wszelką cenę prawdy i szukanie sprawiedliwości? Czy sława, pieniądze i lepszy byt dla niego i jego rodziny?

0004tz712webbohc-c122_3598e7ef89Największą zaletą filmu Pieprzycy są jego bohaterowie. Mirosław Haniszewski, który brawurowo wciela się w rolę porucznika Janusza Jasińsiego, nie tylko z wyglądu budzi skojarzenia z młodym Jerzym Sthurem, ale i postać którą odgrywa, jej moralne rozterki, wybory przed którymi staje i droga, którą wybiera, przypomina rolę w które aktor wcielał się w „Wodzireju” Felika Falka, albo chociażby w „Amatorze” Krzysztofa Kieślowskiego. Jestem mordercą wyraźnie nawiązuje do kina moralnego niepokoju. Tak samo jak w wyżej wymienionych, główny bohater zderza się z peerelowskim systemem mając do wyboru – albo z nim walczyć, waląc przysłowiową głową o ścianę, albo poddać się mu i stać się jednym z trybików pracujących na rzecz Polski Ludowej.

Haniszewski perfekcyjnie oddaje metamorfozę głównego bohatera. Jest przy tym autentyczny i unika karykatury, a fakt, że wciąż jest jeszcze nieopatrzonym dla widza aktorem sprawia, że łatwiej uwierzyć nam w jego postać. Nie patrzymy na niego, jak na sterowaną reżyserskimi sznurkami kukiełkę, a jak na człowieka z krwi i kości.

Choć w swoim filmowym Jestem mordercą (2016)notatniku nazwisko Haniszewski podkreśliłem już grubą kreską i wykrzyknikiem, to i tak aktor musiał uznać wyższość bardziej doświadczonego kolegi, aktora, który w tym roku całkowicie zdobył polskie kino. Pewnie wiecie o kogo chodzi? Tak, mam na myśli Arkadiusza Jakubika.

Wcielający się w rzekomego Wampira Jakubik sprawił, że każdy, kto oglądał film, pewnie do tej pory zadaje sobie w głowie pytanie – zabił, czy nie zabił? Aktor obdarzył swojego bohatera pewnym rodzajem mądrości, takiej która nie płynie z wypowiadanych słów, a raczej z samego sposobu bycia. Aura tajemniczości, która otacza jego postać, w pełni usprawiedliwia rozterki i wątpliwości, jakie targały głównym bohaterem. W końcu i my je odczuwamy. Jest w bohaterze Jakubika coś niepokojącego, coś co nie pozwala widzowi mieść pewności swojej tezy ani przez moment.

Solidnym fundamentem dla tych dwóch znakomitych kreacji był dalszy plan, w którym można pochwalić dosłownie wszystkich aktorów, a szczególności wcielającą się w rolę żony Kalickiego Agatę Kuleszę oraz Piotra Adamczyka, który zagrał bezpośredniego zwierzchnika Jasińskiego.

jm-foto-5_513ab5b3acJestem mordercą wypada świetnie, jeśli chodzi o zdjęcia, inscenizacje oraz oddanie klimatu głębokiego PRLu. Znakomite dialogi i żywą pracą kamery uzupełnia fenomenalna gra światłem, która wraz z PRL-em i samym Śląskiem, wydaje się być dodatkowym bohaterem filmu. Scenom sensacyjnym oraz energicznie przechadzającemu się po milicyjnej komendzie bohaterowi, towarzyszy perkusyjna jazzowa muzyka, mi przypominająca nieco tą z „Birdmana” albo „Whiplash”, albo z tego i z tego… Nieco zbyt sterylne, ale nie drażniące tak oczu scenografia i kostiumy, świetnie odzwierciedlają realia Polski lat 70. Szare od papierosowego dymu bary, hektolitrami lana wódka… nawet kożuchowa kurtka porucznika wyglądała jak żywcem zdjęta z ramion Lutka Danielaka, bohatera wspomnianego już przeze mnie „Wodzireja”.

Pieprzyca, choć sprawnie portretuje głównych bohaterów, jak i system, którego są narzędziami, nie unika pewnych zgrzytów. Niestety, reżyser nie do końca realistycznie i przekonująco motywując zachowania niektórych postaci z dalszego planu. Tak samo chwyty fabularne i tania sensacja, o którą się chwilami ociera sprawiały, że zacząłem się autentycznie bać o zakończenie. Na szczęście były to tylko pojedyncze rysy, na niemal idealnej tafli szkła.

z20927966Q,Arkadiusz-Jakubik-w-filmie--Jestem-morderca-Najmocniejszym elementem filmu zdają się tkwiące w nim niedopowiedzenia. Kto jest katem a kto ofiarą? Czy schwytano prawdziwego Wampira? To tylko kilka , które mogą zrodzić się w głowie wychodzącego z seansu widza. To właśnie w pytaniach bez odpowiedzi tkwi największa siła filmu. Te zadaje sobie widz i te zadawała sobie dwójka głównych bohaterów. Jestem mordercą? mógł rozmyślać przytłoczony rzeczywistością Wiesław Kalicki. Nad tym samym mógł zastanawiać się też główny bohater – porucznik milicji, który nawet w czasie procesu nie był pewny, czy złapał właściwego człowieka.

źródło: filmweb.pl
 Za seans serdecznie dziękuję: 

Iluzja 2 recenzja

Iluzja 2 recenzja

Jestem mordercą recenzja

Dodaj komentarz