Moje dotychczasowe „spotkania” z Moniką Jaruzelską ograniczyły się do dwóch razy. Oczywiście nie chodzi mi o realny kontakt. Nie mam i nie potrzebuję mieć takich dojść. Zwrot „spotkania” oznacza w tym wypadku zwrócenie uwagi na poczynania M. Jaruzelskiej, bo przyznam szczerzę, że mam sporą awersję do dzieci sławnych osób i staram się jak najmniej o nich czytać, na zasadzie niezaśmiecania sobie mózgownicy.

Całkiem niedawno, bo niespełna rok temu, o córce generała Wojciecha Jaruzelskiego zrobiło się w miarę głośno w warszawskich dzielnicach Ursynów, Mokotów, Wilanów i Wawer. To właśnie te rejony Monika Jaruzelska reprezentowałaby gdyby dostała się Senatu. Nie udało się. Zajęła trzecie, ostatnie miejsce, przegrywając z reżyserką Barbarą Borys-Damięcką (KO, została senatorem) oraz kandydatem prawicy Lechem Jaworskim. Zwycięstwo kandydatki Platformy nikogo nie zdziwiło, w końcu południowa część Warszawy zawsze w dużej większości głosowała na tę partię. Zaskoczeniem była za to sromotna przegrana lewaczki z krwi i kości, na którą zagłosowało zaledwie 19,47% Mokotowian, Ursynowian, Wilanowian i mieszkańców Wawra.

To tyle w kwestii polityki, choć w przypadku osoby o nazwisku Jaruzelska od polityki uciec trudno, no chyba, że w… naturyzm. Niemal co roku brukowce typu „Fakt” czy „SuperExpress” donoszą o tym, jak Towarzyszka Panienka, czy raczej Towarzyszka Rusałka opala się topless nad jednym z mazurskich jezior, sowicie okraszając artykuły zdjęciami z wypikselowanym nagim biustem Moniki. Jako naturysta z dwudziestoletnim stażem uważam, że z Jaruzelskiej jest taka sama fanka naturyzmu, jak z senatora PiS-u Jana M. Jackowskiego, który swego czasu został przyłapany nad Bałtykiem na nagim morsowaniu – nagość tak, ale dla własnej przyjemności, z dala od innych. A przecież jedną z niesamowicie pozytywnych rzeczy w naturyzmie jest to, że można przebywać na łonie natury blisko ludzi o podobnym spojrzeniu na kwestię relaksu. Prawdziwy naturysta nie będzie się chował i przykrywał, bo przecież nie robi niczego złego.

Te dwa kontakty z córką generała nie nastroiły mnie pozytywnie do jej osoby, choć z drugiej strony również i nie zniechęciły. Wiedziałem, że Monika Jaruzelska napisała kilka książek, ale nie za bardzo miałem ochotę po nie sięgać. W osiedlowej bibliotece były ciekawsze lektury, poza tym lista nieprzeczytanych książek, które posiadam wynosi już w tej chwili ponad 100 pozycji! Krótko mówiąc – mam co czytać. Tak się jednak złożyło, że przez pewien czas posiadałem nieograniczony darmowy dostęp do dwóch publikacji pani Jaruzelskiej: „Towarzyszki Panienki” i „Rodziny”, więc w końcu się przełamałem i zasiadłem do lektury.

Zacząłem od pierwszej książki Moniki, czyli „Towarzyszki Panienki”. Pozycja ta pozytywnie mnie zaskoczyła. Jest to zbiór autobiograficznych scen, jak trafnie napisano na tyle okładki, z życia autorki u boku sławnego ojca. Przeczytałem z ciekawością i ochoczo sięgnąłem po wydaną zaledwie rok później „Rodzinę”. Tu już nie było tak dobrze, uleciał gdzieś styl z „Towarzyszki Panienki”. I to uleciał do tego stopnia, że raczej nie sięgnę po trzecią książkę autorki, czyli wydany za kolejny rok „Oddech”. Ale „Towarzyszkę Panienkę” polecam do przeczytania każdemu, niezależnie od tego, której opcji politycznej sprzyja.

Poniżej kilka fragmentów książki. Natomiast ilustracją muzyczną na dole wpisu jest utwór Kory, z którą Monika Jaruzelska się przyjaźniła. To nagranie „Bella Pupa” pochodzące z wydanej (wraz z zespołem Püdelsi) w 1988 r. płyty „Bela Pupa”.

O latach szkolnych:

„Nauczyciele też nie traktowali mnie w sposób wyjątkowy. Bywało wręcz odwrotne. Pamiętam, że bardzo źle mi szły zajęcia z prac ręcznych. Coś trzeba było uszyć, a ja nie potrafiłam. Nauczycielka chyba uważała, że to problem domu, z którego pochodzę. Rzuciła w moją stronę: „Nie każdy w domu ma służbę”.

O ojcu:

„Ojciec sam o sobie mówił, że jest osobą głęboko niewierzącą. Ale jednocześnie z domu żarliwie wierzących wyniósł etos cierpienia i posłannictwa. Często słyszałam: „Trzeba nieść ten krzyż”, „Trzeba umieć znosić cierpienie”. Mówił to jako komunista, dla którego w przeszłości nauki Chrystusa były bardzo ważne”.

Trafnie o Polkach:

„Polki z mojego pokolenia same sobie są winne, że nie mają takiej adoracji. My jesteśmy jak te pokrzywdzone Rosjanki. Jeśli ktoś za nami zagwizdałby na ulicy, fukałybyśmy „Nie nada”. Śmieszy nas scena z filmu Janusza Kondratiuka „Dziewczyny do wzięcia”, kiedy dziewczyna z prowincji mówi: „Nie zawieram znajomości na ulicy”. Ale w wielu z nas, Polek, jest trochę z tej dziewczyny”.

Monika Jaruzelska

Pełne nazwisko: Monika Anna Jaruzelska
Ur. 11.08.1963 r. – Warszawa, Polska.
Syn: Gustaw (ur. 2004) ze związku z Dariuszem „Fedkiem” Fedyniakiem.
Ukończone studia: Uniwersytet Warszawski (polonistyka).
Wybrane miejsca pracy i stanowiska: kierownik działu mody i stylizacji miesięcznika „Twój Styl”, wykładowczyni kulturoznawstwa i dziennikarstwa w Wyższej Szkole Psychologii Społecznej w Warszawie (od 2010), projektantka mody (od 2011), prezenterka radiowa w Chilli ZET (2012-2014), radna miasta stołecznego Warszawy (od 2018).
Wydane książki: „Towarzyszka Panienka” (Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2013), „Rodzina” (Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2014), „Oddech” (Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2015), „Zmiana” (Prószyński i S-ka, 2016).
Strona na FB: TUTAJ

Dodaj komentarz