DSC_0075

Kilka słów od wydawnictwa:

„Jest rok 1976. Marysia Sidło wkracza właśnie w wiek dorosły. A właściwie – zostaje w niego brutalnie wrzucona. Odprawiona z domu, znajduje się sama w obcym mieście, zostawiona na pastwę losu. Jej jedyną szansą na przeżycie jest znalezienie kogoś o dobrym sercu, kto zechce przygarnąć młodą dziewczynę bez wykształcenia, doświadczenia i miejskiej ogłady. Czy Marysi uda się znaleźć nowy dom?
Historia opowiedziana na kartach tej powieści w prosty i szczery sposób pokazuje nam, jak ważne jest posiadanie własnego miejsca na ziemi. Skłania również do refleksji, jak istotne są więzi rodzinne oraz ciepło okazane drugiemu, często bezbronnemu, człowiekowi.”

Pewnego mroźnego popołudnia roku 1976 zmarznięta i głodna dziewiętnastoletnia Marysia Sidło błąka się od jednego do drugiego domu, poszukując choć jednej osoby o dobrym sercu, która przygarnie pod swój dach samotną i bezradną dziewczynę. Jednak komu w tych trudnych czasach potrzebna jest jakaś obca dziewczyna, nawet jako pomoc domowa? Kogo obchodzi, że znajduje się daleko od domu odprawiona przez matkę z biletem w jedną stronę? Marysia pukając od drzwi do drzwi zrozumiała, że nikogo nie obchodzi los innych. Stojąc tak samotnie w ten mroźny dzień, straciła już całkowicie nadzieję na odrobinę ludzkiego ciepła. Jednak wtedy los się do niej uśmiecha, tajemnicza kobieta wskazuje dom, mówiąc, że tam na pewno uda się jej odnaleźć to, czego szuka. Czy na pewno tak będzie? Czy Marysia Sidło odnajdzie odrobinę ciepła w ten mroźny dzień jakim jest życie?

Przez pierwsze strony książka wydała mi się być po prostu naiwna. Żyjąc w obecnych czasach trudno uwierzyć, że na świecie istnieją ludzie przyjmujący ot tak po prostu nieznajomą osobę pod swój dach. W Miejsce zwane domem właśnie taka sytuacja miała miejsce w momencie, kiedy Marysia stanęła na progu drzwi państwa Pilch – nie wiedzieli oni o niej dosłownie nic. Dziewczyna nie potrafiła nawet powiedzieć, dlaczego zapukała do ich drzwi. Tymczasem Małgorzata wbrew marudzeniu męża przyjmuje dziewiętnastolatkę pod swój dach.

Bardzo subiektywna to ocena z mojej strony, ale brakowało mi w tej sytuacji większej ilości realizmu. Nie zrozumcie mnie źle – uważam, że to wspaniałe zachowanie, jednak trudne było to dla mnie do zrozumienia, ponieważ w domu Pilchów mieszka spora gromadka bezbronnych dzieci, a mimo to Małgorzacie nawet przez myśl nie przyszło, iż nieznajoma mogłaby być dla nich jakimkolwiek zagrożeniem. Nie wiedziała, jakie są w końcu prawdziwe intencje tej dziewczyny. Czy tak zachowuje się matka dbająca o swoją rodzinę? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi.

Nie umniejsza to jednak ani trochę we wspaniałości Małgorzaty, gdyż wielka dobroć i niezliczone pokłady miłości, które w sobie nosi, są czymś naprawdę godnym podziwu. W świecie, w którym ludzie zamknęli się na siebie nawzajem trudno o ludzi dobrych, a zarazem będących zawsze chętnymi do niesienia pomocy innym, zwłaszcza jeśli sami posiadają więcej od innych. Podziwiam ją za to, ale jeszcze bardziej podziwiam ją za cierpliwość, siłę i wyrozumiałość, jaką miała w stosunku do Marysi, ponieważ ta młoda dziewczyna sprawia jej trochę kłopotów. Braki w doświadczeniu oraz wykształceniu powodują, że wiele rzeczy nie jest dla niej oczywiste. Często nie odróżnia dobrego zachowania od złego; dając tym starszej kobiecie wiele powodów do wyrzucenia dziewczyny za drzwi – czego mimo wszystko nie robi.

Postać Małgorzaty powinna być przykładem mówiącym, że nigdy nie należy się poddawać, nieważne jak ciężko jest w życiu. Czasem wystarczy trochę cierpliwości, by osiągnąć pożądany efekt. Nie ważne ile razy ktoś wywróci nam świat do góry nogami.

Zapewne może dziwić was fakt, że ciągle wspominam panią Pilch, trochę robiąc z niej główną bohaterkę tej powieści, zwłaszcza kiedy opis na okładce książki jasno sugeruje, że jest nią Marysia Sidło. Ale muszę wam powiedzieć, że ciężko tutaj rozróżnić, która z tych pań jest główną bohaterką, gdyż wydaje się, iż tak naprawdę obie nimi są, ponieważ autorka postanowiła skupić się na obu tych postaciach jednakowo.

Miejsce zwane domem została napisana w dość lekki sposób. Widać tutaj kilka niedociągnięć, ale jak na debiut literacki Eweliny Skiby można powiedzieć, że jest całkiem dobrze. Książka bez wątpienia skłania czytelnika do refleksji nad życiem, ludźmi, światem, nad wszystkim, co tak naprawdę jest ważne, więc jeśli tego oczekujesz od książki, to Miejsce zwane domem jest właśnie dla Ciebie. Poznasz prawdziwą wartość rodziny oraz dowiesz się, dlaczego według autorki jest tak ważna w życiu dziecka. Niech nie zrazi cię akcja rozgrywana w 1976 roku, ponieważ problem poruszany w książce ciągle jest aktualny. Bardziej niż myślisz.

Aleksandra.

Miejsce-zwane-domem-Ewelina-Skiba-okładka

Dodaj komentarz