„Zaszczuta i zdziesiątkowana ludzkość przeklina noc. Z każdym zmierzchem, w oparach mgły, nadchodzą opętane żądzą mordu bestie. Przerażeni ludzie chronią się za magicznymi runami. Usiłują wymodlić dla siebie i najbliższych kolejny dzień życia. Rzeź ustaje bladym świtem, gdy światło zapędza demony z powrotem w Otchłań.
Rosną odległości między pustoszejącymi osadami. Wydaje się, że nikt ani nic nie zdoła powstrzymać otchłańców, kładąc tym samym kres zagładzie. W tym dogorywającym świecie dorasta troje młodych ludzi. Bohaterski Arlen, przekonany, że większym od nocnego zła przekleństwem jest strach przepełniający ludzkie serca. Leesha – jej życie zrujnowało jedno proste kłamstwo – nowicjuszka u starej zielarki, bardziej chyba przerażającej od krwiożerczych potworów. I Rojer, którego los na zawsze odmienił wędrowny minstrel, wygrywając mu na skrzypkach skoczną melodię.
Tych troje ma coś wspólnego – są uparci i przeczuwają, że prawda o świecie nie kończy się na tym, co im powiedziano. Czy odważą się jej poszukać, opuszczając chroniony runami azyl?”
Źródło opisu: [Fabryka Słów, 2008]
Cykl Trylogia Demonów określany jest „najbardziej błyskotliwym debiutem fantastycznym ostatnich lat”. Ten wspaniały debiut zawdzięczamy amerykańskiemu pisarzowi fantasy Peterowi V. Brett. Prawa do wydania książek jego autorstwa zostały sprzedane wielu krajom. Sam Brett jest człowiekiem wielu talentów. Studiował on historię sztuki oraz literaturę angielską. Oprócz tego pracował w przemyśle farmaceutycznym. W międzyczasie pisze książki, z których nie sądził, że będzie dało się żyć.
Malowany człowiek to pierwsza część cyklu. Została ona podzielona na dwie księgi. Dziś mamy przyjemność spotkać się z Księgą I rozpoczynającą przygodę trójki młodych bohaterów. Arlen, Leesha oraz Rojer to trójka młodych ludzi skrzywdzonych przez życie. Każde z nich postanawia na swój sposób zmienić świat. Pragnąc, aby jak najmniej ludzi doświadczyło losu, który ich spotkał. Tylko, co można zrobić, jeśli świat opanowały nieśmiertelne demony zamieszkujące otchłań? Nikt nie pamięta świata przed demonami. Nie ma ani jednej osoby potrafiącej z nimi walczyć. Pozostały tylko legendy, którym nikt nie daje wiary. Ale pewnego dnia, kiedy zaszło słońce, a demony opuściły swą otchłań, młody Arlen narysował runiczny okrąg, modląc się, by przeżył. Jednak to, czego dokonał ten okrąg, może dać wielką nadzieję. Ponieważ młody Arlen zranił demona skał. Niemożliwe stało się możliwe.
Za księgę pierwszą malowanego człowieka nie zabrałam się pierwszy raz. To już druga moja przygoda. Wiele zachwycających opinii przekonało mnie do dania tej książce drugiej szansy, a skoro minęło już kilka lat, postanowiłam zrobić to teraz. Przyznam, że za pierwszym razem nie przekonała mnie ona w ogóle do siebie. Czasem mam wrażenie, że czym więcej człowiek czyta tym bardziej ma pod górkę z doborem lektury.
Książka na początku była nudna. Nie znalazłam żadnego momentu, który by mnie wciągnął albo zaintrygował. Jednak z czasem zaczęło się to zmieniać. Może nie było to takie wielkie „bum” powodujące zachwyt, ale historią zaczęła być coraz bardziej ciekawa, wciągająca. Nie wiem, dlaczego za pierwszym razem tego nie zauważyłam. Sądzę, że do niektórych książek trzeba po prostu dojrzeć.
W malowanym człowieku pojawia się wiele ciekawych rzeczy. Pierwszą z nich są runy. Cała fabuła książki opiera się właśnie o nie. To one pozwalają ludziom chronić siebie i swoje domostwa przed demonami. Niestety nie są one niezawodne. Starzeją się i ścierają. Doprowadza to do wyłomów w barierze, a następnie do śmierci mieszkańców. Spotkanie z demonami przeżywają tylko posłańcy i to nie wszyscy.
Drugą taką ciekawą rzeczą, która według mnie była tą najlepszą to rysunki pojawiające się co kilka stron. Wnosiły naprawdę wiele w tą historię.
Trzecią rzeczą, która jest czymś, co niezwykle cenie w książkach to „ukryte” przesłania. Bardzo fajną sprawą jest, że oprócz umilania czasu sobie książką możemy wynieść z niej coś więcej.
„Jesteśmy tym, czym sami chcemy być (…) Jeśli pozwolisz innym decydować o twojej wartości, będziesz stracona. Jak świat długi i szeroki nie ma takiej osoby, której byłoby w smak przyznać, że inni są od niej więcej warci.”
Sami bohaterowie to postacie, które nie wiem jak opisać. Na początku Arlen i Leesha wydaj się po prostu naiwni. Ślepo wierzą w coś, co mówiono im od lat. Mają jakieś swoje idee, ale kiedy ktoś jest inny, to nie próbują go zrozumieć, tylko przechodzą do osądu, nawet jeśli nie mówią tego na głos.
Książka w przypadku bohaterów przejawia ciekawy schemat. Przedstawia u Leeshy tak samo, jak i Arlena, jednego z rodziców jak „złą” postać. Mamy tu przykład obalenia filaru, jakim jest rodzina.
Malowany człowiek łączy ze sobą wiele ciekawych rzeczy, które tworzą interesującą całość. Przebrnięcie przez nudny początek zostanie wynagrodzone w dalszych częściach. Ja na pewno sięgnę po kolejne części.
Pozdrawiam,
A.