DSC_1173Kilka słów od wydawnictwa:

„Wielki powrót kultowej „Sagi o kotołaku”! Tym razem w wersji poszerzonej przez autora o ekscytujące wątki, nowych bohaterów, zaskakujące zakończenie, a także zawierającej niepublikowany dotąd bestiariusz.
Ksin. Dziecko klątwy, zdrady i obsesji. Zdawałoby się, że jego los jest przesądzony, ale miłość potrafi się wznieść ponad wszystko. Najpierw poświęcenie starej piastunki, a potem oddanie dziewczyny zbiegłej z domu publicznego sprawiają, że z potwora i demona wyrasta wojownik i obrońca ludzi zagrożonych przez upiory. Drapieżna, pełna namiętności historia bestii pragnącej osiągnąć człowieczeństwo.”

 

Wchodząc na drugie piętro biblioteki, zobaczyłam plakat wiszący na ścianie. Uznałam go za magnetyczny. Przyciągnął mnie od razu. Przedstawiał on Sagę o kotołaku. Książkę wydaną lata temu, którą niedawno wznowiono. Wstyd przyznać, że jej nie znałam. Ba!. Nawet nie słyszałam. Wyobraźcie sobie moje rozczarowanie, kiedy odkryłam, że wszystkie egzemplarze są wypożyczone. Na szczęście nie musiałam długo czekać, abym mogła ją przeczytać. Jak sądzicie, nie zawiodłam się? Sprawdźmy!

Ksin. Początek jak zapewne zauważyliście po tytule to rozpoczęcie tajemniczej sagi o kotołaku. Poznajemy w niej początkowe losy dwojga głównych bohaterów. Aspaji oraz Ksina. Dwie oddzielne historie niemające z pozoru ze sobą nic wspólnego.

Zamożna, rozpieszczona Aspaja pragnie za wszelką cenę wyrwać się ze stolicy, by poznać przerażające lasy Rohiry. Pełne niebezpiecznych tworów Onego. Uwodzi i oszukuje. Dopuszcza się wszelkich przewinień, nie przejmując się niczym. Liczy się tylko jej cel, który pragnie osiągnąć za wszelką cenę.

Niezwykle samotny Ksin w przeciwieństwie do Aspaji pragnie tylko spełnić obietnice daną swej zmarłej „matce”.  Z mrocznych lasów Rohiry postanawia wyruszyć do stolicy w poszukiwaniu osoby, która pokocha go całkowicie i bez warunkowo, takiego, jakim jest.

Zarazem Aspaja, jak i Ksin nie zdają sobie sprawy, że ich los jest z góry przesądzony.

Ciężko mi powiedzieć, co sądzę o tej książce. Z niecierpliwością wyczekiwałam momentu, w którym będą mogła do niej zajrzeć. Sądziłam, że jeśli raz to zrobię – nigdy o niej nie zapomnę. Myliłam się. Kotołak Ksin przestał dla mnie istnieć wraz z zakończeniem ostatniej strony. Przekonana, że dostanę książkę, która będzie trzymać mnie w ciągłym napięciu, zostałam po prostu rozczarowana.
W wielu momentach wszystko było dla mnie zbyt przewidywalne. Jakbym już to czytała. Wydaje mi się, że wszystkiemu zawinił sposób, w jaki spisano tę opowieść.  Dla mnie wyglądało to, jakby ktoś postanowił opisać wszystko dookoła, zapominając o rzeczach ważnych, a od czasu do czasu od niechcenia postanowił wrzucić jakiś dialog.

Bohaterowie również byli dla mnie ciężkimi kawałkami chleba. Aspaja już od pierwszego zdania, jakie wypowiedziała, stała się dla mnie postacią znienawidzoną do ostatniej strony. Natomiast Ksin wydał się po prostu nijaki. Nie wspominając już o jego ukochanej Hanti, która wydała się po prostu naciągną pod każdym względem. Tak samo, jak cała ich ta miłość pomiędzy nią, a kotołakiem. Zbyt sielankowa. Za szybka. Pozostawiająca po sobie tylko pytanie: jak ona się w ogóle wydarzyła? Kiedy? Gdzie? Dlaczego?

Gdyby tego było mało, książka zawierała w sobie wiele nieścisłości. Tak wiele, że czasem trudno było zrozumieć o kim mowa.

Najlepszą rzeczą, która spotkała mnie podczas czytania, był bestariusz. Właśnie on pozwalał mi najbardziej odnaleźć się w książce. Znajdowały się w nim wszelkie stwory Onego, jakie autor postanowił umieścić w swej powieści. Gdyby nie on, w mojej głowie panowałby jeszcze większy chaos.

Rzadko w życiu zdarza mi się natrafić na książkę, którą czytając, marzę, by już był koniec. Niezwykle rzadko. Pech chciał, że pasę dobrych książek przerwał właśnie Ksin. Początek.

Czy poleciłabym tę książkę? Nie szczególnie. Czy sięgnę po kolejne części? Możliwe, że tak. Ciekawa jestem bardzo czy następny tom wygląda podobnie. Niestety pierwszy mogę podsumować tylko jednym zdanie. Do przeczytania na raz.

Pozdrawiam 🙂

A.

 Ksin-początek-ksiazka-okladka-recenzja

Dodaj komentarz