„Młoda księżniczka musi upomnieć się o tron i stoczyć bój z potężną czarownicą w decydującej rozgrywce między światłością a mrokiem.
Kelsea dorastała w ukryciu, z dala od królewskiej twierdzy, i niewiele wie o straszliwej przeszłości Tearlingu. Jej przodkowie odpłynęli z chylącego się ku upadkowi świata, by stworzyć nowy, wolny od technologii. Jednak społeczeństwo podzieliło się na trzy zastraszone narody oddające hołd czwartemu: potężnemu Mortmesne pod rządami okrutnej Szkarłatnej Królowej.
W dniu dziewiętnastych urodzin Kelsea wyrusza w niebezpieczną podróż do stolicy, gdzie ma zająć należne jej miejsce na tronie Tearlingu. Jednak zło, jakie odkrywa w sercu królestwa, popycha ją ku śmiałemu czynowi, który otwiera Szkarłatnej Królowej drogę do zemsty. Śmiertelnie niebezpieczni przeciwnicy – od skrytobójców po ludzi posługujących się najmroczniejszą magią krwi – snują plany zamordowania dziewczyny.
Kelsea dopiero rozpoczyna walkę o ocalenie królestwa. Pełna zagadek, zdrad i niebezpieczeństw droga do jej przeznaczenia jest próbą ognia, z której wyłoni się legenda… lub która doprowadzi do jej upadku.”
Wydawać by się mogło, że każda mała dziewczynka przeżywa w swoim życiu taki okres, kiedy marzy o tym, by zostać księżniczką, zamieszkać w wielkim pałacu i przebierać się w kolorowe suknie. Każda oprócz Kelsea, która zrzekłaby się korony i wszelakich dobrodziejstw z nią związanych, aby móc żyć jak zwyczajna dziewczyna. Oddana przez matkę na wychowanie Carli i Barty’emu, spędziła całe swoje dotychczasowe życie w wiejskiej chacie, żyjąc w odosobnieniu i przygotowując się do objęcia należnego jej tronu. Nie zdaje sobie tylko sprawy, że kiedy w dniu jej dziewiętnastych urodzin straż królewska zapuka do drzwi chaty rozpocznie się wielkie polowanie, w którym główną nagrodą jest jej głowa.
„Historia jest wszystkim, bo w ludzkiej naturze leży powtarzanie wciąż tych samych błędów. Przeszłość czeka, tylko by wydarzyć się na nowo”
Pozytywne zaskoczenie – tym właśnie jest dla mnie „Królowa Tearlingu”. Przed sięgnięciem po nią miałam przyjemność przeczytać różne recenzje; raz pozytywne raz mieszane, ale nigdy stu procentowo negatywne. Ta rozbieżność zachęciła mnie do jej przeczytania, ale nie robiłam sobie wielkich nadziei. Byłam jednak pewna, że nawet jeśli fabuła okaże się kiepska, chce mieć tę książkę na swojej półce ze względu na piękną, twardą okładkę, która kusiła mnie od pierwszego jej zobaczenia. Miała (ma) w sobie coś takie majestatycznego i zaczarowanego co przyciąga moje oko za każdym razem, kiedy przechodzę obok półki, na której się znajduje. Na dodatek całe jej piękno zostało przeniesione do wewnątrz, gdzie każdy rozdział rozpoczynany jest fragmentem pochodzącym z kroniki lub źródeł historycznych wspominających dzieje Tearlingu i potężnej królowej Glynn. Na dodatek ku mojej radości po otwarciu „Królowej Tearlingu” w środku znajdowała się cudowna mapa, którą koniecznie musicie zobaczyć sami!
„Prawdziwego bohatera poznaje się po tym, że najbardziej heroicznych czynów dokonuje w tajemnicy. Nigdy o nich nie słyszymy. A jednak, moi przyjaciele, jakimś cudem o nich wiemy.”
Cieszę się, że zauroczyła mnie na tyle tak okładka, ponieważ książka ta oprócz pięknej szaty graficznej ma również wspaniałe i zaskakujące wnętrze, gdzie autorka przygotowała dla nas wciągającą historię, od której nie będziecie mogli się oderwać, aż do ostatnich stron, opowiadającą o udowadnianiu własnej wartości światu, ale również (przede wszystkim) samemu sobie. Nie brakuje w niej młodzieńczych ideałów, nienawiści, okrucieństwa oraz czających się na każdym kroku intryg i niesprawiedliwości losu. Czeka was krwawa walka między dobrem i złem, kościołem i państwem, Królową Glynn i potęgą zaczarowanego Mortmesne.
Ale „Królowa Tearlingu” to przede wszystkim fantastyczni bohaterowie. Każdemu z nich Johansen stworzyła własną historię bez względu na to, czy są dobrzy lub źli, czy grają rolę pierwszoplanową czy drugoplanową, czyniąc ich tym samym bardziej ludzkimi. I to dzięki Erice możecie poznać Buławę i jego zabawnych, a także wiernych po grób strażników królowej, okrutną Szkarłatną Królową i tajemniczego Ducha, którego tożsamość zaraz po tożsamości ojca Kelsea jest największą tajemnicą, a także samą Królową Kelsea, nietypową bohaterkę będącą zwyczajną dziewczyną o przeciętnej urodzie i niezwykłej inteligencji, mająca głowę na karku, która nie boi się podejmować trudnych decyzji.
Wszystko to tworzy doskonałą całość. Jednak tutaj pojawia się pewne pytanie. Skoro jest taka doskonała to skąd te mieszane i częściowo negatywne recenzje? Otóż „Królowa Tearlingu” często jest brana za powieść młodzieżową, przez co trafia do niewłaściwego grona odbiorców, gdzie uważana jest za zbyt ciągnącą się lub nudną. Problem polega na tym, że młodzi czytelnicy w książkach młodzieżowych czytanych na co dzień rzadko mają do czynienia z naprawdę dopracowaną fabułą, pełną bogatych opisów, przez co uważają tę historię za przesadnie rozległą, choć wcale taka nie jest.
Jeśli miałabym wymienić najlepszą książkę, jaką ostatnio przeczytałam śmiało powiedziałabym, że to była „Królowa Tearlingu”. Ponieważ znalazłam w niej dosłownie wszystko, co uważane jest za kwintesencję tego gatunku. Świetną fabułę, akcję trzymającą w napięciu oraz wspaniałych bohaterów. Po prostu nie można tego przegapić! A ja z niecierpliwością czekam na trzeci tom tej trylogii.
Na koniec dla obecnych i przyszłych fanów mała informacja: otóż cała trylogia doczeka się swojej ekranizacji, a główną rolę ma zagrać (niestety) Emma Watson znana z roli Hermiony w Harrym Potterze.
„- Kim jesteś?
– Jestem powołaną śmiercią Tearlingu.”
Ps. Dla wszystkich ciekawych – drugi tom jest jeszcze lepszy!
Ps. Czy tylko ja tutaj jestem taką wielką fanką wydawnictwa Galeria Książki? Bo muszę wam powiedzieć, że wydają najlepsze książki świata!
*Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.