Choć 18. dzień grudnia tego roku już dawno za nami, to nadal pobrzmiewają echa finału Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w Katarze, który sędziowała trójka polskich arbitrów, z Szymonem Marciniakiem na czele. Świat nie jest zgodny co do oceny pracy naszych sędziów. Jedni wychwalają Marciniaka, Sokolnickiego i Listkiewicza juniora (syna Michała Listkiewicza), inni, w tym piszący te słowa, mają trochę pretensji o stronnicze sędziowanie faworyzujące Argentyńczyków. Tak czy inaczej, Polska miała swoich ludzi w finale Mundialu, co pokazało, że przynajmniej w sędziowaniu jesteśmy w światowej czołówce.

Książek napisanych przez byłych sędziów nie ma zbyt wiele, choć nie jest tak, że nie ma ich wcale. W 2002 r. we Włoszech ukazała się publikacja książkowa zatytułowana „Le mie regole del gioco”, która 3 lata później za sprawą małżonków Barbary i Romana Sosnowskich doczekała się polskiego przekładu („Moje reguły gry”, Wydawnictwo Mireki, 2005). Książkę napisał najsłynniejszy (do czasów pojawienia się Szymona Marciniaka, rzecz jasna) łysy arbiter piłkarski, Pierluigi Collina. Nasz sędzia-celebryta, a przy okazji nielubiany prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Michał Listkiewicz, także chwycił za pióro, choć nie sam. W pracy nad wydaną w zeszłym roku przez Axel Springer Polska książką „Listek. Najciekawiej jest po końcowym gwizdku” pomagali mu dziennikarze: Łukasz Olkowicz oraz Piotr Wołosik.

Obie te pozycje łatwo zdobyć. Gorzej jest z lekturą książki Marka Dabkusa i Janusza Poryckiego zatytułowaną „Z gwizdkiem przez świat”, a przedstawiającą życie i karierę sędziego mistrzostw świata 1978 r. i 1984 r., Alojzego Jarguza. Ta publikacja pojawia się sporadycznie na aukcjach internetowych. Jest wszelako jeszcze inna książka o podobnym tytule i również dotycząca polskiego arbitra piłkarskiego. Chodzi o wydany w 1984 r. przez Sport i Turystykę tytuł „Moja przygoda z piłką i gwizdkiem” autorstwa Grzegorza Aleksandrowicza (1914-1985).

Aleksandrowicz był sędzią piłkarskim (przedwojennym i powojennym), organizatorem konspiracyjnych rozgrywek piłkarskich w czasie II wojny światowej, dziennikarzem sportowym, działaczem Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz autorem i współautorem książek o tematyce piłkarskiej (w tym rzeczonej autobiografii). Jako pierwszy Polak sędziował mecz w eliminacjach Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Otrzymał dyplom honorowy Międzynarodowego Komitetu Fair Play przy UNESCO za całokształt działalności oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Nic więc dziwnego, że wyżej wspomniana książka to nie tylko życie i kariera autora, ale także masa ciekawych historii związanych z polskim futbolem od lat 30. do początku 80. XX w. I to właśnie owe historie są najmocniejszym punktem „Mojej przygody z piłką i gwizdkiem”. Interesuję się futbolem, jak niemal każdy mężczyzna w Polsce, ale nie miałem pojęcia, że np. w pierwszej edycji klubowego Pucharu Europy (dzisiejsza Liga Mistrzów) w sezonie 1954/1955 nie wystąpił mistrz naszego kraju, czyli Legia Warszawa, tylko… inna stołeczna ekipa, Gwardia (czwarta w poprzednim sezonie!).

„Gwardia dysponowała w tych czasach silnym składem, grała bardzo dobrze, a kilka jej rezultatów w spotkaniach międzynarodowych w kraju i za granicą dawało jakieś nadzieje w pierwszym oficjalnym turnieju UEFA”.
Mimo teoretycznie silnego składu, z Krzysztofem Baszkiewiczem (66 bramek w trakcie kariery w Gwardii) w ataku, Gwardia dość pechowo przegrała dwumecz z mistrzem Szwecji, Djurgardem Sztolholm. Stołecznemu klubowi nie przyniósł sukcesu i drugi występ w Pucharze Europy, rok później. Tym razem przeciwnikiem był najlepszy zespół NRD – Wismut Aue (obecnie FC Erzgebirge Aue-Bad Schlema). W pierwszym meczu w Warszawie Gwardia zwyciężyła 3:1. W rewanżu, przy stanie 2:1 dla gospodarzy wspaniałą bramkę strzelił Baszkiewicz, ale…
„Sędzia główny wskazał na środek boiska, uznając bezproblemowego gola, kiedy zastępujący nie przybyłego neutralnego sędziego, miejscowy liniowy wbiegł kłusem na murawę i zaczął coś tłumaczyć sędziemu”.

Gola nie uznano. Natomiast w niemal identycznej sytuacji dla Wismutu wątpliwości nie było, bramka została zaliczona, NRD-owcy wygrali 3:1. Zaistniała konieczność rozegrania trzeciego meczu, który skończył się remisem.

„Zgodnie z regulaminem musiała nastąpić dogrywka 2×15 minut. Odbyła się ona w prawie całkowitych ciemnościach. Wreszcie czeski sędzia Václav Korelus [żyje do dziś, ma obecnie 101 lat – przyp. J.W.] miał dość bezskutecznego wysilania wzroku za niewidoczną piłką i przerwał tę męczarnię na 8 minut przed upływem regulaminowego czasu dogrywki”.

Serii rzutów karnych wtedy nie praktykowano. Zamiast tego postanowiono… rzucać monetą. Reszka – Gwardia, orzeł – Wismut. Korelus rzucał w sumie trzy razy, bo przy pierwszych dwóch razach moneta wpadała pod stół. Wreszcie dookoła stolika zebrało się kilku grubszych działaczy, którzy brzuchami osłonili boki stołu.

„Zdenerwowany Korelus podrzucił monetę, tym razem lekko w górę. Halerz poskakał trochę na stole i stanął. Schylając się nad nim sędzia rzekł: Wismut!
Trzy mecze, łącznie 292 minuty gry i trzy losowania – oto niezwykły przebieg eliminacji w pierwszej rundzie turnieju o Klubowy Puchar Europy sezonu 1957/1958”
.

Podobnych historii jest w tej książce więcej, i choćby z tego powodu warto wydać 2 zł (słownie: DWA ZŁOTE), dodając do tego ew. koszty wysyłki, bowiem „Moją przygodę z piłką i gwizdkiem” można kupić w Internecie już za tak niewielkie pieniądze. Moim zdaniem warto.

Grzegorz Aleksandrowicz
Ur. 19.07.1914 r. – Nagórzanka, Rosja (obecnie Buczacz, Ukraina).
Zm. 06.02.1985 r. – Warszawa, Polska.
Ważniejsze funkcje: sędzia piłkarski (1936-1959), przewodniczący Kolegium Sędziów Sekcji Piłki Nożnej Głównego Komitetu Kultury Fizycznej (1953-1956), redaktor naczelny miesięcznika „Piłka Nożna (1956-1970), członek prezydium zarządu Polskiego Związki Piłki Nożnej (1958-1961).
Wybrane książki: „60-lecie piłkarstwa wielkopolskiego” (ze Stanisławem Garczarczykiem, Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne RSW „Prasa”, 1969), „Piłkarskie asy” (z Edwardem Ałaszewskim, Sport i Turystyka, 1976), „Wielki finał. Opowieść o udziale Polaków w piłkarskich turniejach olimpijskich” (praca zbiorowa, Sport i Turystyka, 1977), „Moja przygoda z piłką i gwizdkiem” (Sport i Turystyka, 1984), „12 razy o prymat na świecie” (Sport i Turystyka, 1985).
Strona na Wikiliga.pl: TUTAJ


(zdjęcie główne pochodzi z tylnej strony okładki książki; jest to karykatura autora wykonana w codziennej gazecie popołudniowej „Wieczór” w 1948 r.)

Dodaj komentarz