O „Esther” powiedziano i napisano wiele.
Przez sporą część krytyków uznana za najwybitniejsze dzieło Chwina, zręcznie wymyka się kompletnym interpretacjom, pozostawiając spory czytelniczy niedosyt… Oczywiście, mam na myśli żal, że skończywszy ostatnie zdanie ma się ochotę na jeszcze.
„Esther” to zręczna literacka żonglerka motywami, symbolami, poetyckimi chwytami, autorskimi zagraniami – słowem tym, co najbardziej swoiste i urzekające w prozie Chwina. Najbardziej znaczącym elementem powieści – elementem formalnym – jest jej poetycki charakter,
będący konsekwencją rozbudowanej opisowości, określanej przez samego autora mianem hiperrealizmu.
To cecha rozpoznawcza jego prozy, w „Esther” urastająca do rangi maniery. Chwin to przede wszystkim znakomity literacki „malarz”
władający językiem niczym najlepszy artysta pędzlem. Trącąca melancholią wizja Warszawy przełomów wieku, Wiedeń i Zurych, idealizowany Gdańsk to rama, na której Chwin rozpina swoją, powiedziałabym, filozoficzną opowieść. Jej bohaterką jest enigmatyczna panna Esther,
słuchaczka wykładów Nietzschego i przyjaciółka Nałkowskiej. Kim tak naprawdę jest? Jedni twierdzą, że ucieleśnieniem posągowego piękna (rzymski profil), inni – siłą witalną (po zagadkowej chorobie cudownie odzyskuje siły), następni – że siedliskiem demonicznych sił
(świadczyć o tym może wizyta u uzdrowiciela Wasiliewa).
Jak słusznie zauważył kiedyś Marek Zaleski, Esther to taki Chwinowy odpowiednik Weisera Dawidka Pawła Huelle – podobnie jak on wprowadza do opowiedzianej historii metafizyczne treści, by w finale w równie niezrozumiały sposób zniknąć. Mimo iż jej postać nie narzuca nam się nachalnie w trakcie lektury, cała powieść jest nią przesiąknięta, wszystkie wydarzenia w dziwny i niejednoznaczny sposób każą się z nią
łączyć. Esther zapisuje się niezwykle silnie nie tylko w życiu narratora – Aleksandra Celińskiego i jego brata, Andrzeja. Jej wpływ na losy innych bohaterów jest zastanawiający, wspomnieć by chociażby szuję Müllera czy radcę Mehlersa, opętanego darwinowską teorią ewolucji.
Jaki ma związek jej choroba z uszkodzeniem figury Matki Bożej? Albo adresowane do niej tajemnicze listy od bliżej nieokreślonej Annielise,
a relacjonujące postępujący obłęd filozofa-Dionizosa?
„Esther” przynosi więcej pytań niż odpowiedzi.
Dla mnie główna bohaterka jest przede wszystkim emblematem epoki – Andrzej czyta jej „Lalkę”, z Dałkowską i Hirsz dyskutują o „Granicy”, jej najcenniejszą książką jest tom oprawny w czerwoną skórę, a zawierający myśli ateisty z Bazylei. To właśnie w Esther skupiają się wszystkie fantasmagorie bohaterów, zawirowania światopoglądowe epoki, wreszcie wyłącznie artystyczna fascynacja Innym (świadczą o tym przede wszystkim fragmenty otwierające i zamykające powieść, wyróżnione kursywą).
„Esther” wpisuje się w metafizyczny rozdział w twórczości Chwina. Wraz z „Panną Ferbelin” zatacza krąg ku poetyce mitologizującej
rzeczywistość gdzie to, co osobne, święte, magiczne wychodzi naprzeciw banalnej codzienności, ale i – szerzej – historii. „Esther” to proza niełatwa, poetycka, wymownie ciężka, wspaniała. Współcześnie nie ma już takich pisarzy jak Stefan Chwin…