„Egzorcysta” w wersji kinowej od zawsze przeszywał mnie niesamowitym
lękiem.

 

Już jako nastolatka bałam się nie tyle aparycji Regan, co niewytłumaczalnego zjawiska, którego nastoletnia bohaterka stała się ośrodkiem. Choć demoniczne opętania to temat dość mocno eksploatowany przez współczesną popkulturę, nie zmienia to faktu, że „Egzorcysta” to dzieło kultowe i nie do podrobienia. Mam na myśli nie tylko słynną, oskarową ekranizację, ale przede wszystkim wstrząsającą powieść
Williama Blatty’ego – sugestywny zapis wypadków towarzyszących intensywnej obecności demona w ciele dwunastoletniej dziewczynki.

Gdy jakiś czas temu obejrzałam film dokumentalny o autentycznym przypadku opętania przez niematerialny byt Niemki Anneliese Michel poczułam się co nieco zagrożona. Zdanie sobie sprawy z istnienia niebezpiecznej sfery, która objawia swoją obecność w tak niszczący
sposób, poruszyło mną do głębi. Dlatego sięgając po „Egzorcystę” byłam pełna psychicznego niepokoju i jednoczesnych czytelniczych wymagań. Martwiłam się, że uprzedni seans wpłynie na lekturę, oziębi jej wymowę i stonuje przekaz. Nic bardziej mylnego. Książkowy „Egzorcysta” to jedna z najbardziej wstrząsających powieści z gatunku tych z dreszczykiem, jakie przyszło mi przeczytać. Tchnąca autentycznością,
przygnębiająca, wyzwalająca najskrytsze lęki przed nieznanym.

Stosunkowo mało skomplikowanej fabuły nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. To dzieło na tyle kultowe, że każdy musiał o nim słyszeć
w mniejszym lub większym stopniu. Oto pewnego dnia dwunastoletnia Regan MacNeil zaczyna przejawiać niepokojące objawy, wydawać
by się mogło noszące znamiona głębokiej zapaści psychicznej. W krótkim czasie okazuje się, że podłoże dziwnych zmian zachodzących nie tyle w zachowaniu nastolatki, ile w jej wyglądzie może mieć związek z rzadko dokumentowanym w historii Kościoła posiadaniem ciała przez demona. Na ratunek zdesperowanej matce i skrajnie wycieńczonej dziewczynce rusza w pomoc jezuita Damien Karras oraz ojciec Merrin. Walka nierówna, aczkolwiek do wygrania.
Przez którą ze stron?

Blatty sięgnął po temat tabu. W latach 70. XX wieku publikacja kontrowersyjnej powieści wywołała publiczny skandal, na seansach filmu
ludzie mdleli ze strachu lub z krzykiem uciekali z kina – trzeba przyznać, że historia pobudza wyobraźnię. Blatty postawił na dość proste
rozwiązania formalne, nie zawikłał nadmiernie narracji, choć wątki typowo dyskursywne, zawierające rozważania metafizyczno-religijne
przyjemnie zagęszczały i uzupełniały treść. Trudno sobie wyobrazić, jak potworną kaźń musiała przejść Regan, nawet najbardziej plastyczny opis
w moim odczuciu nie był w stanie opisać fizycznych deformacji i psychicznych tortur, jakie zaserwował dziewczynie demon.
Horror w wydaniu amerykańskiego autora zasadza się w znacznej mierze na grze emocjami, pobudzaniu wyobraźni czytelnika, bo trzeba podkreślić, że przerażających scen jest w powieści jak na lekarstwo. Coś w tym jest, że sama świadomość obecności Innego, wcielonego zła, diabła ukrywającego się w kilku wcieleniach determinuje wymowę i klimat powieści. Nie potrzeba krwi, nagromadzenia efektów specjalnych
i makabry, by przemycić poprzez skromną historię naprawdę wstrząsających treści.

Warsztatowo „Egzorcysta” broni się doskonale, choć kilka wątków zostało niedopowiedzianych (np. nie do końca wyjaśniona przez policyjnego detektywa zbieżność serii kościelnych profanacji z osobą Regan). Zarys bohaterów, ich psychologizm i wzajemne relacje zostały świetnie odzwierciedlone w obliczu dramatu, niezwykle barwnie odrysowano zwłaszcza detektywa Kindermana i Damiena Karrasa.
Powieściowe postacie wzbudzają zaufanie autentycznością i swoją niedoskonałością. Upojona sławą i alkoholem matka Regan, wątpiący
jezuita Karras, tajemniczy ojciec Merrin, małomówne małżeństwo Engstromów to bohaterowie idealnie wpasowujący się w duszną
i smrodliwą atmosferę pokoju na poddaszu, gdzie demon z piekła rodem urządził sobie lokum.

„Egzorcysta” to nie tylko kawał dobrej rozrywki. Jego siła tkwi przede wszystkich w doskonałym przemyceniu do wstrząsającej treści
uniwersalnych refleksji stawiających pytania o miejsce człowieka w odwiecznym, metafizycznym planie dziejów, o niewystarczalność siły
rozumu w zderzeniu z inną, nadnaturalną stroną rzeczywistości, o poszukiwaniu wiary, jej stracie i zwycięstwie miłości nad złem w najczystszej postaci. To nic dziwnego, że „Egzorcysta” niezmiennie wzbudza tyle zainteresowania, przejawiającego się w nieustannych wznowieniach powieści i filmowych, zazwyczaj nieudolnych kontynuacjach. Lektura wstrząsająca, przejmująca, zacierająca granice między popkulturą
a ambitnym, transcendentnym namysłem nad kondycją człowieka w nowoczesności.

 

egzorcysta-b-iext6302768

Dodaj komentarz