Pozycja znana z ekranizacji Polańskiego, wydana w „białej serii” chwilę czekała – ale zachęcony zbliżającą się dyskusją na grupie postanowiłem nareszcie po nią sięgnąć.
Niewielki tomik przenosi nas do Nowego Jorku lat 60., gdzie młode małżeństwo postanawia, wbrew ostrzeżeniom starego przyjaciela, kupić mieszkanie w Bramford, owianym złą sławą budynku, który przyciąga dziwne i złe zjawiska.
Urządzają się, poznają nieco nieszablonowych sąsiadów, z którymi Guy bardzo się zaprzyjaźnia. Wręcz podejrzanie za bardzo. Wkrótce Rosemary zachodzi w ciążę (przeżywszy przedziwny sen), a Minnie i Roman bardzo aktywnie pomagają w opiece nad przyszłą matką.
Całą historię poznajemy oczami Rosemary, niejako biorąc na siebie jej odczucia, obserwacje i podejrzenia. Ira Levin stopniowo dawkuje napięcie, wysącza je po trochu, aż roztwór staje się niemożliwie intensywny. Rosemary zaczyna zauważać spisek, łączy obserwacje, dopowiada fragmenty, podejrzewa coraz większą ilość uczestników. I choć zdroworozsądkowo nie widzielibyśmy tam demonicznego satanicznego kultu, bo przecież to jakaś szuria, nadinterpretacja, choroba psychiczna – to chcemy jej wierzyć. Rosemary jest szczera i poniekąd niewinna, a zło oplata ją swoimi mackami. W tym zwyczajnym słonecznym świecie, gdzie ludzie robią zakupy, odwiedzają sąsiadów i przeglądają magazyny o modzie i wystroju wnętrz, robią plany, remontują – nie ma miejsca na nadprzyrodzone. Znamienne, że Rosemary odeszła od chrześcijaństwa, a Guy jest antyreligijnym protestantem. Świetnie, kontrastowo i ironicznie w odniesieniu do spisku, odmalowana codzienna Ameryka, niczym z plakatu czy obrazka postępowa, nowoczesna, wygodna.
Dziecko rozwija się, matka nieustannie cierpi. Kariera Guya nabiera rozpędu. Podejrzewamy już o co tu chodzi. Zrozpaczona Rosemary odcinana jest od pomocy, zapewniana że wszystko w najlepszym porządku. Nadal jednak patrzyłem na historię jako horror sataniczny. Zapowiadana groza podłości ludzi, horroru ukrytego w ich zachowaniach ujawnia się w pełni w dramatycznym finale, gdy opadają maski i widzimy motywacje, ludzkie małostkowe cele. Najpotworniejsza jednak jest przemiana samej Rosemary, która dla ochrony dziecka skazuje świat na zagładę. Może to instynkt, ale może być to bardziej świadomy wybór, który naprawdę wstrząsa i mrozi krew w żyłach tym zbrukaniem niewinności.
Dodatkowo ciekawa zbieranina kultystów różnych ras/narodowości we wspomnianym finale wskazująca na globalny spisek przeciw ludzkości. Wspaniała, intensywna klasyka trzymająca w niesłabnącym napięciu i nie pozwalająca się oderwać aż do ostatnich stron.