Byłam wczoraj na filmie, który mnie zachwycił. Mogłabym na tym zakończyć, ale chciałabym wyjaśnić, co jest pięknego w historii chłopca, którego wyglądu boją się dzieci w lodziarni.

Tytułowy chłopak jest normalnym chłopcem. Lubi “Gwiezdne Wojny”, fascynuje się kosmosem i uwielbia fizykę. Pewnie byłoby wszystko w porządku, gdyby nie gen, który zdeformował mu twarz. Nie jesteśmy świadkami wielkiej drogi, którą Auggie i jego rodzina przeszli by wygląd chłopca był jak najbardziej “normalny”, ale widzimy, że efekt końcowy ich starań nie jest dostrzegalny (albo jest dostrzegalny aż za bardzo) przez dzieci i niektórych rodziców. Dzięcioletni Auggie jest świadomy swojej “brzydoty”, więc boi się iść do szkoły. Zresztą nie tylko on się boi. Rodzice i siostra też się boją. Jednak nie ma wyjścia, chłopiec jest zbyt inteligentny by kontynuować naukę z mamą, tym samym, chować się przed światem.

Zachwytów nad filmem jest wiele, ale po pierwsze, brawa dla Jacoba Tremblay (odtwórcy Aggiego), któremu ufałam, z zapartym tchem śledząc jego losy. Brawo dla charakteryzacji, która stworzyła Auggiemu twarz naznaczoną cierpieniem i długą drogą, która w niczym nie przypominała maski na Halloween, a przy tym (co jest ważne dla tej historii) budziła zakłopotanie. Tak, patrząc na twarz chłopca czułam zakłopotania, bo nie wiadomo, czy patrzeć, czy nie. To zawstydzające, a z drugiej strony, normalne. Ludzki wzrok przyciąga to, co niespotykane, jak sobie to uświadomię, to czuję zakłopotanie.

Brawa dla scenarzystów, którzy prawie cały film utrzymali w klimacie braku cukierokowości. Oczywiście, było poczucie humoru, był z perspektywy osób trzecich sielankowy obrazek: mama, tata, siostra, brat i pies. Na szczęście, twórcy nie zostawili nas w przedsionku, tylko zaprosili do kuchni. W tej kuchni można było dostrzec zatroskanie mamy, która poświęciła się dla syna cały swój czas, nie pozostawiając nic dla córki. Samotność córki, która czuła się zepchnięta przez rodziców na boczny tor. Ciągle żartującego tatę, który bał się o przyszłość syna. W końcu Auggiego, który był dotychczas chronionym centrum wszechświata.

Scenarzystą również należą się pokłony za przedstawienie prawdy o świecie dzieci kreowanym przez dorosłych. Żaden z bohaterów nie miał taryfy ulgowej, każdy musiał borykać się z jakimiś problemami. Każdy (nawet Auggie) zdawał test z człowieczeństwa.

Było parę wzruszających momentów, w których, co wrażliwsi wyciągali chusteczki, była złość, uśmiech, bezsilność. Nie nudziłam się.

Co mi się nie podobało? Zakończenie, które swoją sztampowością rozczarowuje, co nie zmienia faktu, że film był świetny i uważam, że każdy powinien na niego iść, żeby móc przemyśleć i uporządkować w głowie parę kwestii, które dotyczą każdego z nas.

herbaciane_roze

Cudowny-chłopak-Stephen-Chbosky-recenzja

Dodaj komentarz