Argentyna jest jednym z tych państw Ameryki Południowej, które pragnę zobaczyć. Nie bez powodu zainteresowała mnie więc publikacja Tadeusza Wodzickiego.

Miałam bowiem nadzieję, że znajdę w niej porywające opisy tegoż niezwykłego miejsca, uważałam, że czytając Argentynę, w przerwach pomiędzy kartkami będę szukać tanich biletów lotniczych i nerwowo przebierać nogami z przejęcia.

W tym wszystkim niezwykle zachęcający był również opis książki, który podwoił wręcz moje oczekiwania:

„Tadeusz Wodzicki zabiera nas w fantastyczną podróż po Argentynie – kraju ciągle mało znanym polskiemu Czytelnikowi. Nieokiełznana dzika przyroda, wędrówki po Andach, długie i niebezpieczne przejazdy samochodem wąskimi górskimi drogami, które od przepaści oddziela tylko niewielka barierka, i wreszcie miasta – tętniące muzyką wizytówki wspaniałej historii Argentyny, dla której ogromna zasługi położył zakon jezuitów (…)”.

Autor książki – Tadeusz Wodzicki jest z zawodu informatykiem, a swoją pisarską przygodę rozpoczął dopiero po zakończeniu kariery zawodowej. Czy jego Argentyna sprostała w ogóle oczekiwaniom? Czy odnajdę w książce emocje i przeżycia, które towarzyszyły autorowi w trakcie południowoamerykańskiej wyprawy?
Uważa, że Argentyna jest fantastyczna miejscem, nie wiem tylko, czy równie fascynująca jest podróż po niej z autorem książki.

Zobaczmy.

Nasza przygoda rozpoczyna się w Buenos Aires i jego dzielnicach. Do połowy książki mogłoby nam się wydawać, że stolica Argentyny jest jego jedynym, turystycznym punktem. Autor nie wspomina bowiem wówczas o żadnych innych miastach. Buenos Aires opisane jest jako jedne z najpiękniejszych miast na świecie, ważne dla artystów, którzy zresztą dumnie je sławią. Kolejnym naszym przystankiem jest Abasto, gdzie znajduje się dom Carlosa Gardela, czyli mekka dla wszystkich miłośników tańca. Kolejno autor zabiera nas do La Boca – dzielnicy tylko częściowo dostępnej dla turystów, Palermo gdzie znajduje się skrawek ojczyzny, Dom Polski i do najmłodszej dzielnicy Puerto Madero y Costnera Sur.
Z Tadeuszem Wodzickim odwiedzamy także najbardziej prestiżową dzielnicę Buenos Aires – Recolete, następnie opisywaną w Dziennikach Gombrowicza – Retiro, a także stolicę tanga – San Telmo.

Kolejna, zaprezentowana nam miejscowość – Iguazu, pokazuje, że Argentyna to jednak nie tylko Buenos Aires. Tutaj rozpoczyna się też nasza przygoda z dziką przyrodą – w tym celu odwiedzamy Park Narodowy. Ten opis rozpoczyna także nowy rozdział w książce.
Po suchych, naładowanych informacjami miastach, autor zaczyna pokazywać nam jakieś emocje. Opowiada o San Ignatio, czyli o prawdziwej roli misji jezuickich, podróży do chmur w Salcie.
Kolejnym elementem są samochodowe przeprawy autora. Otrzymujemy tu dokładne informacje, a właśnie ta niewielka część książki przypomina przewodnik turystyczny z prawdziwego zdarzenia. Wodzicki pokazuje nam bowiem, jak powinniśmy zorganizować swoją podróż.
Ostatnie chwile naszej wyprawy spędzamy w San Juan – mieście parków narodowych, Mendozie i ciekawym zwyczaju białych koszul wśród Argentyńczyków, a także Cordobie. Książka kończy się w kurorcie nad Oceanem Atlantyckim w Mar de Plata.

Druga część publikacji z całą pewnością jest lepsza od pierwszej. Opisy mają w sobie więcej życia, a nasze czytanie nie sprowadza się jedynie do przebiegania oczami po kolejnych linijkach. W tej części możemy wyobrazić sobie bowiem, że to my odwiedzamy te miejsca z Tadeuszem Wodzickim.

Jeśli nie zapadliśmy już wcześniej na nieuleczalną chorobę, jaką jest podróżowanie, to ta książka z pewnością nas do tego nie zachęci. Jeśli jesteśmy jednak zapalonymi podróżnikami, to rozpali ona jedynie naszą ciekawość do poszerzania argentyńskich horyzontów – we własnym zakresie.

Książka ta nie sprawia także, że po przeczytaniu jej, Argentyna stanie się naszą nową pozycją na liście życzeń. Fotografie autorstwa Jana Rewskiego, choć piękne i prawdziwe – z pewnością niebędące tworem photoshopa, nie są na tyle urokliwe, by przy każdej kartce zapierało nam dech w piersiach. Książka ta jest dobrym pomysłem na zimowy wieczór, byśmy choć na chwilę mogli znaleźć się w słonecznej Argentynie. Gdy jednak nasza lektura się skończy, nie będziemy rozpaleni jak po porywającym, argentyńskim tango.

Magdalena Konarska

 Argentyna-Wodzicki-okladka

Dodaj komentarz