„Kuba, wyspa jak wulkan gorąca” – śpiewał przed laty Janusz Gniatkowski. I choć od tego czasu minęło niemal 70 lat, to nadal kojarzymy to karaibskie państwo z gorącem. Gorąca pogoda, gorące kobiety, gorąca muzyka. Tu się nic nie zmieniło. Samych Kubańczyków także postrzegamy jako radosne, „słoneczne” osoby. Tak z pewnością jest w przypadku trzech najbardziej znanych przedstawicieli Kuby mieszkających w naszym kraju. Zarówno perkusista José Torres, jak i tancerz Agustin Egurrola (z matki Polki) oraz siatkarz Wilfredo Leon są bardzo pozytywnymi i lubianymi w Polsce ludźmi. Do tego grona śmiało można zaliczyć także Yaremi de las Mercedes Kordos, Kubankę, która przybyła nad Wisłę 20 lat temu i od tego czasu raczy nas tym, co Kuba ma najlepszego, czyli żywiołową muzyką.

Poniżej przedstawiam wywiad jaki przeprowadziłem z artystką z Karaibów.

Na początku wyjaśnijmy co oznaczają Twoje imiona – Yaremi de las Mercedes. Kubańczycy słyną z imion, które wcale nie są hiszpańskojęzyczne, np. Osmany, Yordanis, Yovany, Yuniel, Odelvis, Yunieska. Dużo jest imion zaczynających się na literę Y.

Moje imię Yaremi pochodzi z Meksyku, z kultury Indian, i znaczy tyle, co Wiosenny Kwiat, lub Ładny Kwiat. Imię to nie jest zbyt popularne na Kubie, bardziej można się tam spotkać z odmianą Yaremis.

Natomiast moje drugie imię (de las Mercedes) zawdzięczam wujkowi, który swego czasu był znanym wokalistą. To on podsunął to imię mojej mamie.

Jeśli chodzi o kubańskie imiona zaczynające się na literę Y, to jest u nas coś takiego jak La Generación Y, czyli okres obejmujący lata 70. i 80. XX w., w którym dzieciom nadawano imiona na literę Y. Część tych imion ma brzmienie słowiańskie, gdyż był to czas współpracy Kubańczyków z ZSRR-em, Czechosłowacją i innymi krajami bloku wschodniego.

Pochodzisz z Kuby, wyspy, która od razu kojarzy się z muzyką. Według mnie na świecie są tylko trzy takie wyspiarskie kraje, oprócz Kuby także Jamajka i Zielony Przylądek. Jak myślisz, co wpłynęło na to, że mówiąc Kuba myślimy o doskonałej muzyce?

Kuba jest pełna muzyki. Wszystko, co robimy, jest robione z myślą o muzyce. Śpiewamy i tańczymy przy każdej możliwej okazji. Kubańczycy nie mają lekkiego życia, ale właśnie ta muzyka sprawia że myślimy pozytywnie. Dużo ludzi na wyspie marzy o tym aby zostać muzykiem i móc rozwijać swoją pasję.

Chciałbym wreszcie wyjaśnić, jak to jest z rasizmem na Kubie. Słyszałem od osób, które były w tym kraju, że Fidel Castro wcale nie zlikwidował dyskryminacji rasowej, i że na Kubie im ktoś ma ciemniejszą skórę, tym ciężej ma w życiu. To prawda?

Nie zgadzam się z tą opinią. Osobiście nie znam czasów sprzed Rewolucji, bo nie było mnie wtedy na świecie, ale moja babcia opowiadała mi, że wtedy osoby ciemnoskóre miały bardzo ciężko. Były miejsca, gdzie Czarni nie mogli przebywać. Obecnie na Kubie ciężko jest każdemu, bez względu na kolor skóry.

I drugie pytanie, które zawsze chciałem zadać rodowitej osobie z Kuby: czy to prawda, że na dobrej składance CD z muzyką kubańską zawsze obok tytułu utworu i nazwiska wykonawcy powinien być dopisany gatunek muzyczny?

To bardzo ciekawe pytanie. Z tego co wiem, na okładkach płyt artystów kubańskich prawie zawsze obok nazwisk artystów i tytułu utworu jest zapisany gatunek muzyczny. Na Kubie mamy bardzo dużo gatunków muzyki i taka informacja na pewno ułatwi odbiór nagrania.

Wracając do Ciebie. W swoim CV masz występy z Buena Vista Social Club. Mogłabyś więcej o tym powiedzieć? Z którymi legendarnymi muzykami BVSC występowałaś na scenie?

Brałam udział w nagraniach trzech płyt: „Flor de Amor”, którą w 2004 r. wydała gwiazda BVSC Omara Portuondo; „Lost and Found” (2015) oraz wydanego rok wcześniej kompilacyjnego albumu „Buena Vista Social Club Presents”. Było to możliwe dzięki przyjaciółce, którą nazywam siostrą, Idanii Valdés, córce członka BVSC Amadito Valdésa. Pamiętam, że po nagraniu „Flor de Amor” pojechałam z Omarą na tournée po Kubie promujące ukazanie się płyty. Omara Portuondo jest przesympatyczną osobą, a przy okazji była także dobra przyjaciółką mojego nieżyjącego ojca.

Wystąpiłam także na wspaniałym koncercie Omary Portuondo i Ibrahima Ferrera z towarzyszeniem Orquesta Filarmónica de La Habana, który odbył się w stołecznym Gran Teatro. Byłam w gronie artystów współpracujących z Buena Vistą, takich jak właśnie Idania Valdés, Roberto Fonseca, Andrés Coayo, Fabián García Caturla czy Alfred Thompson. Cały ten okres wspominam bardzo dobrze. Było to dla mnie coś bardzo ważnego. Wszyscy traktowaliśmy się jak wielka rodzina.

Co jakiś czas Polskę odwiedza niemieckie show o nazwie „Pasión de Buena Vista”, lecz w gronie 15 artystów kubańskich, którzy tam występują nie ma ani jednej osoby z BVSC. Myślisz, że taki rodzaj mistyfikacji jest OK względem widza? Bilety na te występy zaczynają się od 199 zł, więc to niemała kwota za nieoryginalny produkt.

Co jakiś czas pojawiają mi się reklamy „Pasión de Buena Vista”. Żaden artysta z tego show nigdy nie brał udziału w czymkolwiek sygnowanym nazwą Buena Vista Social Club. To przykre, że próbuje się zmylić potencjalnego widza. Nie wątpię, że w „Pasión de Buena Vista” występują ludzie, którzy robią świetną robotę, ale to nie ma nic wspólnego z oryginalnym BVSC. Naprawdę, można było to sprzedać inaczej.

Przyjechałaś do Polski 20 lat temu, w 2004 r. Jakbyś miała w kilku zdaniach opisać najważniejsze momenty Twojej kariery muzycznej w Polsce to co by to było?

To prawda, w 2004 r. przyjechałam do Polski na zaproszenie José Torresa, żeby występować w jego zespole jako piosenkarka. W 2007 r. zdecydowałam się na karierę solową, co nie zmienia faktu, że można mnie także spotkać w różnych projektach muzycznych.

Wystąpiłam z solowym koncertem w Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej w radiowej Trójce. Zostałam zaproszona na Galę Totus Tuus oraz, w tym roku, na XIII edycję Tygodnia Kultury Polskiej na Kubie. Byłam jurorką dwóch edycji programu „Śpiewajmy razem / All Together Now”. Wystąpiłam w dubbingu polskiej wersji hitowego filmu animowanego „Moje magiczne Encanto”, gdzie śpiewałam w chórze w czterech utworach.

Poza tym cały czas koncertuję, współpracuję z Marcinem „Czerskym” Czerwińskim, a niedługo, mam nadzieję, że pojawi się moja pierwsza płyta.

Gdzie w najbliższym czasie będziemy mogli Cię posłuchać i zobaczyć?

Mój najbliższy koncert odbędzie się 14. listopada, więc już za chwilę, w warszawskim klubie Bardzo Bardzo. Wystąpię z formacją Roland Abreu & The Cuban Latin Jazz. Natomiast w Sylwestra zapraszam wszystkich do Hali Widowiskowo-Sportowej w Grodzisku Mazowieckim obok Warszawy.

Na koniec moja standardowa prośba o to, byś wymieniła 3 swoje ulubione utwory muzyczne wszechczasów i uzasadniła dlaczego to właśnie te nagrania.

Będą to utwory: „Historia de un Amor”, „Besame Mucho” i „Lágrimas Negras”. Każda z tych piosenek jest dla mnie ważna. Pierwsza z nich będzie na mojej płycie. Zawsze marzyłam o jej nagraniu. Za to „Besame Mucho” nigdy nie może zabraknąć na moich koncertach. Kiedy śpiewam ten standard widzę ogromne emocje na twarzach publiczności. Trzeci utwór to klasyka muzyki kubańskiej. Uwielbiam tą piosenkę.

Dziękuję za wywiad.

Muchas gracias.

(Zdj. ze zbioru prywatnego artystki; ilustracją muzyczną wywiadu jest utwór „Besame Mucho” w wykonaniu Yaremi Kordos i Nando del Rio na pianinie)

Yaremi Kordos
znana też jako: Yaremi de las Mercedes Kordos, Yaremi Alfonso.
Ur. – Hawana, Kuba, jako Yaremi de las Mercedes Alfonso Napoles.
Mąż: Antoni Kordos, 2 synów.

Edukacja: Konserwatorium Muzyczne im. Amadeo Roldána (Conservatorio Amadeo Roldán) w Hawanie (wokal i gitara klasyczna).

Zespoły i artyści, z którymi m.in. występowała: Omara Portuondo, Ibrahim Ferrer, José Torres, El Muso y su Gran Sonora, Giraldo Piloto & Klimax.
Strona na FB: TUTAJ
Kanał na YT: TUTAJ
Koncert Yaremi Kordos w ramach XIII Tygodnia Kultury Polskiej na Kubie: TUTAJ
Bilety na najbliższy koncert artystki: TUTAJ

Dodaj komentarz