Wywiad z NieZwykłą kobietą – redaktorką i założycielką wydawnictwa NieZwykłe – Barbarą Marszałek

niezJeżeli regularnie zaglądacie na naszego bloga lub fanpage’a, to wiecie, że najczęściej ostatnio czytam książki wydawane przez jedno z nowszych polskich wydawnictw, a mianowicie Wydawnictwo NieZwykłe. Nie będę ukrywać, że na niektóre z powieści czekałam od dobrych kilku lat, tracąc wiarę, że kiedykolwiek pojawią się na polskim rynku. I oto stał się cud. Zabić Sarai, Skradzione Laleczki, Bang (a w przyszłości i takie perełki jak Raw) zagościły na mojej półce i umiliły mi niejedno popołudnie, przypominając, dlaczego tak bardzo kiedyś zakochałam się w tych mrocznych i mocnych książkach, gdy pochłaniałam je w oryginale. A ponieważ bywam ciekawska, chciałam się dowiedzieć, kto jest odpowiedzialny za wszystkie te wspaniałe pozycje i jak wygląda praca wydawnictwa „od kuchni”. Dlatego dzisiaj przedstawiam Wam założycielkę i redaktorkę Wydawnictwa NieZwykłe, panią Barbarę Marszałek, która zechciała odpowiedzieć na moje pytania.

 

Niegrzeczne Recenzje: Czy marzyła Pani o własnym wydawnictwie od dawna, czy pomysł pojawił się nagle i po prostu go Pani zrealizowała?

Barbara Marszałek: Chyba każdy pasjonat literatury marzy o miejscu, gdzie będzie mógł wydawać takie książki, które chciałby sam przeczytać, przynajmniej w większości. Mój brat Dariusz Marszałek, z którym założyłam wydawnictwo, od dziesięciu lat prowadzi również inne –  historyczne – NapoleonV, dziś jedno z największych tego typu w Polsce. Często rozmawialiśmy o tym, żeby coś razem stworzyć w innych klimatach, bo oboje czytamy różne gatunki literackie i kochamy książki. Traf chciał, że akurat w lipcu zeszłego roku naszedrogi się spotkały, tzn. Darek miał już mniej obowiązków w wydawnictwie, a ja właśnie skończyłam projekt, nad którym pracowałam, więc mogłam podjąć nową pracę i wyzwanie. Darek napisał do mnie: „To co, otwieramy wydawnictwo?”. W odpowiedzi przesłałam mu listę książek, które czytałam kiedyś po angielsku, a które zrobiły na mnie wrażenie. Brat pozałatwiał sprawy formalne, skontaktował się z autorkami, które były zachwycone naszym pomysłem i tym, że ktoś z zagranicy w końcu je dostrzegł.

N.R.: Dlaczego akurat głównie mocna, mroczna literatura, skierowana przede wszystkim do kobiet? Czytała Pani książki tego rodzaju wcześniej, zanim powstało wydawnictwo, czy to jedynie odpowiedź na potrzeby rynku?

B.M.: Uwielbiam taką literaturę. My, kobiety, jesteśmy skomplikowane i czytamy nie tylko dosyć przewidywalne romanse. Czy taka jest potrzeba rynku? Nie do końca, bo jednak mocne, mroczne książki nie są ogólnokrajowymi bestsellerami, więc czytelniczki tego rodzaju powieści są w mniejszości. Staramy się również szukać ciekawych pozycji w innych gatunkach. Tak naprawdę ważne jest dla nas, aby książka była dobra w swoim gatunku, a czy to będzie romans, czy thriller to już sprawa drugorzędna.

N.R.: Nawiązując do poprzedniego pytania, zanim wydaliście Państwo pierwsze książki, pamiętam, że robiliście research. Zdziwiły Panią podawane przez czytelniczki tytuły, czy może znała Pani już większość z nich?

B.M.: Znałam te książki, oczywiście nie wszystkie i nie wszystkie czytałam, ponieważ wybór jest ogromny. Niektóre tytuły, takie jak na przykład Zabić Sarai, poleciły nam czytelniczki, za co jesteśmy im ogromnie wdzięczni, bo to genialna książka (i seria).

N.R.: Zastanawia mnie Państwa logo. Ma dla Pani jakieś specjalne znaczenie czy to po prostu symbol wymyślony na potrzebę wydawnictwa?

B.M.: Dmuchawiec jest symbolem wolności, nieograniczonych możliwości, przemijania i śmiertelności. Symbolizuje również szczęście, siłę przetrwania, inteligencję i otwarty umysł. Uznawany jest też za początek czegoś nowego. Stwierdziłam, że będzie najlepszy na logo naszego wydawnictwa, a samo logo zrobiła już nasza cudowna graficzka.

N.R.: Co uważa Pani za najtrudniejsze w swojej pracy? I czy łatwo w Polsce założyć oraz prowadzić wydawnictwo? Kto należy do Waszego zespołu?

B.M.: Prowadzenie wydawnictwa nie jest lekkim chlebem, w dodatku jesteśmy małą oficyną, nie mamy żadnych „pleców” i wszystko robimy sami. Problemów jest mnóstwo. Od dystrybucji po sam proces wydawniczy. Rynek jest zalewany nowymi tytułami i trzeba szukać w nim własnej niszy, wydawać to, czego inne, większe wydawnictwa nie chcą wydawać, bo ryzyko jest zbyt duże. Całe szczęście na tym rynku liczy się też kreatywność – na tym polu małe wydawnictwa mogą konkurować z tymi wielkimi. Tak naprawdę jeszcze kompletujemy zespół, staramy się zwiększyć zasięgi naszych książek. Przed nami jeszcze sporo nauki, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. W naszej drużynie jest jeszcze moja przyjaciółka, była redaktorka „Sofy” Ania Wasińska, Paweł Grysztar (zajmujący się literaturą sci-fi), redaktor techniczny Mateusz Bartel, graficzka Paulina Klimek oraz kilku tłumaczy. Podczas wakacji odbywa u nas staż Ania Kędra, studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Opolskim.

N.R.: Teraz coś standardowego. Ulubiona książka i autor, a także gatunek. I dlaczego? Co Panią ujęło w tej konkretnej pozycji?

B.M.: Mario Puzo, Ojciec chrzestny.  Bardzo lubię książki, w których mieszają się gatunki: romans, thriller, kryminał. Teraz jedną z moich ukochanych książek jest Zabić Sarai i cała seria „W towarzystwie zabójców”. Genialna fabuła i wspaniali bohaterowie.

N.R.: Z tego, co wiem, również pisała/pisze Pani opowiadania i wiersze. Wydała Pani tomik poezji Milion Kawałków. Czy ma Pani w planach napisanie powieści? Czy zobaczymy w NieZwykłe coś spod pióra (a raczej klawiatury) Barbary Marszałek?

B.M.: Tego jeszcze nie wiem, tak naprawdę teraz nie mam czasu na pisanie, zajmuję się książkami innych autorów.

N.R.: Niezależnie od poprzedniej odpowiedzi, gdyby miała Pani napisać książkę, co by to było? Mroczny romans, czy może erotyk albo romans z dużą dawką sensacji? A może coś zupełnie innego niż NieZwykłe książki?

B.M.: Oczywiście, że marzy mi się własna książka. Proces twórczy to zabawna sprawa. Siadasz, żeby napisać romans, a może z tego wyjść thriller. Tak też się zdarza. Jeśli kiedyś uda mi się napisać powieść, to podstawą dla mnie jest, żeby podobała się czytelnikom, ponieważ to oni powinni być najważniejsi dla autora.

N.R.: Łatwiej pisać czy poprawiać i redagować?

B.M.: I pisanie, i redagowanie jest trudne. Wymagają skupienia i „czystej głowy”. Pisząc opowiadania, muszę mieć również wenę. Natomiast przy redagowaniu czy korekcie tekstów trzeba bardzo uważać, aby styl był jak najbardziej zbliżony do stylu autorki, a przy tym – aby dobrze się to czytało w naszym rodzimym języku.

N.R.: Studiowała Pani na Śląsku, w Katowicach (filologię polską). Wraca Pani czasem do tego miasta? Ma Pani sentyment do tych studenckich lat? 

B.M.: Właśnie wybieram się do Katowic na festiwal Tauron i koniecznie muszę odwiedzić moją kiedyś ulubioną knajpkę Bob Cafe. Oczywiście, że mam sentyment do studenckich czasów. Uwielbiam Śląsk i Ślązaków. Kiedy przyjechałam tam, by studiować, poznałam koleżanki i kolegów, którzy są ze Śląska. Na początku miałam czasami wrażenie, jakbym przyjechała do innego kraju, kiedy na przykład koleżanka poprosiła, abym zrobiła jej klapsznitę (już teraz wiem, że to kromka z dwóch złożonych kawałków chleba z czymś pomiędzy). Albo kiedy kolega zadzwonił do mnie, informując, że: „Za dziesięć minut będzie w centrum i czeka na banę”, czyli tramwaj.

N.R.: Doskonale rozumiem. Mój mąż, który pochodzi z Małopolski, kiedy rozpoczął pracę w Katowicach miał podobne przygody. Wiadro sztromu to podstawa nie tylko na budowie.  Jak miałam kilka lat myślałam, że cała Polska mówi na tramwaj „bana”, ponieważ to określenie w moim otoczeniu było na porządku dzienny.

Przejdźmy teraz do poważniejszych tematów.

Oświęcim, miasto, gdzie znajduje się Muzeum Auschwitz-Birkenau i które jest symbolem ogromnej ludzkiej tragedii, pojawia się w jednym z Pani wierszy. Czy pochodzi Pani z tych rejonów? Jeśli tak, to czy mieszkanie tak blisko byłego obozu zagłady wpływa na klimat Pani utworów?

B.M.: Pochodzę z małej wsi Zasole, to kilka kilometrów od Oświęcimia. Ukończyłam liceum im. Stanisława Konarskiego w Oświęcimiu. Potem studiowałam i mieszkałam w Katowicach, a następnie przeprowadziłam się kolejno do Francji, Irlandii Północnej i czeskiej Pragi. Dla mojego pokolenia, które pochodzi z rejonów Oświęcimia, muzeum było tam od zawsze, a życie toczyło się obok całkowicie normalnie. To piękne miasto, z typowym małopolskim rynkiem. Klimat moich utworów to wytwór wyobraźni oraz zbieranina doświadczeń życiowych.

N.R.: Wiersze zwykle bywają bardziej osobiste niż powieści. Przelewa Pani na papier część siebie?

B.M.: W wierszach przelewam tę refleksyjną część siebie, bardziej zamyśloną. Napisać dobry wiersz to sztuka. Często wspominam słowa Jana Twardowskiego: „Kiedy myślę i nic nie wymyślę, to sobie myślę, po co ja tyle myślałem, żeby nic nie wymyślić. Przecież mogłem nic nie myśleć i tyle samo bym wymyślił”.

N.R.: Odniosłam wrażenie, że Pani utwory są raczej smutne i poruszają tematy egzystencjalne, chociaż trafiłam także na Bajkę o diabełku Fajtłapełku, która jest zdecydowanie ciepła i zabawna. Co jest dla Pani największą inspiracją przy pisaniu?

 B.M.: Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co mnie inspiruje. Żyję sobie, obserwuje ludzi, otaczający mnie świat, a kiedy mam czas i potrzebę napisania czegoś, to siadam i piszę.

Jeśli chodzi o bajki dla dzieci, to moja przygoda z nimi jeszcze się nie skończyła. Na potrzebę pewnego projektu (jego autorki znalazły mnie przez pewien literacki portal, na którym kiedyś publikowałam swoje teksty) napisałam trzy bajki dla dzieci w wieku 1-4 lat, które zostały nagrane i będą znajdować się jako audio w ręcznie szytych maskotkach przytulankach. Z tego, co wiem, będą dostępne na rynku w lecie.

N.R.: Mieszkała Pani we Francji (zazdroszczę) Irlandii (jeszcze bardziej zazdroszczę) oraz Czechach. Które miejsce jest najbliższe Pani sercu?

B.M.: Praga. Mieszkałam tam przez osiem lat i to miasto skradło moje serce.

N.R.: Jako mama dwulatka nie mogę nie zadać tego pytania: Jak zmieniło się Pani życie, kiedy została Pani mamą? Znajduje Pani czas, by poza pracą poczytać coś „dla siebie”, czy może, kiedy pracuje się z książkami, w wolnym czasie nie ma się ochoty już żadnej „pochłonąć”?

B.M.: Moje życie bardzo się zmieniło. Chyba po prostu w wieku trzydziestu pięciu lat trochę wydoroślałam. Poza pracą najchętniej oglądam filmy lub kabarety, chodzę na spacery i spędzam czas na placu zabaw z synem. Chociaż ostatnio przeczytałam Sekretne życie pszczół Sue Monk Kidd.

N.R.: Ponieważ zbliżają się wakacje, proszę nam zdradzić, jakie książki zabierze Pani ze sobą do walizki (o ile wakacje nie oznaczają także odpoczynku od czytania).

B.M.: Pojedziemy w góry, więc będzie to raczej plecak, i pewnie wezmę ze sobą próbny wydruk jednej z naszych książek.

N.R: Najbardziej szalona/NieZwykła rzecz, którą zrobiła Pani w życiu, tylko – i tu pozwolę sobie zażartować proszę nie mówić, że to założenie wydawnictwa.

B.M.: Spędziłam ulewną noc w lesie, gdzieś za Wilnem, pod niewielką folią. Śpiwór można było wykręcać. Czy to jest wystarczająco szalone?

Albo może to: Pojechałam za pracą do Belfastu z dwiema koleżankami. Nie miałyśmy nic konkretnie załatwionego: ani pracy, ani mieszkania, biletu powrotnego czy karty bankomatowej, a wspólnie miałyśmy (jeśli dobrze pamiętam) niecałe trzysta funtów.

N.R.: Świetne! Szalone przygody przynoszą najlepsze wspomnienia. 

W wydawnictwie pracuje Pani z bratem. Czy to ułatwia pracę, czy wręcz przeciwnie?

B.M.: Ułatwia. Bardzo dobrze rozumiem się z bratem, to wspaniały człowiek.

N.R.: Czy mają Państwo w planach wydawać również polskich autorów? Jeżeli tak, to będzie to ktoś już nam znany, czy raczej debiutant?

B.M.: Tak, otwieramy się na polskich autorów. Już jesienią pojawią się u nas dwa polskie tytuły – autorek, które mają już za sobą debiutanckie powieści i postanowiły związać z nami swoją najbliższą przyszłość, co nas bardzo cieszy. Zgłasza się do nas bardzo dużo polskich autorów. Chcielibyśmy w przyszłości poświęcić im więcej uwagi, ale musielibyśmy powiększyć naszą drużynę. Mamy pewien pomysł na przyszły rok, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie.

N.R: I na koniec bardzo frapująca mnie kwestia: Kiedy pojawi się Raw Belle Aurory?  

B.M.: O tak, Raw! Umowa jest już podpisana, więc na pewno się ukaże. Najpierw jednak wstrząśniemy trochę wakacyjnymi i jesiennymi premierami i jeśli tylko ten wstrząs się spodoba czytelnikom, to zimą otrzymają wisienkę na torcie.

Wszystko jest w rękach czytelników.

N.R.: Bardzo dziękuję za to, że znalazła Pani czas, aby odpowiedzieć na moje pytania. Cieszę się, że zarówno ja, jak i nasi czytelnicy, mogli dowiedzieć się czegoś ciekawego o samym wydawnictwie oraz Pani.

Meg
http://niegrzecznerecenzje.blogspot.com/

Dodaj komentarz