A było to tak: pewnego niedzielnego wieczoru uczyniłem kolejne podejście do tematu pod tytułem ćwiczenie na rowerze stacjonarnym. Zdecydowanie domagało się tego moje zdrowie. Jak zawsze w przypadku podobnych prób włożyłem sobie do uszu słuchawki i odpaliłem w telefonie komórkowym radio. Sam z siebie bardzo rzadko słucham polskich stacji radiowych, bo najczęściej we wszystkich leci biała poprockowa papka, ale przy okazji pedałowania w miejscu lubię „przelatywać” z jednej radiostacji do drugiej zatrzymując się przy najmniej drażniących ucho piosenkach. Tak też było w tym przypadku. Nie pamiętam już czego słuchałem na początku jazdy, za to dość dobrze utkwił mi w pamięci moment, w którym usłyszałem 3 soulowe piosenki pod rząd. Był to 10 kilometr pedałowania. Jeśli chodzi o wspomniane nagrania to nie miałem do czynienia z dzisiejszym soulem (choć doprawdy trudno coś dzisiaj określić mianem soulu), nie był to też r&b lat 90. XX w. To była muza lat 50., 60. i 70. XX w. Prosto ze Stanów, z Detroit, z Nowego Jorku, z Memphis. Czarny vibe najlepszego gatunku. Pomyślałem sobie, że pewnie po trzech takich kawałkach dalej będzie już mniej fajniej, a na pewno mniej soulowo. Tymczasem czarny rhythm’n’blues leciał niemal do końca mojego pedałowania. Pełną godzinę, od 19:00 do 20:00. W dodatku dowiedziałem się, że jest to cykliczna audycja nazywająca się „Sunday Soul Cellar” prowadzona w Radiu Kampus przez Jana Laskowskiego, absolutnego pasjonata amerykańskiego soulu lat 50-70. zeszłego stulecia.
Poniżej przedstawiam moją rozmowę z autorem „Sunday Soul Cellar”.

Kiedy i jak zaczęła się Twoja miłość do muzyki soul / r&b?

Wszystko zaczęło się w Anglii, gdzie się urodziłem i wychowałem. Moi rodzice przyjechali na Wyspy po II wojnie światowej. Kiedy byłem nastolatkiem to najważniejszymi rzeczami dla mnie i moich kolegów była muzyka i piłka nożna (no i rzecz jasna dziewczyny). W tamtym czasie w Wielkiej Brytanii bardzo popularny był soul oraz muzyka reggae.

Czy jest duża różnica między angielskim, którego uczyłeś się na Wyspach w szkole a tym angielskim z utworów soulowych z USA?

Jest trochę różnicy, ale w zasadzie to jest ten sam język, który słyszymy w filmach i amerykańskich programach TV.

A jak to się stało, że masz swoją audycję w Radiu Kampus?

To zupełny przypadek. W soboty w Radiu Kampus nadawana była audycja pt. „Rhythm Kultura Language”, prowadzona po angielsku przez Rory’ego Laundera. Któregoś razu spotkałem go, zaczęliśmy rozmawiać o muzyce i zostałem zaproszony do audycji jako gość. Wypadłem na tyle dobrze, że zaproponowano mi własne show.

Na antenie Radia Kampus prezentujesz głównie soul lat 50-70. XX w. Rzeczywiście są to złote lata tej muzyki. A jak według Ciebie jest z soulem dzisiaj? Czy tak samo jak z amerykańskim hip-hopem, który dziś nie jest tak dobry, jak w latach 90.?

Bardzo nie lubię krytykować współczesnej muzyki, bo dobrze pamiętam jak irytowało mnie to, gdy w czasach mojej młodości starsze osoby robiły to samo. Czasami słucham nowszych rzeczy, ale to, co mi się podoba jest często kopią stylu z lat 60. i 70. XX w. Najchętniej więc wracam do starszej muzyki, zwłaszcza że wielu utworów jeszcze nie słyszałem. Z nowszych artystów lubię np. rapera Freddie’go Gibbsa czy urodzonego w Los Angeles, zaś mieszkającego i nagrywającego w Detroit Kenny’ego Dixona Jra, znanego jako Moodymann.

Twoi ulubieni artyści soul? Taka żelazna piątka.

Marvin Gaye, Bobby Womack, Bobby Blue Bland, Curtis Mayfield, Aretha Franklin… i James Brown, Jerry Butler, Mavis Staples. W zasadzie niemożliwe jest wymienienie tylko pięciu ulubionych wykonawców.

Dlaczego według Ciebie w polskich stacjach radiowych (poza Radiem Kampus) tak mało gra się soulu, r&b, funku i ogólnie muzyki Afroamerykanów? Wszędzie króluje biały rock, najczęściej lata 80. i 90. XX – to jakiś horror, nie sądzisz?

Tak, też to zauważyłem gdy w latach 90. przyjechałem do Polski. To jeden z powodów tego, że prowadzę swoją audycję – zagrać w radiu coś trochę innego. Np. w Anglii jest cała subkultura soulowa. Tego w Polsce zupełnie nie ma.

Niedawno był Sylwester. Miejskie imprezy sylwestrowe w głównych polskich miastach wyglądały podobnie – ci sami muzycy, te same zgrane utwory. A kogo Ty zaprosiłbyś na Sylwester Marzeń (New Year’s Eve Dreams)? Może to być artysta żyjący lub nie.

Z żyjących na pewno wspomniany wcześniej Moodymann. A z tych, których już nie ma James Brown.

A jaki utwór zaproponowałbyś czytelnikom Zażyj Kultury do posłuchania w nowym roku, tak żeby zaczęli ten rok pozytywnie nastawieni do życia?

„Keep On Striving” w wykonaniu mało znanego dziś w Polsce Mosesa Smitha.

I tę piosenkę zamieszczam na dole dzisiejszego wpisu. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję i… do usłyszenia na antenie.


Jan Laskowski

Ur. Nottingham, Anglia, Wielka Brytania.
Fan muzyki soul lat 50., 60. i 70. XX w. oraz piłki nożnej; prezenter audycji „Sunday Soul Cellar” nadawanej w każdą niedzielę o godz. 19:00 na antenie Radia Kampus.
Strona audycji na FB: TUTAJ

Dodaj komentarz