Trylogia Henryka Sienkiewicza to jedna z książek mojego życia. Jak żadna inna kojarzy mi się z domem rodzinnym, spokojnymi wieczorami, z aspiracjami, bo długo byłam za mała, żeby móc po nią sięgnąć. Później okazało się, że moja Mama czytała tę książkę, gdy była ze mną w ciąży. Dlatego wielkim sentymentem darzę nasze rodzinne wydanie sprzed kilkudziesięciu lat. I chociaż miałam nie zbierać nowych wydań, gdy usłyszałam o nowym, zbiorowym wydaniu Trylogii, oczy zaświeciły mi się jak latarnie. Na oko książka waży ze trzy kilo, solidna twarda oprawa, kolorowe rysunki na początku każdego tomu Trylogii. Wydanie jest świetne, miłe oku, genialne na prezent, ale czytać można tylko w domu. Ot w święta, kładziemy się do łóżka, książka na brzuch i oddychając przeponą, to jakbyśmy robili brzuszki. Po świątecznym konsumowaniu łakoci, przyszła pora na ucztę duchową. Na pierwszy ogień, nomen omen Ogniem i mieczem.

Rok 1647, dziwny rok. Rok, który znakami szczególnymi na ziemi i niebie zapowiadał klęski. Dziwne zjawiska przyrodnicze, komety. Naród się boi. Lęk panuje zwłaszcza na rubieżach, zwłaszcza nieopodal Siczy, bo kozacy mają dosyć tkwienia pod butem Lachów. W ten czas z Krymu wraca poseł J.O. księcia Wiśniowieckiego – Jan Skrzetuski i ratuje na stepie nieznajomego. Później okaże się, że uratował i umożliwił ucieczkę na Sicz Bohdanowi Chmielnickiemu, który poderwie Kozaków do walki z Rzeczpospolitą i ściągnie do pomocy Tatarów. A jednak prawy rycerz ani na chwilę nie żałuje swojego czynu, pomóc komuś w potrzebie – sprawa honoru. I za ten honor niebiosa go wynagrodzą, bowiem jadąc do Łubniów, do księcia Jeremiego, znów będzie musiał iść w sukurs, tym razem niewiastom, którym zepsuł się wóz. Jest wśród nich córka, okrytego niegdyś infamią Wasyla Kurcewicza, który nie dożył rehabilitacji swego imienia. Jego córka wychowywana przez bratową swego ojca, jest nie tylko sławnego rodu, posażna, jest przede wszystkim doskonale piękna. Z miejsca wpada w oko Janowi, który prędko dowiaduje się, że przyjaciel Kurcewiczów – Jurko Bohun, również oddał serce młodej kniaziównie. Ukraina będzie świadkiem nie tylko wojny Kozaków z Lachami, ale również porywającej walki o kobietę.

Nie zliczę, ile razy czytałam tę powieść, ale powrót do Sienkiewicza zawsze dobrze mi robi. Zawsze zwracam uwagę na jakiś inny detal, co innego skłoni mnie do refleksji. Tylko fragmenty, gdzie popłakuję – zwykle są te same. Biedny słodki Litwin!! W tym roku byłam bardzo romansowo nastawiona, więc ujęła mnie szczególnie delikatność Bohuna. Dobra, wiem, że jest delikatny jak papier ścierny w roli chusteczki do nosa, ale jednak… Chorpyna miała rację, gdyby zachował się jak Kozak, a nie paniczyk, to byłoby pozamiatane. A Jan, chociaż taki wzór to zhańbionej panny by nie chciał. Co też stale mnie drażni. Ja wiem, że inne czasy, inne realia, ale krew się we mnie burzy. A Bohuna żal mi najbardziej, biedny, nieszczęśliwy. Ot jak pech to pech.

Jak dożyję, pewnie jeszcze wiele razy tę książkę przeczytam, chociaż to nowe wydanie mogłoby mieć lepszą oprawę korektora, bo niestety literówek sporo. A jak już ja wychwyciłam, to naprawdę. Bardzo mi się podoba to zbiorowe wydanie, litery to nie taki znowu maczek, w dwóch kolumnach na stronie, śliskie kartki. Naprawdę, warto dać w prezencie jakiemuś rodzinnemu młodziakowi, niech od małego do dobrej literatury się przyzwyczaja. Dla mnie znajomość Sienkiewicza jest obowiązkowa, a dawno nie widziałam wznowienia Trylogii bez tych dymków dla idiotów, czyli w serii lekturowej. Za wznowę – wielkie brawa!!!

Katarzyna Mastalerczyk   

Więcej o książce znajdziecie na:
http://zazyjkultury.pl/co-wspolnego-ma-trylogia-z-gra-o-tron-i-wiedzminem/

trylogia

Dodaj komentarz