Rok 2008. Do multipleksów w całej Polsce wchodzi kiczowata komedia o jeszcze bardziej kiczowatym tytule – „To nie tak, jak myślisz, kotku”, w reżyserii Sławomira Kryńskiego. Mimo niezłej obsady aktorskiej (Jan Frycz, Katarzyna Figura, Jacek Borusiński z Kabaretu Mumio) film okazał się ciężkostrawnym zakalcem. Do tego, jak najbardziej sprawdziło się stare porzekadło – „Miłe złego początki”, bo wszystko zaczyna się od świetnej piosenki zamieszczonej przeze mnie na dole wpisu. To szlagier Mieczysława Fogga, „Bo to się zwykle tak zaczyna”, w remiksie dwóch krakowskich DJ-ów, Pawła Borkowskiego i Konrada Kużmy, znanych jako The Bumelants. To był jeden z przebojów muzycznych 2008 r., zaś młodsza część widzów i słuchaczy dowiedziała się o tym, że był ktoś taki jak Mieczysław Fogg.
Pod koniec maja obchodziliśmy 115 rocznicę urodzin Mieczysława Fogla, bo tak naprawdę nazywał się Mieczysław Fogg. Śpiewane przez niego takie utwory jak: „Jesienne róże”, „Całuję twoją dłoń, madame”, „Hanko”, „Już nigdy”, „Kiedy znów zakwitną białe bzy”, „Mały biały domek”, „Nie kochać w taką noc to grzech”, „Odrobinę szczęścia w miłości”, „Ostatnia niedziela”, „Pierwszy siwy włos„, „W małym kinie” czy właśnie „Bo to się zwykle tak zaczyna” przeszły do kanonów polskiej piosenki.
W 1976 roku siedemdziesięciopięcioletni Fogg wydał autobiografię zatytułowaną „Od palanta do belcanta”. Tytuł książki jest cokolwiek mylący, gdyż mały Miecio nie grywał w popularnego wówczas palanta, zaś dorosły Mieczysław nie zatrzymał się na ariach operowych. Ale mniejsza o tytuł, oto kilka fragmentów:
„Czy zapowiadałem się na cudowne dziecko? Nie sądzę. Chociaż w spojrzeniach moich rodziców pewno można było wyczytać zachwyt, gdy już jako pięcioletni brzdąc potrafiłem – podobno nie bardzo fałszując – odśpiewać popisowo przed gośćmi sławetne „Góralu, czy ci nie żal”. To był mój pierwszy wielki szlagier”.
„Nadszedł dzień premiery. Ubrano nas w jedwabne spodnie, koszule z żabotami, namalowano nam baki, głowy ozdobiono lśniącymi sombrerami i… kurtyna poszła w górę. Nazwano nasz chór (żeby zaintrygować i zwabić snobistyczną warszawską publiczność) z hiszpańska – Coro Argentino V. Dano. Zaśpiewaliśmy, oczywiście po hiszpańsku, obie śliczne piosenki argentyńskie na tle dekoracji wyobrażającej zatokę w… Rio de Janeiro”.
„Głośnie detonacje towarzyszyły mi, gdy śpiewałem na początku Powstania na wspólnym koncercie, w budynku gimnazjum na Noakowskiego, vis-à-vis Politechniki, razem z Mirą Zimińską i znakomitą skrzypaczką Ireną Dubiską, przy akompaniamencie Tadeusza Sygietyńskiego„.
„Podczas mojego australijskiego tournée zdarzały się także momenty humorystyczne. W hotelu w Brisbane pogryzły mnie moskity. Wiedziałem, że nad łóżkiem wisi jakby lampa w muślinowym pokrowcu, ale nie zastanawiałem się, co to jest i setnie zmęczony szybko poszedłem spać. W nocy obudziło mnie straszliwe swędzenie i palenie. Zrozumiałem wtedy, że domniemana lampa kryła w sobie w moskitierę. Spuściłem ją, ale to już niewiele pomogło, bo zamknąłem się w moskitierze razem z moskitami”.
Mieczysław Fogg nazywany był „polskim Maurice Chevalierem”, „Trubadurem Powstania” albo „Solskim piosenki”. Artysta dał w czasie swojej prawie 60-letniej kariery niemal 16 tysięcy koncertów na wszystkich kontynentach. W kraju i poza Polską sprzedano 25 milionów płyt z nagraniami Fogga, co tylko potwierdziło to, że piosenkarza słusznie określono symbolem kultury polskiej XX w. Próżno szukać dziś nad Wisłą wokalistów choćby trochę zbliżających się poziomem do Mieczysława Fogga. Tym większy należy się szacunek polskiemu Chevalierowi.
Mieczysław Fogg
Prawdziwe nazwisko: Mieczysław Fogiel
Ur. 30.05.1901 r. – Warszawa, Cesarstwo Rosyjskie (obecnie Polska).
Zm. 03.09.1990 r. – Warszawa, Polska.
Żona: Irena Jakubowska, syn Andrzej (ur. 1927).
Wybrane płyty: „Mieczysław Fogg – piosenki” (1955), „Mieczysław Fogg – The Favorite of Warsaw” (1959), „Mieczysław Fogg śpiewa piosenki swojej młodości” (1960), „Wspomnienia dawnych dni” (1965), „Zapomniana piosenka” (1969).
Ważniejsze utwory: „Bo to się zwykle tak zaczyna”, „Jesienne róże”, „Kiedy znów zakwitną białe bzy”, „Nie kochać w taką noc to grzech”, „Odrobinę szczęścia w miłości”.