Do tej pory Turcja kojarzyła mi się przede wszystkim z tureckim kebabem. Okazuje się jednak, że kraj ma dużo więcej do zaoferowania, a kupienie tam kebaba nie jest tak prostą czynnością, jak nam się obecnie wydaje. Ponadto danie to wygląda w Turcji zupełnie inaczej niż te sprzedawane u nas.
„Im bardziej mają smutne życie, tym bardziej chcą oglądać bohaterów, którym się nie wiedzie. Mam trudne życie, więc obejrzę chętnie serial o kimś, kto ma jeszcze gorzej.”
Witold Szabłowski w sposób przystępny opowiada o kraju półksiężyca, przedstawiając fakty okraszone historiami różnych ludzi. Na kartkach nie ujrzymy tej turystycznej strony Turcji, a jej prawdziwe oblicze. Wraz z autorem zapuścimy się poza granice pięciogwiazdkowych hoteli, rozejrzymy się po konserwatywnych rejonach, poznamy również ludzi, którzy chcą przyjąć zachodnie zmiany.
„Mój kraj za wszelką cenę chce być zachodni i nowoczesny. Zrobiliśmy wszystko, żeby się Wam przypodobać. Pół wieku temu wysłaliśmy wojska do Korei, żeby Amerykanie się z nami liczyli. Co dostaliśmy w zamian? Nic! Nawet wiz nam nie znieśli. Ubieramy się w dżinsy, robimy filmy na wzór waszych. A wy ciągle przyjeżdżacie i kręcicie nosami.”
Książka dzieli się na luźne przemyślenia dotyczące tureckiej kultury, poprzedzone konkretnym słowem tworzącym osobisty słownik turecko-polski stworzony dla nowego wydania przez samego autora oraz na konkretne historie opowiedziane słabym głosem mieszkańca. Mowa tutaj między innymi o Salihy Ermez i Ayşe Tükrükçü – byłych prostytutkach sprzedanych do domów publicznych, czy o Mehmet Ali Ağca – zabójcy z miasta moreli.
„Wiecie, jakim jesteśmy silnym krajem. Że parę lat i będziemy mogli całej Europie spuścić łupnia. Więc promujecie: prezerwatywy, małżeństwa gejów, seks bez zobowiązań. Wszystko, żebyśmy mieli mniej dzieci. (…) W Turcji żadne dziecko głodne nie chodzi. Islam każde nam dbać o biednych. I dbamy.”
Z reportaży dowiemy się przede wszystkim, że Turcja to naród niezwykle dumny ze swojej historii. Boi się przyjąć nadchodzące zmiany, bo uważa, że Unia za bardzo będzie próbowała angażować się w ich sprawy, że zniszczy w nich ten tradycjonalizm i przywiązanie do obowiązujących w kulturze zasad. W nas nie podoba im się na przykład to, w jaki sposób traktujemy kobiety. Niektórym nie podoba się to, że kobiety mają tak dużo praw, inni natomiast pragną tych zmian, by przestać być krajem zacofanym.
„Co drugi mężczyzna deklaruje, że zdradza żonę i partnerkę. Ale tu dane się zgadzają, bo aż osiemdziesiąt jeden procent tureckich rozwódek jako powód rozejścia podaje zdradę męża.”
W tekście co najmniej dwa razy pojawił się zarzut w stosunku do Witolda Szabłowskiego – „Nie zrozumiesz tego. Nie jesteś Turkiem”. I to prawda. Tych relacji pomiędzy mężczyzną a kobietą nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
„İpek Çalışlar za swoją książkę zapłaciła cenę, jaką w Turcji płaci niemal każdy autor piszący o tematach tabu. Została oskarżona o obrazę Atatürka i stanęła przed sądem.”
Szabłowski przedstawia nam wewnętrznie sprzeczne obrazy kraju. Turcja przedstawiana jest w dwojaki sposób, bo i mieszkańcy mają odmienne nastawiania. W książce autor zderza ze sobą jakby dwa światy, by ukazać nam prawdziwy dualizm tego kraju.
Przeczytamy nie tylko o tym, że herbata jest narodowym napojem, a rozmowa bez niej jest jak niebo bez księżyca. Przeczytamy również o potrawach, w których ten kraj się specjalizuje. O alkoholu, który zagryzany jabłkiem jest znośny, natomiast wypity bez – potrafi wywołać wymioty. Przeczytamy o gościnności i grzeczności Turków, zarazem posłuchamy o dobrze prosperującym złodziejstwie, oszustwach i naciąganiu.
„Wiesz, dlaczego Pamuk dostał Nobla? Bo szkaluje naród turecki! Śmieje się, że jesteśmy dumni z historii. Że wciąż wspominamy wielkie zwycięstwa naszej armii. Albo że nie umiemy znaleźć sobie miejsca między Wschodem a Zachodem. Pisarze powinni wspierać to, co w narodzie piękne. A on się śmieje z tego, co w nas małe. Ale najbardziej mnie boli, że szkaluje Atatürka.”
Nigdy nie byłam w Turcji. Nigdy nie miałam okazji, by zagłębiać się bardziej w ten oddalony i niedostępny dla mnie świat. Jednak czytając książkę Witolda Szabłowskiego miałam ją na wyciągnięcie ręki. Czułam się, jakbym towarzyszyła mu w tej niespodziewanej podróży przez nieznane rejony, jakbym wychwytywała wraz z nim kulturowe smaczki. Polecam taką podróż z niecodziennym przewodnikiem, jakim jest autor. Niecodzienny, bo nie pokaże Wam największych i najładniejszych zabytków, a raczej opowie o miejskich legendach, o początkach tego kraju, o ciekawych historiach jego mieszkańców, które niekiedy bawią, by innym razem przerażać.
Klaudia Nadolna
(zksiazkadolozka.pl)