Rozmowa z Riyą Sokół – wokalistką, autorką tekstów, ale także sex coacherką i organizatorką treningów survivalowych.

Czym jest dla Ciebie nagość?

Nagość jest dla mnie odzwierciedleniem mojej relacji ze sobą. Relacja z nagością pokazuje, gdzie siebie kocham, a gdzie odrzucam. Dopóki nie zaakceptujesz swojej nagości, nigdy nie pokochasz siebie.

Pierwsze pytanie nie było zadane bez powodu. W Twoim najnowszym teledysku „Awaken as Love” widać Cię nagą. Nie jest to kolejna zawoalowana nagość, tzn. taka gdzie wiemy, że wykonawczyni jest bez ubrania, ale tak naprawdę tego nie widzimy. Nie miałaś oporów przed rozebraniem się?

Nie (śmiech)

Wcześniej występowałaś jako Pati Sokół. Skąd wzięło się imię Riya?

Przeszłam przez bardzo długi i żmudny proces leczenia się z ciężkiej choroby. Pod koniec procesu (choć wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to koniec) dowiedziałam się od jednego z moich lekarzy medycyny alternatywnej, że aby go domknąć muszę pożegnać przeszłość i małą dziewczynkę, która ukrywała się pod imieniem Pati rządząc trochę moim życiem. Dostałam nowe imię, nową tożsamość, nowy paszport, nowy certyfikat urodzenia… Było to trudne, ale faktycznie, po 1,5 roku leczenia okazało się, że jestem zdrowa. Nigdy nie dowiem się, co by było, gdybym tego imienia nie zmieniła. Od 4 lat jestem zdrowa. Jestem Riyą i nie walczę już z tym. A czy to był dobry ruch? Stawką było moje zdrowie, więc nie ma o czym dyskutować.

Odwiedzających Twój profil na Facebooku wita motto „Nature – the inspiration”, pod którym ja, jako zadeklarowany naturysta także mógłbym się podpisać. A jak to wygląda u Ciebie? Natura jest w Twoim przypadku inspiracją twórczą czy chodzi o szerszy zakres, o inspirację do życia i działania?

Ostatnio rozmawiałam z moim partnerem o tym, że bycie Artystą to praca, z której się nigdy nie wychodzi. To nawet nie jest freelance. To 24h na dobę ze sobą, ze swoją naturą. Naturą artysty. Więc trudno mi rozdzielić, gdzie kończy się twórczość, a zaczyna “życie i działanie”. Trochę to wszystko jest tym samym.

Ale natura jest też częścią 10-dniowego treningu survivalowego, który prowadzę. Wychodzi się samotnie na 4 dni i 4 noce do lasu, bez namiotu i bez jedzenia, i właśnie tam znajduje się odpowiedzi na wszystkie pytania. Przeszłam ten proces 3 razy, i uważam nie ma potężniejszego nauczyciela niż las czy pustynia. Wszystkie odpowiedzi zawsze znajduję właśnie tam. Prawda jest taka, że mogę mieć największego doła na świecie, ale jak pójdę do lasu, spojrzę na te drzewa, na magię zachodu słońca czy mrówek w trawie, to wszystko nabiera innego kształtu. To jest dowód na istnienie cudów, i to tuż obok mnie.

Pośród ulubionych artystów wymieniasz m.in. Marinę Abramović, performerkę, której nie trzeba przedstawiać. W swoich dziełach Abramović często dochodzi do granicy między sztuką a czymś, co niektórzy określają już pornografią, jak choćby w „Balkan Epic”, gdzie widzimy m.in. masturbującego się mężczyznę. Ja ciągle uważam, że jest to sztuka, a jakie jest Twoje zdanie?

Bardzo dużo pracuję w temacie seksualności. Prowadzę o niej wykłady i warsztaty na całym świecie. Zachęcam ludzi między innymi do masturbacji, która, nawiasem mówiąc, jest częścią mojego autorskiego rytuału “Selflove ritual”. Śmierć, nagość, oddanie sztuce – to wszystko jest mi bardzo bliskie, więc mnie osobiście nie szokuje to, co robi Abramović. Przeciwnie, ona wyzwala mnie z kolejnych warstw mego wstydu i moich przekonań. Ona mnie inspiruje, ale też i prowokuje.

Patrząc na Ciebie w teledyskach i na zdjęciach na Twojej stronie widać pewien rodzaj radości, która od Ciebie bije. Człowiek od razu myśli „O, to bardzo pozytywnie nastawiona do świata osoba”. To efekt pracy nad sobą, ćwiczeń tantrycznych czy może zawsze taka byłaś?

Ani nie zawsze taka byłam, ani nie zawsze taka jestem. Pokazuję także ból i smutek. Robię to aby pokazać ludziom że trudne emocje są częścią życia. Nie nauczono nas ich akceptować. W social mediach łatwo stworzyć nieautentyczny wizerunek. Pracuję z ogromną ilością kobiet i młodzieży, dla których Instagram jest wyrocznią. Te osoby wpadają w depresję przez social media, bo widzą, jak wszyscy celebryci mają uśmiechnięte, pełne sukcesów życia, a oni miewają złe dni. Zaczynają myśleć, że coś jest z nimi nie tak, i kończą w bardzo trudnych stanach emocjonalnych, czasami nawet z depresją.

Piosenek „Awaken as Love”, „Neverland” czy „Dancer” nie można usłyszeć w komercyjnych stacjach radiowych ani zobaczyć w MTV czy ESKA TV. Zamiast tego widzimy i słyszymy tam te same utwory po kilkanaście razy na dobę. Nie denerwuje Cię to, że przeciętny Kowalski nie ma szans natknąć się przypadkowo na jakiś kawałek śpiewany przez Riyę Sokół i zainteresować się później artystką?

W swojej karierze miałam trzy poważne propozycje dzięki którym mogłabym zaistnieć w stacjach radiowych i na pierwszych stronach gazet. Ale zawsze szedł za tym “deal”, jakiś gruby kompromis z mojej strony, na który nie umiałam się zgodzić. Musiałabym udawać kogoś innego. Nie jestem przeciwna dealom, lecz cały czas czekam na taki, przy którym będę mogła przemycić chociaż cześć siebie.

Na koniec rozmowy tradycyjnie proszę o podanie Twoich trzech ulubionych utworów muzycznych wszech czasów. Taka żelazna trójka.

Proszę bardzo:
„Circle of life”Elton John
“Imagine”John Lennon
„Both Sides Now”Joni Mitchell

Dziękuję za rozmowę i poświęcony mi czas.

(Zdjęcia pochodzą ze zbiorów artystki. Ilustracją muzyczną na dole wpisu jest utwór Riyi Sokół pt. „Nawet gdy pada deszcz”)


Riya Sokół

Ur. jako Patrycja Sokół – 07.12.1981 r. – Warszawa, Polska.
Wydane płyty: „Neverland” (2014), „Nie’doskonałe” (2017), „I’mperfect” (2017).
Wybrane utwory: „Neverland” (2014), „O sobie samej” (2017), „Lokah Samastah Sukhino Bhavantu” (2019), „Awaken as Love” (2019), „Nawet gdy pada deszcz” (2019).
Strona internetowa: TUTAJ

Dodaj komentarz