Moja babcia, Zofia Dzierzkowska ma 91 lat. W czasie II Wojny Światowej będąc młodziutką kobietą; była w oddziale łączności
„Pająk” w Armii Krajowej (okręg lubelski).
Jej specjalizacją była właśnie wspomniana łączność, obsługa i dbanie (odpowiedzialność) o łącznicę. Takie sceny dzisiaj młodzież poznaje
jedynie na zabawnych komediach.
Trudno obecnie młodemu człowiekowi wyobrazić sobie zapewne; ile waży sama łącznica. Ile waży targana w słońcu, w wycieńczeniu,
w stresie… Moja babcia brała udział jako pomocnik w sporej bitwie na Lubelszczyźnie.
Dziś chciałem jednak opowiedzieć epizod, który przytrafił się mojej babci już w czasie okupacji, w samym Lublinie. Ulica Zamojska.
Środek dnia. Babcia z jednego punktu konspiracyjnego przenosi granaty do innego punktu konspiracyjnego.
Armia Krajowa była jedną z największych, najpotężniejszych i najlepiej zorganizowanych armii podziemnych w historii świata. Jej struktury, dopracowanie w miarę możliwości szkolenia, najdrobniejszej organizacji nawet drużyny, a także odwaga szeregowych żołnierzy stanowiły
o jej wyjątkowej sile i sprawności w najcięższych momentach i do samego końca II Wojny Światowej.
A więc babcia – wtedy młodziutka dziewczyna – idzie z granatami ukrytymi po prostu w koszyku, w rzeczach, dochodzi do ulicy Zamojskiej
i zaczyna nią iść. Zamysł polegał na tym, że taka ładna dziewczyna zostanie szybciej i łatwiej przepuszczona niż „podejrzany” mężczyzna.
W grę zawsze jednak wchodziło ogromne ryzyko: przypadkowej kontroli, łapanki, patrolu, który może się taką kobietą z koszykiem zainteresować. Nie muszę chyba podkreślać, jak i czym karali Niemcy wpadkę z bronią lub granatami. Babcia zaczyna iść ulicą Zamojską…
Wtem daleko z przodu pojawiają się Niemcy w większej liczbie. Podjeżdżają samochody, ciężarówki i żołnierze szybko wyskakują i ogarniają ulicę…

Babcia widzi to z daleka. Strach, paraliżujący strach. Jako odpowiedzialny żołnierz kochający Polskę miłością „przedwojenną” (wpojoną przez rodziców, umiłowany kraj); żarliwą i wielką – nie pozwala sobie na „luksus strachu”. Myśli nie tyle o sobie, co może się z nią stać… Ale o tym jakie ma zadanie. Myśli: „Mój Boże, Niemcy nie mogą znaleźć granatów. One nie mogą wpaść w ich ręce.” Babcia wie także, że odwrócenie się i nagła ucieczka jest ryzykowna. Że zostanie to zauważone nawet z daleka. Wie także, że porzucone gdziekolwiek granaty ukryte w koszyku mogą mieć makabryczne konsekwencje. Mogą spowodować wściekłość Niemców; łapankę, rozstrzelanie ludzi za karę, dla przykładu.
No i granaty były drogocennym, bezcenny towarem. Babcia chwilę zmaga się z obawami, bije z własnymi myślami; co robić?
Zbiera się w sobie i stara się opanować. Stara się być spokojna. Niemcy blokują ulicę i przepuszczają tylko po sprawdzeniu dokumentów
i kontroli. Niektórych dokładnie sprawdzają, obszukują. Babcia widzi to z daleka. Podchodzi do kiosku. I mówi zaciśniętym, znaczącym głosem. Proszę pana; ja to panu tutaj zostawię i potem po to wrócę. Spojrzenie. Jedno z najważniejszych spojrzeń w jej życiu. Pan odwzajemnia się podobnym – bardzo poważnym spojrzeniem i kiwa głową ze zrozumieniem.
Ten Pan ukrył ten koszyk z granatami, a babcia szczęśliwie poszła i przeszła przez kontrolę. Niemcy puścili ją dalej.
Następnego dnia babcia odebrała koszyk od Pana z kiosku.
Ci ludzie na co dzień ryzykowali zdrowie i życie wieloma nawet drobnymi czynami, sprawami, sytuacjami. Nie przejmowali się ryzykiem utraty życia, bo w imię walki o ojczyznę dla siebie i przyszłych pokoleń znajdowali w sobie odwagę olbrzymią, siłę działania niesamowitą.
Szanujmy Ich; póki żyją. Szanujmy pamięć poległych, już zmarłych kombatantów.
Pamiętajmy o tym, o Nich.
                                   Opisał: wnuk Zofii Dzierzkowskiej: Maciej.

Dodaj komentarz