Karolina Kozioł w swojej debiutanckiej książce przedstawia zapiski z podróży do brazylijskich slumsów. Pojechała tam kręcić film o prawdziwej Brazylii – skrupulatnie schowanej przed oczami turystów. Brazylii pełnej biedy, przemocy, korupcji i… marzeń. To właśnie o marzenia autorka pytała swoich rozmówców. Czy udzielone przez mieszkańców faweli odpowiedzi mogą nas czegoś nauczyć?
Książka zainteresowała mnie głównie ze względu na temat, o Brazylii a tym bardziej o fawelach nie wiem zupełnie nic. Dodatkową zachętą był fakt, że patronat nad tytułem objęły blogerki, z którymi często mam podobne zdanie na temat przeczytanych książek. Trzecim argumentem była grubość tej pozycji – zaledwie 80 stron, łącznie ze zdjęciami. Zdecydowałam się więc zapoznać bliżej z relacją autorki.

Początek

Warto zacząć od tego, że w mojej ocenie książka bardziej niż reportaż przypomina zbiór notatek z pobytu autorki w Brazylii. Notatek krótkich, pisanych prostym, potocznym językiem, dotyczących wydarzeń, które w jakiś sposób wyróżniały się na tyle, by napisać o nich parę zdań. Na początku dowiadujemy się, że piątka 22-latków studiujących w Wielkiej Brytanii postanowiła wyjechać do Brazylii nakręcić reportaż i przeżyć przygodę. To nie była pierwsza podróż autorki, ani pierwsze kroki z filmem. Cała grupa miała świadomość, że fawele to niebezpieczne miejsce, zwłaszcza dla gringo. Jak się okazało, co innego mieć świadomość zagrożeń, a co innego zobaczyć to na własne oczy – grupa ostatecznie się rozpadła. Mimo to udało się autorce nakręcić materiał, i zapytać mieszkających tam Brazylijczyków jakie jest ich największe marzenie.

Fawele

Niecodzienny pomysł na pierwsze pytanie zadane ludziom, którzy żyją w obliczu permanentnej wojny z policją, bojących się utracić to prawie nic, które posiadają. Jeden, dwa pokoje, płot z kartonu. I rodzinę, o rodzinę boją się najbardziej, bo śmierć nie jest czymś abstrakcyjnym, jest tam czymś codziennym, prawie oswojonym. Nie dziwi więc fakt, że większość z nich marzy o lepszym, normalnym domu czy bezpieczeństwie najbliższych. Zaskakująca natomiast była odpowiedź tych ludzi na pytanie: czy jesteś szczęśliwy? Jak mieszkańcy faweli definiują szczęście? Czy tworzą wspólnotę, czy raczej walczą między sobą? Jak wygląda wojna z policją i dlaczego tak bardzo boją się jej mieszkańcy? Jak wyglądają różnice między slumsami w Rio, a w innych miastach? Odpowiedzi na te pytania zapisała Karolina Kozioł.

Plusy…

Na plus muszę zaliczyć sposób, w jaki autorka opowiada o tym, co zobaczyła i czego doświadczyła rozmawiając z ludźmi o marzeniach i szczęściu wobec wszechobecnej nędzy panującej w fawelach. Czuć z jej słów autentyczną pasję, miłość do tego, co robi, mnóstwo wyczucia i empatii względem rozmówców a także wiele odwagi. Tej ostatniej potrzebowała na pewno sporo, by iść z kamerą ze swoją europejską (braną za amerykańską) twarzą w rejony, z których po prostu mogła nie wrócić. Był taki moment w trakcie lektury w którym można było wyczuć, że sytuacja autorkę przytłoczyła, a los jej rozmówcy był zbyt ciężki, by nawet ogromne pokłady optymizmu mogły coś pomóc. To właśnie wtedy ta historia mnie kupiła – sceną udowadniającą, że nie o wszystkich da się po prostu opowiedzieć.

…i minusy publikacji

Mimo tych wszystkich wymienionych przeze mnie zalet książka nie jest jednak idealna. Przede wszystkim rozczarowuje jej długość. Poruszone wątki aż proszą się o rozwinięcie, opatrzenie większą ilością opisów czy dialogów między członkami ekipy filmowej. Zbyt lakonicznie podane zostały powody rozpadu grupy, czytelnik chciałby poznać bliżej relacje w niej panujące i trudności, które wynikły po odejściu od projektu części osób. Samo wydanie w kilku miejscach wymagałoby ponownego rzucenia okiem przez korektę. Czarno-białe zdjęcia w jakiś sposób dopełniają treść książki, choć dużo większe wrażenie zrobiłyby na mnie w kolorze. Podróż odbyła się w czasie, kiedy Brazylia przygotowywała się do letnich igrzysk w Rio, rozpoczęła się w maju, ale nie odnalazłam informacji ani ile tygodni trwała, ani kto ją finansował. Tu też przydałyby się informacje chociażby o cenach produktów spożywczych, pokoi, taksówek i tym podobnych rzeczy, na które składa się podobna wyprawa.
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń jestem zadowolona, że zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę. Mogłam dzięki lekturze zobaczyć inny świat, poczytać o prawdziwych ludzkich problemach i poczuć podróżniczą pasję oraz chęć poznawania świata przez autorkę. Czekam z niecierpliwością na film z tej podróży, a zainteresowanych odsyłam do obejrzenia jego zwiastuna.

Dorota Kopeć

poszukiwacz-marzen-z-kamera-okladka

Dodaj komentarz