Prawie każdy z nas codziennie używa perfum. Pozwalają one zmienić nasz własny zapach na coś innego, coś wyjątkowego. Idziemy do sklepu i wybieramy godzinami najbardziej odpowiadające nam zapachy. Jeśli tylko nas stać, stoimy przed półką z najdroższymi pachnidłami, jakie są w sklepie, dumnie unosząc głowę. Jednak jeżeli nie możemy pozwolić sobie na tak drogi wydatek, spoglądamy tęsknie na tę najwyższą półkę i szukamy czegoś nietypowego wśród tych tańszych. Przyznajcie – czy tak właśnie nie jest? Sama uwielbiam różnego typu zapachy i zwracam wyjątkową uwagę na swoje odczucia. Kilka wieków temu też tak było… Tylko na świecie chodził wybitny perfumiarz – Jan Baptysta. Miał niesamowity talent i postanowił go wykorzystać. Chciał stworzyć najpiękniejsze perfumy, jakie mogą być na świecie. Czy udało mu się to? Jaką drogę wybrał? Co z tym wszystkim ma wspólnego seria morderstw na młodych kobietach?
O „Pachnidle” usłyszałam po raz pierwszy od swojej polonistki z gimnazjum. Opowiadała o tym filmie z pasją, co przyciągnęło moją uwagę. Postanowiłam, że obejrzę kiedyś tę ekranizację. Jednak jak to u mnie bywa, szybko zapomniałam o produkcji, lecz w liceum znowu obiła mi się o uszy. „Pachnidło” zbiera naprawdę pozytywne opinie, co ostatecznie zachęciło mnie do obejrzenia filmu. Wiele również słyszałam o książce, którą też planuję przeczytać. Tymczasem jakie mam odczucia po ekranizacji?
Motyw jest niezwykle rzadko spotykany. Nikt raczej nie porusza tematu perfum, a jeśli nawet, to w kwestii ich zapachu, a nie procesu powstawania. W tym filmie jest zwrócona uwaga przede wszystkim na ten aspekt, co bardzo miło mnie zaskoczyło. W dodatku akcja odbywa się w czasach, które od lat mnie intrygują. Jest to bardzo ciekawe połączenie – XVIII wiek, niesamowite zapachy i pewien morderca, który chce spełnić swoje jedno marzenie… Nie brzmi intrygująco?
Fabuła jest naprawdę wciągająca. Mimo faktu, że nie mogłam obejrzeć całej produkcji jednego dnia, nie mogłam się doczekać, kiedy poznam zakończenie. Cały czas zadawałam sobie pytania, jak ta historia się skończy. A muszę przyznać, że była bardzo nieprzewidywalna. Byłam pewna, że udało mi się przewidzieć kolejny ruch Jana, gdy tymczasem byłam zaskakiwana przez kolejne nieprawdopodobne wydarzenie. Nie mogłam znaleźć schematu, co mnie irytowało, ale w ten pozytywny sposób, który wydobywa pokłady niekończącej się ciekawości.
Jest to dość znany horror i nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czyżby miały się pojawić tajemnicze demony, które będą wysysać ludzką krew? To nie tego typu film. Nie ma tu żadnego dreszczyku strachu, czy zniecierpliwienia. Na pewno nic dziwnego nie wyskoczy zza muru. Jednakże nie zmienia to faktu, że ekranizacja jest na swój sposób przerażająca. Opowiada historię, która przynajmniej częściowo mogła się wydarzyć. A może się wydarzyła… Właśnie to sprawiło, że rozumiałam, dlaczego właśnie tak się dzieje. Jak już wspomniałam, nie byłam w stanie przewidzieć kolejnych wydarzeń, ale potrafiłam je zaakceptować, mimo że były wstrząsające. Zdałam sobie sprawę, że nic już nie mogło zatrzymać mordercę, a najgorsze, że wiedziałam, dlaczego właśnie tak postępuje.
Główny bohater – Jan – od razu przykuł moją uwagę. Jest to wyjątkowo rozbudowana postać, która posiada w sobie dużo cech pozytywnych. Zaskakujące, jak umiał je wykorzystać do czynienia zła. One potrafiły wytłumaczyć każde jego zachowanie, budząc przy tym podziw, ale również obrzydzenie. Wydawał się niesamowitą postacią, która wprowadza wiele do życia spotkanych ludzi, a tak naprawdę niósł za sobą śmierć. Jest to bardzo głęboko poruszona symbolika, dająca wiele tematów do rozważań.
Jednakże aktor odtwarzający rolę głównego bohatera nie przykuł mojej uwagi. Na pewno nie grał źle, ale nie wyróżniał się też niczym szczególnym. Jestem pewna, że pod pewnym względem zawiódł. Bez wątpienia była to wyjątkowo trudna rola, dająca pole do popisu, ale niestety niewykorzystana przez Bena Whishawa. Pojawiły się też wiele epizodycznych postaci, lecz na żadną nie zwróciłam większej uwagi.
Spodziewałam się czegoś innego po „Pachnidle”, jednak ostatecznie mam bardzo dobre odczucia. Pozytywnie mnie zaskoczył swoją oryginalnością i rozbudowaną fabułą. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że wiele ludzi może mieć odmienne zdanie. To nie jest film dla każdego.