Druga Wojna Światowa była jednym z najtragiczniejszych doświadczeń dla Europy. Minęło już wiele lat, ale emocje wciąż nie wygasają. Co więcej, II WŚ stanowi niewyczerpane źródło zarówno dla pisarzy, jak i dla filmowców. Cieszy mnie, że twórcy nie skupiają się wyłącznie na tworzeniu wyimaginowanych sytuacji i żyć, wtłaczając swoich bohaterów w dostosowane do potrzeb tło wojenne, a sięgają głębiej do relacji świadków, wspomnień, raportów i odtwarzają dla nas jakiś fragment tej smutnej historii. Ludzie, którzy nie żyli w tamtych czasach, nie doświadczyli tego ogromu skrajności, tego konfliktu również wewnętrznego, nie będą mogli ocenić, co można uznać za sukces, a co za porażkę. Właściwie nie jestem przekonana co do tego, czy mamy prawo do wydawania jednoznacznych ocen, zarówno wobec ludzi, jak i ich działań na różnym szczeblu. Zrozumienie tego, co się działo nie tkwi bowiem wyłącznie w politycznej propagandzie, która oczywiście miała duże znaczenie, tkwi w ludziach postawionych w sytuacji kryzysowej, właściwie w sytuacji bez nadziei.

Próbę przybliżenia, jednego z bardziej znanych wydarzeń z 1940 roku, podjął Joshua Levine, a za nim również Chris Nolan. Pierwszy z nich napisał książkę o Dunkierce, niezwykłej akcji ewakuacyjnej żołnierzy brytyjskich. Drugi, jak się zapewne domyślacie, nakręcił o tym filmu. Dunkierka” Joshui Levine to niezwykły obraz, który został zrelacjonowany nie tylko za pomocą statystyk i ruchów poszczególnych wojsk, ale przede wszystkim za pomocą prawdziwych wspomnień świadków tych wydarzeń. Nadaje jej to dodatkową wartość historyczną i czyni z niej opowieść o ludziach wojny, o żołnierzach i ich narodach. Autor nie poprzestał na opowiedzeniu tylko o samej ewakuacji, ale pozwolił sobie na wprowadzenie czytelnika w życie społeczne ludzi tuż przed wojną, co pozwoliło na nakreślenie pełniejszego obrazu zachowań, konsekwencji. Książka pojawia się teraz wraz z filmem Nolana i stanowi idealne uzupełnienie do niego. Co więcej obie pozycje korespondują ze sobą. I tak w książce można odnaleźć odniesienia do filmu, które zdradzają lub wręcz obnażają, co zamierzał pokazać nam reżyser. W rzeczywistości ani reżyser, ani też pisarz nie stawiali sobie za cel pokazania wojny. W gruncie rzeczy opisane i pokazane wydarzenia to opowieść o przetrwaniu w dosłownym znaczeniu.

Przetrwanie nie oznacza bowiem szczęśliwego zakończenia, ale również wielki trud, wątpliwości, wytrwałość. A Dunkierka nie była niczym innym, a właśnie przetrwaniem, które pozwoliło nie zniszczyć nadziei na ostateczne zakończenie wojny. Odbierana, jako porażka, ale nie można jej odebrać sukcesu uratowania ponad 300 tysięcy żołnierzy, którzy byli skazani na śmierć z rąk Niemców.

Niektórym może się wydawać, że wojsko to przede wszystkim dyscyplina. Jednak akcja „Dynamo” pokazuje ogromny chaos, nieprzygotowanie, jedną wielką improwizację. Miała trwać dwa dni, a planowano przerzucić tylko 30 tysięcy żołnierzy. Trwała tydzień i zakończyła się wręcz spektakularnym sukcesem ratując 10 razy więcej osób. Przyczyniło się do tego wiele rzeczy, a każdy ze świadków zapamiętał to w inny sposób. Zryw ludzi, wsparcie Małych Statków, kontratak w Arras, obrona korytarza odwrotu, obrona przyczółka Dunkierka, Królewskie Siły Powietrzne i działania rozbrajające miny. I chociaż można mówić naprzemiennie o porażce i sukcesie brytyjskim w tamtej chwili, to sama ewakuacja była niewiarygodnym sukcesem, którego chyba nikt się nie spodziewał.
Niewątpliwie sukces akcji Dynamo posłużył również propagandzie i podniesieniu morale narodu brytyjskiego. Wraz z ewakuacją dotarło do nich dotkliwie, że wojna jest tuż za progiem i jeżeli siły nie zostaną zebrane, skondensowane także w społeczeństwie, to może się to zakończyć tragicznie. Niezwykłe dla mnie bohaterstwo różnych ludzi, którzy często byli nieprzeszkoleni i nie posiadali odpowiednich jednostek, którzy brali swoje kutry i płynęli na ratunek, bez względu na przeszkody. Pomimo bólu, jaki powodował widok tysięcy zabitych przez naloty Luftwaffe, parli naprzód po żyjących. W Wielkiej Brytanii przybywających witano, jak bohaterów, nie szczędzono im pochwał i smakołyków. A trzeba pamiętać, że większość uratowanych z Dunkierki to byli ludzie złamani, zniszczeni psychicznie i wycieńczeni fizycznie. Pod ciągłym ostrzałem, pośród spadających bomb, tonących statków, z niewielką liczbą żołnierzy pozostających na tyle i bez nadziei na przeżycie, by odpierać Niemców ile się da i dać tym samym innym czas na ewakuację. Czas był najcenniejszy wówczas, liczyła się każda minuta, każda chwila. I wobec takich warunków nie dziwi wcale skrajność postaw, wychodzenie potworów z ludzkiej natury, a także bezwzględność oficerów, którzy próbowali w jako taki sposób utrzymać porządek. Byli tacy, którzy zachowywali się z godnością do ostatniej chwili, ale pojawiały się też dość niechlubne przypadki.

Levine wielokrotnie wspomina o Duchu Dunkierki. Można to wyrażenie przekuć na wiele ważnych kwestii, ale dla mnie pozostanie walką o życie dla innych, ponieważ to, co najbardziej jest niesamowite to poświęcenie.

Książka napisana jest bardzo przyjemnym językiem i nie odstrasza jakąś dziwną sztywnością, jak wiele książek historycznych. Mimo historycznych konkretów, wielu nazwisk i opisu poszczególnych jednostek, czy maszyn, nie nudzi. Wszystko, co mogłoby być nużące dla przeciętnego czytelnika zostało przeplecione wciągającymi historiami ludzi, ich wspomnieniami, wypowiedziami. To, co bardzo mi się podoba to nie zamknięcie się w wąskim wycinku wydarzeń, a szeroka perspektywa, która pozwala na wyobrażenie sobie również przemian społecznych w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, jak również w Niemczech. Młodzi ludzie pchnięci znienacka w wir tego ogromnego konfliktu zbrojnego, żyli w czasach przemian, byli nowym pokoleniem, które poszukiwało swojego miejsca w świecie. Ich poszukiwanie własnej tożsamości zostało przerwane i przytłoczone, czymś zgoła innym, czymś, co początkowo mogło się wydawać jakimś planem na siebie, ale w ostatecznym rozrachunku stało się bolesną lekcją. Co więcej, Autor też pokazuje Brytyjskie Siły Ekspedycyjne już od samego pojawienia się ich we Francji. Rozpoczęło się to, jak to niektórzy określają „dziwnymi wakacjami”, kiedy to żołnierze po okopaniu się nie mieli nic do roboty, więc czas spędzali na oddawaniu się różnorakim rozrywkom. Kompletnie nieprzygotowani odczuli w końcu napierających Niemców, którzy zmusili ich do wycofania się. Jednak nie można też zapomnieć, że nawet w tym wycofaniu było kilka bohaterskich czynów. Cieszy mnie też to, że Joshua nie wychwala bezmyślnie tych wydarzeń, ani też ich bezwzględnie nie potępia. Opowiada o tym, co było, o różnych postawach i problemach, o chaosie, problemie komunikacyjnym. 

Polecam wszystkim książkę i mam nadzieję, że sama niebawem zapoznam się z filmem o tym samym tytule. Rzeczywiście jest to opowieść o przetrwaniu, wciąż emocjonująca i bardzo wciągająca, bo nie kryje się w sztywnych faktach historycznych, ale prawdziwych odczuciach i wspomnieniach ludzi.

W tej pozycji znajdziecie także rozmowę Autora z reżyserem filmu Chrisem Nolanem.

Dunkierka-Joshua-Levine

 

Dodaj komentarz