Kryminał noir dziejący się w Meksyku? Zarówno rejony są mi odległe, jak i mentalność raczej obca. Tym bardziej cieszę się, że spróbowałem, bo dostałem świetnie napisaną, wielowątkową, intensywną powieść.
Po porwaniu młodej dziewczyny jej ojciec, miejscowy przedsiębiorca wspierany przez amerykańskiego ambasadora, szuka człowieka, który byłby gotów podjąć się odnalezienia córki i negocjacji z porywaczami. Wybór pada na detektywa, byłego policjanta, który chcąc odciąć sę od dawnych powiązań prowadzi hotel gdzieś na plaży. Samotny łowca? Nie do końca, ma ciężarną żonę. Ojciec przedsiębiorca? Nie do końca, bo w La Eternidad nie ma czystych interesów – a takie porwania, jako element „strategii biznesowej”, zdarzają się codziennie. Czy chodzi o okup? Nie wiadomo, nikt się nie odzywał. Czemu nie zaangażowano policji? Przecież oni są na garnuszku gangów, a komendant Margerito cieszy się szczególnie bandycką sławą. No i detektyw Trevino ma z nim dawne porachunki.
Porwanie o którym mowa w opisie książki to tylko zalążek akcji, którą Solares niespiesznie, ale starannie, słowo po słowie buduje, odsłaniając kolejne potworne fragmenty rzeczywistości Zatoki Meksykańskiej. Piekło? To mało powiedziane. Świat, w którym naprawdę strach wyjść na ulicę, restauracje po południu sprzedają tylko w dowozie, gangi ostrzegawczo palą samochody i wystawiają „posterunki drogowe”, nierzadko imitujące te wojskowe. Gdzie każdy chcąc lub nie, ma powiązania z przestępczością i pytanie tylko, czy na tym korzysta. Haracze, broń, narkotyki, żywy towar. Eksploatacja tkanki miejskiej tak głęboka, że prawie wyczerpuje żywiciela. Powiązania przestępcze na najwyższych szczeblach politycznych i jednoczesny brak kontroli medialnej nad nadużyciami. Chaos, niepewność, terror. To już nie mroczne ulice, gdzie radny kręci coś na boku. Tu zasłona mroku pokrywa cały kraj, a łamanie prawa jest normą. Solares nie epatuje przy tym przemocą i drastycznymi opisami, opisując wszystko niemal kronikarsko, oszczędnością słów dając większy kontrast i wyrazistość.
Nie jest to tylko opowieść o Trevino i jego poszukiwaniach, zobaczymy też drugą stronę medalu i historię komendanta, ciąg złych decyzji gdy była jeszcze szansa na bycie rycerzem na – nieco przybrudzonym – białym koniu. Można było, albo i nie, bo tu nie ma wielu opcji wyboru, a gdy zło rośnie w siłę i zalewa kraj falą, nie ma już czasu stawiać zapory z patyków. Mrok i beznadzieja wylewają się z kart zalanej słońcem powieści. Dramatyczne losy policjanta i trudne życie prawego detektywa splatają się w gorzką całość bez happy endu, bez jakiegokolwiek zamknięcia tak na prawdę.
Niedosyt, Solares pozostawia pozytywny niedosyt, apetyt na kolejne powieści, malujące pejzaże z dalekich i potwornych krain. Czy jednak na pewno dalekich?
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.