„(…) Wtedy też przyrzekłem sobie, że w przyszłości będę ojcem idealnym. Twardym, odważnym, męskim. Takim jak moja Matka”.

Kiedy na swojej drodze spotykasz mężczyznę wprost idealnego, wiesz, że to ten jedyny – Twoja druga połówka jabłka. W wyobraźni widzisz salon z sukniami ślubnymi, tort weselny, mnóstwo gości, dosłownie słyszysz, jak biją Wam dzwony weselne i nagle to wszystko zostaje zepchnięte na dalszy plan, bo widok tego wszystkiego zasłania Ona… Matka… Niedoszła Teściowa…

„To nie będzie łatwa miłość, bo zanim dotrę do samego Leandra, będę musiała przebić się przez żywopłot niczym książę w Śpiącej Królewnie, tyle że zamiast kolców natknę się na matczyny mur. Tylko jak go wysadzić w powietrze?”

Leander to typowy samiec alfa. Przystojny, inteligentny, dowcipny, szarmancki po prostu IDEAŁ bez jakiejkolwiek wady. Jest przed czterdziestką, prowadzi własną dobrze prosperującą firmę i…nadal mieszka z Matką. Najważniejszą kobietą na ziemi jest Matka, to jej zdanie i ocena są najważniejsze, bo Matka wie wszystko najlepiej. Dla niego gotuje, tylko i wyłącznie zdrową żywność, kupne -gotowe dania absolutnie odpadają, sprząta dom tak, że nie dojrzy się żadnego pyłku kurzu, pierze i ogółem chucha, dmucha i rozpieszcza swojego jedynego syneczka. Matka dla Leandra jest kobietą IDEALNĄ i drugiej takiej szuka dla siebie. Leander owszem spotykał się z kilkoma kobietami (oczywiście zaczął za przyzwoleniem Matki), ale po zapoznaniu się z Matką każda z nich kapitulowała. Jedne nie dały sobą pomiatać, inne z kolei bały się Matki i jej storczyków, które „pluły jadem” oraz kota jedzącego surowe kurze serca, do tego popełniały podstawowy błąd – krytykowały Matkę. Do czasu, aż na drodze Leandra stanęła Amelia, która spełniała wszystkie wymogi z listy dotyczącej kobiety idealnej. Amelia natomiast nie przestraszyła się jak pozostałe kandydatki. Postanowiła rozegrać sprawę z Matką na własny sposób, najpierw zaprzyjaźnić się z wrogiem… poznać go… a potem wykończyć jego własną bronią. Czy się uda?

Jakie będą tego skutki? Czy Amelia stanie na podium i zostanie najważniejszą kobietą dla Leandra?

Jakie cechy powinna posiadać kobieta idealna z listy Leandra? Kim jest „Cykada”? Tego dowiecie się po przeczytaniu książki.

„Wiem, że nie możesz dłużej być małym chłopcem – szepnęła mi do ucha – ale to, z kim to zrobisz po raz pierwszy, naprawdę ma znaczenie. (…)

– Ale w razie czego, mogę? -spytałem cicho. Matka pocałowała mnie w oba policzki, spojrzała mi prosto w oczy i kiwnęła głową”.

„Wiem, że prędzej czy później zwiążesz się z kimś na stałe. To nieuchronne. Ale szukaj ideału. Bo do tej pory każda z tych kobiet miała jakieś wady, jakieś niedociągnięcia i braki. To tak jak z rysą na szkle. Można ją zakleić od tyłu plastrem, ale z czasem lustro i tak pęknie, i wtedy trzeba je wyrzucić – ostrzegała mnie taktownie i jakże logicznie”.

Książkę stanowią dwie księgi, jedna to „Leander”, druga „Amelia” co czyni, że przedstawiona jest wersja mężczyzny – maminsynka oraz kobiety – tej „drugiej” (pierwsze miejsce zajmuje Matka).

Osobiście bardzo polubiłam Amelię, jej przemyślenia, to że wszystko dokładnie analizowała i jej odpowiedzi „w myślach”. Odbiorca widzi tutaj „walkę” Matki z niedoszłą synową o to, która stanie się najważniejsza w życiu Leandra. Cała lektura jest starannie dopracowana, wywołuje szereg emocji między innymi współczucie, złość, litość, zrozumienie. Przyznaję, że momentami posiada ogromną dozę humoru, tak głośno się śmiałam, że wydaje mi się, iż sąsiedzi mnie słyszeli. Pomimo nagłych wybuchów śmiechu, książka naprawdę daje do myślenia, bo każdy fragment nawet najśmieszniejszy ma swoje drugie dno.

„(…) Upiła dokładnie trzy niewielkie łyki.

– Które to parzenie? – spytała.

– Pierwsze.

– Wole z drugiego. Poza tym woda nie jest wystarczająco miękka. Na końcu języka wyczuwam magnez i żelazo.

To ciekawe, bo ja na końcu swojego wyczuwam słowo „spi****laj”.

Natasza Socha napisała książkę niebanalną, lecz taką z życia wziętą. Ukazuje portret typowego maminsynka, można powiedzieć, że rozkłada jego życie na czynniki pierwsze. Ponieważ maminsynkiem nie staje się z dnia na dzień, do tego dąży się drobnymi kroczkami od samych narodzin. Pokazuje, jak ważne jest, aby dziecko posiadało dwoje rodziców, nie tylko matkę, która odnajduje się zarówno w roli swojej, jak i ojca. Dodatkowo przedstawione są dogłębnie relacje w tzw. „trójkącie”, czyli kobieta+ mężczyzna+ teściowa. Styl, jakim posługuje się autorka, bardzo przypadł mi do gustu. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Bohaterowie są doskonale wykreowani. Zakończenie zaskakuje. Dopełnieniem całości jest szata graficzna książki, która idealnie pasuje do przedstawionej historii. Z tą publikacją powinny się zaznajomić przede wszystkim kobiety. Mężczyźni też mogą sięgnąć po „Maminsynka”, będą mogli spojrzeć na to wszystko z innej strony- jak to wygląda z perspektywy kobiety, a także przekonać się, czy sami cierpią na syndrom maminsynka. Cóż mogę więcej dodać? Książka jest niesamowita, po jej zakończeniu jestem w pełni usatysfakcjonowana. Szczerze polecam.

Na koniec pozostawiam Was z myślą: „Jesteśmy skażone genem nadopiekuńczości. Nic dziwnego, że współcześni faceci śpią z pluszowymi misiami, nawet jeśli tylko mentalnymi”.

 Magnolia044

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorce.
maminsynek

Dodaj komentarz