Kiedy w październiku 2014 r. ekipa TVP Łódź pokazała materiał o tym, jak aktualnie wygląda i czuje się psychicznie Igor Sypniewski Polska była w szoku. Piłkarz, który jeszcze nie tak dawno brylował w meczach Ligi Mistrzów przeciwko Arsenalowi Londyn i Manchesterowi United, przypominał ludzki wrak. 40-latek, bo tyle miał wtedy lat Sypniewski, wyglądał na starca. Alkohol, depresja i przebyty udar zrobiły swoje. Mimo wszystko nikt chyba nie sądził, że za 8 lat Igora Sypniewskiego, „Sypka” lub „Sypy” (a dla kumpli z osiedla „Mongoła” albo „Eskimosa”, bo gdy się śmiał jego oczy robiły się lekko skośne), gdyż takie nosił ksywki, nie będzie już pośród żywych. Życie go przerosło.

Igor Sypniewski urodził się i dorastał na łódzkich Bałutach, i to stamtąd, oraz z innej dzielnicy Łodzi, Kozin, gdzie mieszkał w domu ojca (rodzice się rozwiedli), pochodziła większość jego kumpli. Kumpli spod sklepu, z osiedlowego murka, z rozmaitych szemranych melin. Próżno było wśród nich szukać abstynentów. Toteż i sam Sypek nie wylewał za kołnierz. Pierwszy raz spróbował alkoholu jako 9-letni chłopiec. Gdy w wieku 19-lat premierowo, w barwach ŁKS-u, wychodził na ekstraklasową murawę, był już w szponach nałogu. Potem bywały okresy niepicia, ale były one zdecydowanie krótsze od faz chlania. Chodziła nawet fama, że Sypa najlepsze mecze rozgrywał na kacu, z czym sam piłkarz nigdy nie polemizował.

W tym samym 2014 r., w którym Polska w „Wiadomościach” (wtedy dało się je jeszcze oglądać!) zobaczyła upadek Sypniewskiego, ukazała się publikacja książkowa zatytułowana „ZaSYPAny. Życie na zakręcie”. Na 284 kartach książki Igor Sypniewski, przy aktywnej pomocy dziennikarzy sportowych, Żelisława Żyżyńskiego z Canal + i Pawła Hochstima, opisał swoje życie z procentami w tle.

To mocna rzecz. I wcale nie chodzi o procent alkoholu, bo akurat Sypa najbardziej lubił pić piwo. Mocna, bo bez owijania w bawełnę, bez zrzucania winy na innych (choć kilka pretensji w książce jest).

Już na samym początku Sypniewski zaznaczył, że przez alkohol wiele momentów jego życia zatarło mu się w pamięci. Tu pomógł ojciec Igora, Stefan Sypniewski, który z kronikarską skrupulatnością zbierał wycinki prasowe o synu i prowadził coś w rodzaju kroniki. Kolejną pomocą służyli Żyżyński i Hochstim, ubierając wypowiedzi piłkarza, prostego chłopaka z Bałut, w coś, co dałoby się radę czytać. No właśnie, ale czy ta sztuka się dziennikarzom udała? Owszem, sama historia życia Sypka wciąga i to mocno. Natomiast z pewnością razi ilość zdań zawierających wielokropek. Nie wiem, czy Sypniewski tak mówił, zawieszając słuchacza w niepewności. Bardziej stawiam na to, że był to pomysł Żyżyńskiego. Pomysł słaby, a maniera mnożenia trójkropków okropnie irytująca.

Drugą rzeczą na minus są bardzo skąpe informacje na temat partnerek i dzieci piłkarza. Tu nie chodzi o podawanie pikantnych szczegółów z kim, jak i gdzie, natomiast miło byłoby gdyby Sypniewski napisał nieco więcej o córce Dagmarze i synu Kacprze. Ponoć był z nich dumny, choć nie na tyle, by mogły wygrać z nałogiem ojca.

Uważam jednak, że mimo tych minusów, „ZaSYPAnego” powinien przeczytać każdy kibic choć trochę interesujący się polskim futbolem, a już na pewno wszyscy młodzi ludzie chcący zostać sławnymi piłkarzami – być może historia kariery Igora Sypniewskiego, kariery nasiąkniętej alkoholem, pozwoli im uniknąć błędów Sypka.

Poniżej zamieszczam fragmenty książki. Natomiast ilustracją muzyczną wpisu jest nagranie bałuckiego rapera O.S.T.R. (feat. Zeus & Kochan) pt. „Reprezentuj”, którego słowa zamieszczono na kartach publikacji.

O ślepocie barw:

„W momencie urodzenia miałem jeszcze jednego pecha. Po dziadku Ogłazie, ojcu mojej matki Ilony, odziedziczyłem daltonizm. Niby nie jest to poważna wada, ale wstydliwa dla dziecka i… dość niekomfortowa dla piłkarza. Przede wszystkim dlatego, że najbardziej myliły mi się dwa kolory, z których jeden jest dość istotny, gdy biega się po boisku: nie rozróżniam zielonego i brązowego”.

O swojej edukacji:

„Moja edukacja skończyła się w szkole zasadniczej, w samochodówce. Nauczyłem się tam tyle, że potrafię nawet… zatankować wóz. Ze zmianą koła już gorzej. Ale w moich czasach piłkarze mieli zwyczajowo taryfę ulgową i nawet, gdy nabroili, zawsze pojawiał się ktoś, kto ratował sytuację. Dlatego właśnie wiele się w życiu nie nauczyłem”.

O nałogu:

„W Panathinaikosie piłem dużo, nie miałem hamulców. Wtedy po raz pierwszy na poważnie pomyślałem, że chyba jednak mam problem z alkoholem. Ta myśl nie sprawiła oczywiście, że pić przestałem – chlałem dalej, żeby ręce mi nie drżały”.

O pobycie w więzieniu:

„Grypsując musiałem się jednak nauczyć więziennego języka, z którego starsi systematycznie mnie odpytywali. Na spacerniaku robiliśmy kółko w rogu, a ci dłużej siedzący, bez wiedzy strażników, uczyli wtedy młodszych. Za cholerę nie mogłem się tych wierszy nauczyć. Pamiętałem, żeby powiedzieć, że „kręci się na ostro”, jak siadałem na kiblu, żeby inni wtedy nie jedli, ale ogólnie tego języka nie łapałem. Zacząłem się wkurzać, co zakończyło się poważnym mordobiciem ze skokobrykami, czyli młodymi więźniami pod celą”.

Igor Sypniewski
Ur. 10.11.1974 r. – Łódź, Polska.
Zm. 04.11.2022 r. – Łódź, Polska.
Wykształcenie: zawodowe (ukończona Zasadnicza Szkoła Samochodowa w Łodzi).
Żona: Magda, córka Dagmara; Sypniewski miał też syna Kacpra (ur. 2002) ze związku z Małgorzatą.
Wybrane kluby w których grał: ŁKS Łódź (1991-1992, 1993-1995, 2005-2006), Panathinaikos Ateny (1998-2000), OFI Kreta Heraklion (2000-2001), Wisła Kraków (2001-2002), Malmö FF (2004).
Występy w Reprezentacji Polski: 2/0.
Sukcesy: Puchar Polski (2002), mistrzostwo Szwecji (2004).
Strona na FB: TUTAJ

Dodaj komentarz