„Potęga zła wobec mocy dobra, groza, niebezpieczeństwo i dramatyczny wyścig z czasem.
Ostatnia nadzieja dla żywych”.
Młoda czarodziejka wie, że los Starego Królestwa, Ancelstierre i całego świata spoczywa w jej rękach. Aby ocalić Życie, musi podjąć walkę ze Śmiercią. Jednak czasu jest coraz mniej, a Orannis jest coraz bliżej osiągnięcia swojego celu.
Trzeci tom serii o Starym Królestwie, gdzie magia jest na porządku dziennym mam już za sobą. „Sabriel” oraz „Lirael„ bardzo przypadły mi
do gustu. Jak już wspominałam w poprzednich recenzjach książek z tej serii – jest to dość odmienny gatunek fantasy.
Nie ma w nim upadłych aniołów ani wampirów… Są za to Zmarli (jednak niekoniecznie nadałabym im kryptonim „zombie”).
Mnóstwo Zmarłych o różnych kategoriach. Są Zmarli Pomocnicy, a także Cienie Pomocników… Do koloru, do wyboru.
Seria więc jest bardzo oryginalna, co jest rzadkością w ostatnich kilku latach, jeśli chodzi o literaturę fantasy.
Zamiast standardowych czarodziejów, z jakimi bardzo często spotykamy się w powieściach tego gatunku, mamy tutaj Magów Kodeksu,
Nekromantów, czy Abhorsenów, którzy za pomocą miecza oraz siedmiu magicznych dzwonków potrafią spętać ducha Zmarłego i odesłać go w Śmierć. To właśnie dzięki Abhorsenom w Starym Królestwie panuje harmonia, która nie narusza praw życia.
W części zatytułowanej „Lirael” czarodziejka imieniem Sabriel, która była główną bohaterką tomu pierwszego, schodzi na drugi plan,
a pałeczkę przejmuje córka Clayrów. Natomiast w trzeci części – „Abhorsen” – ich historie toczą się równomiernie i mają tak samo ważne
znaczenie, mimo iż Lirael pojawia się częściej. Pomaga jej także książę Sameth, syn Sabriel oraz króla Touchstone’a I, a także Podłe Psisko oraz Mogget – stwory Wolnej Magii.
Przez całą książkę kibicowałam Lirael oraz Samethowi w ich długiej i wyczerpującej podróży, śmiałam się z ciętych ripost Moggeta,
a także z zapartym tchem w piersiach przeżywałam każde kolejne wydarzenia towarzyszące mi podczas czytania tej powieści.
Uważam jednak, że nie była ona tak dobra, jak poprzednie części, mimo iż wiele osób sądzi odwrotnie. Tak czy inaczej, naprawdę polecam! 🙂