Niewielka, wyglądająca jak album książka, porównywana do „Władcy much” zostawia nas z wieloma pytaniami.

Yi Mun-yol snuje opowieść o dwunastolatku, który zmienia szkołę i stawia czoła opresji gospodarza klasy z perspektywy dorosłego człowieka, wspominającego przeszłość. Nie ma tu jednak usilnego udawania dziecka, co ostatecznie odrzuca mnie od „Małego Księcia”. Przemyślenia są analizowane i pod kątem świata dorosłych, i z punktu widzenia dziecka – z uwzględnieniem jego ograniczeń i słabości.

Władza gospodarza, Om Sok-dae, oplata swoimi mackami całą klasę wraz z nauczycielem – w rozproszony sposób budując fundamenty nieokreślonej i niepowiązanej przemocy, terror maskowany jest uprzejmością, słowa zmieniają znaczenie. Nauczyciel, ze względu na porządek, który utrzymuje klasa oraz na jej wyniki nie reaguje na doniesienia na Sok-dae, chociaż może właściwiej byłoby powiedzieć – nie chce ich przyjąć do wiadomości. Pierwsze zastrzeżenia pojawiają się bowiem dopiero wraz z buntem głównego bohatera, a reakcja chłopców jest bardzo znacząca. Trochę przywodzi to na myśl eksperyment Stephensona z małpami i drabiną.
Terror nie jest jednokierunkowy, bowiem pojawiają się też korzyści – jakkolwiek pozorne – na które mogą liczyć posłuszni. Pytanie tylko czy brak przemocy i odrobina normalności to przywilej.

Mechanizmy rządzące klasą (i późniejszą rewolucją) można łatwo odnieść do realnych mechanizmów władzy totalitarnej i manipulacji w kulturze strachu – zarówno na skalę systemu państwowego, jak i na poziomie np. korporacji.
W trakcie i po lekturze nasuwa się wiele pytań – jaka jest cena przystosowania i uzyskania akceptacji, jak można poświęcić własne ideały, jak po latach patrzeć innym w oczy…
Lektura „Nasz skrzywiony bohater” ciekawa jest również ze względu na pochodzenia Autora – co skutkuje innym podejściem do karności, pracy w grupie, podporządkowania władzy niż u autorów świata Zachodu.
Intensywna, pełna emocji opowieść.

Nasz-skrzywdziony-bohater-Yi-mun-yol-recenzja-okładka-ksiażki

Dodaj komentarz