Drasan jest następcą tronu. Jednak jego przybrana matka nie jest pewna, czy młody mężczyzna nadaje się do tego. On, zamiast siedzieć na tronie woli podróżować, zaznawać przygód i spędzać czas z przypadkowo spotkanymi kobietami niż szukać żony wśród córek hrabiów.
Pewnej nocy jak zwykle wybrał się na nocną przechadzkę. Nie spodziewał się, że na swojej drodze spotka przeszkodę w postaci wilkołaka
Borisa i jego najemników. Książę zostaje porwany i przeniesiony do pałacu smoka Gaenora, który jest pod władzą wyjątkowo podłej
czarownicy – Dhalii. To tam poznaje swoją prawdziwą naturę. Jednak, czy wybierze drogę przeznaczenia, czy będzie chciał mu się
przeciwstawić?

Gdy zaczęłam czytać tę książkę, nie miałam pojęcia, co o niej myśleć. Teraz już ją przeczytałam i muszę przyznać, że żadna książka,
którą dotychczas przeczytałam, nie zostawiła po sobie takich odczuć. Czy są one pozytywne? Oczywiście, że tak. Jednak nie jest to uczucie,
które pozwala nam przenieść się w świat magii, smoków i wilkołaków. Jest to rzeczywistość. Na początku bardzo mnie to uderzyło.
Świat magii z brutalną rzeczywistością mnie przerażał. Czytałam wiele powieści, gdzie ginęły całe armie, główni bohaterowie, lecz żadna nie sprawiła, że poczułam się tak bardzo realnie. Teraz gdy jestem już po lekturze, uważam to za wielki plus.

Sama książka jest wyjątkowo oryginalna. Łamie wszelkie schematy. Bardzo mi się podobał fakt, że pojawiły się jednorożce. I to niekoniecznie jako śliczne, łagodne koniki z rogami na głowach. Tutaj była to starożytna rasa. Tak samo, jak elfy, smoki, czy ludzie. Była to bardzo miła
odmiana. Natomiast elfy okazały się brutalne i wręcz złe. Do tego miałam mieszane uczucia, ale wynika to jedynie z faktu, że jestem
wielbicielką elfów i uwielbiam ich „szlachetną” rasę.

Jednak chyba największym plusem powieści są bohaterowie. Przeplata się ich naprawdę wiele, a przy tym wszyscy są niezwykle wyraziści.
I nie chodzi mi tu o taką wyrazistość, że można czytać z nich jak z otwartej księgi. Przeciwnie… Większość z nich jest okryta zasłoną tajemniczości. Lecz posiadają wiele cech i tych dobrych, i tych złych. Sam główny bohater ma wiele wad. Czasami mogłoby się wydawać, że posiada ich więcej niż zalet. Porywczość, zarozumialstwo, agresywność, zbyt duża pewność siebie mogłyby stworzyć wyjątkowo irytującego bohatera. I tak właśnie było… Większość z Was to zniechęca, ale tutaj wyśmienicie grało z fabułą. Nadawało barwy wydarzeniom i pozwalało rozgrywać się akcji.

Oczywiście, jak w każdej powieści, pojawiają się wady. Nie jest ich dużo, ale jedna jest wyjątkowo uciążliwa. Książka jest przystosowana do przeskoków w czasie. Niby ma wszystkie odpowiednie zabiegi, by było to zrozumiałe, ale gubiłam się w tym, co mi się bardzo rzadko zdarza. Mam umysł matematyka i dla mnie jest bardzo ważne, żeby wszystko było odpowiednio uporządkowane. Tego niestety mi zabrakło.

Czy książkę polecam? To chyba oczywiste. Z „Smocza Krew. Wybraniec” spędziłam przy niej dużo miłych chwil. Nie mogę zapomnieć o fakcie, że książka jest skarbnicą cytatów. Polecam ją każdemu fanowi fantastyki, mimo że jest odmienna od tej typowej fantastyki, z którą spotykamy się na co dzień.
Może naprawdę zaskoczyć.

Smocza Krew

 

Dodaj komentarz