Prolog rozpoczyna się w roku 1846, gdzie poznajemy dwie główne bohaterki.
Najpierw Elżbietę Pohorecką, bogatą żonę Konstantego, którzy mieszkają w pięknej posiadłości z niedawno urodzonym synem.
Niestety sielanka Elżbiety się kończy wraz z nadejściem chłopów i wojsk austriackich plądrujących posiadłość.
Elżbieta postanawia nigdy im tego nie wybaczyć… Drugą bohaterką jest Sara Bach, Żydówka, bardzo romantyczna dziewczyna, uwielbiająca książki i malarstwo, która spotyka na swojej drodze antykwariusza Jonathana Schraibera.
Jest to taki wstęp do wydarzeń, które będą działy się prawie pół wieku później i będą związane z potomkiniami tych dwóch kobiet.
Pierwszy rozdział opowiada o wnuczce Sary – Judycie. Jest ona bardzo barwną i wyzwoloną postacią, zwłaszcza na czasy, w których żyła.
Jest schyłek XIX wieku, a panna Judyta ma romans z malarzem Szymonem i postanawia studiować malarstwo, jednak jej rodzice
tego nie akceptują. Natomiast Eliza, wnuczka Elżbiety jest wspierana przez rodzinę i udaje się do Krakowa, by studiować farmację,
chociaż jej marzeniem, niestety nierealnym jest zostać lekarzem. Wydaje się, że Eliza ma łatwiej, jednak poznaje pewnego mężczyznę…
Prolog, pierwszy rozdział, drugi rozdział… i wszystkie kolejne mnie zachwyciły! Niby nic takiego szczególnego w tej książce nie ma,
ale jest naprawdę cudowna. Fabuła, bohaterowie, brak nudnych rozdziałów, czy nawet stron. Język powieści jest piękny.
Nie znajdzie się tutaj bluźnierstw, przekleństw. Jestem pewna, że autorka była bardzo dobrze przygotowana do napisania tej trylogii.
Czytając powieść „Eliza” czuje się XIX-wieczny klimat. Łatwo można sobie wyobrazić nasze bohaterki i ich odczucia oraz cała otoczkę –
tramwaje konne, piękne suknie i parasolki chroniące przed słońcem, pierwsze kobiety na Uniwersytetach.
Pani Wojdowicz stworzyła trzy wspaniale kreacje bohaterek, każda jest inna i każdą da się od początku polubić. Jednak moją sympatię
najbardziej wzbudziła Judyta. Tyle nieszczęść, które na nią spadło, wzbudzają litość. Jednak Judyta jest bardzo twardą postacią i nie poddaje się, chociaż jej życie do lekkich nie należy. Elizę też polubiłam.
Wydaje mi się taka delikatna, niewinna i słodka. Jednak ona też wplątuje się w kłopoty, zarówno kryminalne, jak i miłosne, więc jej wątek jest równie ciekawy, jak młodej Żydówki. A historia jej miłości jest moim ulubionym wątkiem. Trzecią postacią jest Klara, o której w tej części jest najmniej, więc nawet ciężko jest ją opisać. Na pewno jest najbardziej wyzwoloną z dziewczyn, typowa emancypantka buntująca się przeciwko wielu sprawom.
Książkę przeczytałam w ekspresowym tempie, bo nie dało się od niej oderwać. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na drugą część trylogii, która podobno ma się ukazać w czerwcu/lipcu. Bardzo się cieszę, że i tym razem złapana na okładkę, dokonałam dobrego wyboru.
Polecam gorąco!