Rambo!!

Świeżo po emisji mocnego i czaderskiego ,,Rambo 4” chciałbym zachęcić Państwa do obejrzenia (lub przypomnienia) części pierwszej z tej serii: ‘Rambo: Pierwsza Krew’ – części, w moim mniemaniu, najudańszej i najwartościowszej z cyklu o komandosie na bakier z ludźmi
i rzeczywistością.
,,Rambo: Pierwsza Krew’’ – dobra, brzmi dość prosto i jak założysz do końca życia będziesz upierała/upierał się, że to prostacki film ze strzelaninami w tle i przelewaniem krwi na zmianę z odpalaniem dynamitu – to tak pociągniesz do końca życia.
Ale zwolnij i posłuchaj, bo o ,,Rambo, Pierwsza Krew’’ powiedziano najwięcej niesprawiedliwych słów w historii kina.
Tak, ten film pokazuje rozwałkę. To kino akcji, niezłej akcji. Też.
____________________________________________
Normalny żołnierz zaczyna dzień od ewentualnej ”zaprawy”, czyli biegania, czasem biegania, które bardziej przypomina trucht i szuranie
nogami niż bieganie. Komandos zaczyna dzień od biegu dłuższego 2, 3 razy od żołnierza i biegnie 2 razy szybciej. Po bieganiu robi pompki, rozciąga się i ćwiczy. Ciosy karate, dźwignie, uderzenia, serie uderzeń łokciem. Bawi się nożem. Nie ma jednak zamiaru skaleczyć kolegi
z oddziału, bo w jednostkach specjalnych obowiązują prawa szczególne.
To służba dla wybranych. Dla elity spośród żołnierzy. Komandos, spadochroniarz, żołnierz rozpoznania – doskonali się w sztuce wojny, by maksymalnie dojść w tym do perfekcji. By zbliżyć się do mistrzostwa. To służba dla wybranych psychicznie, fizycznie i mentalnie,
gdzie należy połączyć pewien fanatyzm, fantazję, rozmach ze zdrowym rozsądkiem, skutecznością, honorem i bezapelacyjnym słuchaniem rozkazów.
Kompania spadochroniarzy lub komandosów powstrzyma natarcie brygady zmechanizowanej lub nawet całej dywizji pancernej. I… i zginie, bo będzie trzeba. Ale atak powstrzyma na jakiś czas, potężne natarcie opóźni, bo komandos wie, co to strach (w pojęciu oceny sytuacji
i kontroli), ale nie wie, czym jest bojaźń zwykłego żołnierza. Komandos się nie lęka. Żołnierz jednostek specjalnych jest ”stworzony”, na nowo narodzony do walki.
_________________________________________________
Gdy coś zawiedzie, gdy coś spłonie w środku, komandos może stać się beczką pełną problemów psychicznych i beczką pełną dynamitu.
,,Rambo, Pierwsza Krew’’
Film trąci myszką. Teraz się robi inne kino: albo realistyczne – dobre kino typu ,,Szer. Ryan’’, albo kino maksymalnie przesadzone lub spaprane – wypełnione po brzegi epatowaniem efektami i brutalnością. Przesadzone…
Właśnie przesada jest tym, co mam za złe ,,Rambiemu’’, Pierwszej i nie ostatniej Krwi. I o tyle, o ile nie rażą mnie psychodeliczne, ostre sceny – wspomnienia z Vietnamu (m. in. dzięki temu film aspiruje nie tylko do miana sensacji; ale również do miana rodowitego dramatu), to razi mnie np. napinanie muskułów Sylvestra. To, że jest nieco spięty aktorsko i robi głupawą minę w wielu scenach (choć może to w sumie dodaje autentyzmu zagubionego, prostodusznego komandosa) – troszkę zawsze mnie odpychało od tego filmu pod kątem oceny na poważnie.
Lecz teraz nie będę brał Sylvestra pod lupę jako aktora (ten jest dość mizerny), a napiszę o samym filmie jako takim.
Niestety w Rambo bardzo dużo rzeczy jest przesadzonych: miny, grymasy, przejazd motoremaszyną (dobra, przejdzie), a także sławetny wjazd ciężarówką wojskową na/po samochodach policyjnych. Ech, heh… Ten film mógł być znacznie lepszy i dużo mocniej akcentując sferę tragizmu sytuacji (a nie sensacji); mógł odważnie pójść w stronę przyzwoitego filmu o problemach.
Zły szeryf jest tutaj troszkę demoniczny i bardzo uprzedzony wobec głównego bohatera. Przerysowane, choć może autentyczne.
Uprzedzenia i wrogość wobec przybrudzonych przyjezdnych zachowujących się dziwnie jest wytłumaczalna. Ale sztywny jak pal Azji Richard Crenna – jakby ciągle stał na baczność przed prezydentem – budzi teraz moje rozbawienie na przemian z rozżaleniem — po co?
Przed wiejskim szeryfem, który dla niego jest małomiasteczkowym gburem i nie jest żadną władzą wobec bardzo wysoko postawionego
i uhonorowanego (odznaczonego) pułkownika sił specjalnych? No, litości!
Poza tym taką sprawę przejęłoby po prostu FBI albo inna jurysdykcja z rąk niedoświadczonego w takich sprawach szeryfa lokalnego.
Mimo tych uchybień lubię ten film i to bardzo. Rambo, Pierwsza Krew to taki film… z takich, które: albo się pokocha od pierwszego wejrzenia; albo zrazi się do niego i zapomni go.
Można w tym obrazie wyśmiewać pewien styl reżysera, ale to dotyczy zaledwie paru scen – choć równocześnie jest to znaczące i psuje
wartość przekazu. Przesada tego filmu, muszę stwierdzić, popsuła wiele…
Szkoda. Cholera, szkoda.
_________________
Ale, pomimo wszystkiego tego, co napisałem powyżej: ekipa ,,Rambo’’ zafundowała nam dopracowany technicznie, bardzo dopieszczony film, który porusza ważny problem byłych żołnierzy (żołnierzy rezerwy) po przejściach. Traumatyczne doświadczenia tytułowego Rambo jakże czynią ten film aktualnym na tle dzisiejszych obrazów, wspomnień i relacji z Zatoki Perskiej, Iraku, Afganistanu. Film nabrał nowego wymiaru, a także został jakby ponownie zweryfikowany.
Nabrał więcej autentyczności. Dziś, już w odróżnieniu od przeszłości, nie szokują nas wiadomości o akcjach i zdolnościach komandosów. Czasem, rzadko, lecz jednak: słyszy się, a nawet kręci programy dokumentalne, publicystyczne, reportaże o konfliktach, bitwach, akcjach komandosów, wojnach, o byłych wojskowych – generałach, wyższych oficerach. O zwykłych żołnierzach. O ich problemach w normalnym życiu po wyjściu do cywila, z zaaklimatyzowaniem się w społeczeństwie cywili, w znalezieniu pracy, przyjaciół, znajomych. O ich relacjach z jakimikolwiek ludźmi.
Dzisiaj byli żołnierze mogą liczyć na pomoc psychologów, psychiatrów i ten temat powoli przestaje być tematem tabu, dziwacznie omijanym, przemilczanym.
Z tych powodów dawniej John Rambo był odbierany przez niektórych jako wściekły Marsjanin, oderwany od życia i szarej rzeczywistości Pitt Bull – taki tylko na moment zawieszony gdzieś w przestrzeni życia – taki człowiek bez miejsca i składu.
Tyczyło to się długo zarówno rzeczywistości; jak i samego obrazu filmowego – w odbiorze przez ludzi i widzów. I przez tyle lat.
Dlatego serdecznie doradzam Wszystkim, aby odświeżyli sobie ten nad wyraz atrakcyjny film o smutnym żołnierzu po przejściach i w depresji, która wyniszcza jego i może zniszczyć, zdmuchnąć jak huragan całe miasteczko USA. Film podpadający w sumie pod kilka gatunków.
Sceny akcji można obejrzeć z dystansem i z przymrużeniem oka.
Można dostrzec w Rambo coś więcej niż tylko bójki, pogonie, karabiny, wybuchy i i strzelaniny. Polecam wziąć porządnie pod lupę kinomaniaka i dostrzec niezłą próbę stworzenia rzetelnego ”kina amerykańskiego niepokoju”.

rambo-pierwsza-krew-recenzja-filmu

Dodaj komentarz