Sięgając po „World War Z” spodziewałem się dobrej zabawy, bo zombie apokalipsa to temat, który wciąż mi się nie znudził.
Rzeczywistość jednak przerosła moje oczekiwania – powieść Maksa Brooksa okazała się czymś o wiele, wiele większym niż po prostu kolejnym produktem tak mocno eksploatowanego ostatnio gatunku. To nie jest po prostu powieść. To raczej ostateczne rozwiązanie kwestii ludzkiej, jak i kwestii zombie, rzecz stworzona z niemalże naukowym zacięciem, gdzie autor rozbił problem niby nam znany na czynniki pierwsze, a potem krok po kroku udowadniał, dlaczego do zombie apokalipsy doszło, jakie były przyczyny totalnej dezorganizacji, co składa się na gwałtowne rozprzestrzenienie się plagi, i wreszcie z jakich powodów ludzie ostatecznie przetrwają.

Całość przedstawiona jest bardzo ciekawie. Autor wciela się w rolę dziennikarza, który dekadę po ogłoszeniu zwycięstwa wydaje książkę o „World War Z”, w której gromadzi wszystkie wywiady, wszystkie zebrane materiały, z naciskiem nie tyle na suche fakty, co na działalność człowieka – często pojedynczego bohatera, zmagającego się z zagrożeniem. Autor spiął wszystko tak dobrze, że czytelnik nie ma wyjścia – przez cały czas trwania lektury czuje, że jest już po wszystkim, po wojnie. Widzimy ten nowy świat, widzimy, że jest szansa zacząć wszystko od nowa, a nie powielać błędy poprzednich pokoleń, widzimy też wyraźnie, że ostatecznie człowiek wszystko powtórzy, znowu wzniesie się bardzo wysoko, i tylko patrzeć, jak rozpocznie się kolejny upadek.

Niesamowite w „World War Z” jest to, że ogromna większość z tych wywiadów, nazwijmy je może „rozdziałami” to prawdziwe arcydzieła.
Nie wiem jak autor to zrobił, ale autentycznie ogromna większość książki to lektura na najwyższym poziomie, pełna interesujących spostrzeżeń dotyczących gatunku ludzkiego i widząc upadek świata na przykładzie zachowań wybranych bohaterów, jak i tchórzy czytelnik w rzeczywistości widzi nasz świat i siłą rzeczy zaczyna dostrzegać jak paskudne to miejsce.

„World War Z” toczy się w tym, co widzimy w telewizji. Apokalipsa zombie nakłada się na istniejące od dziesiątek lat problemy. Oglądamy słabość totalitaryzmu w ChRL, poznamy tę jedyną w swoim rodzaju mentalność Rosjan, zwiedzimy slumsy w RPA, poczujemy na własnej skórze, jak wygląda konflikt na Bliskim Wschodzie, w pasjonujący sposób czytelnik dowie się rzeczy, która zdaje się niemożliwa – czyli dlaczego brak pełnej wolności, tak typowej dla świata zachodu w sytuacji zagrożenia jest zaletą, a nie wadą.

W ogóle dzięki Maksowi Brooksowi każdy, kto jeszcze ma jakieś złudzenia dotyczące świata Europy i Ameryki Północnej zostanie ich pozbawiony; pokazana zostanie cała prawda o celebrytyzmie, podziałach na lepszych i gorszych, ujrzymy, gdzie prowadzi wieczna pogoń za sensacją i tanim niewymagającym wysiłku życiem. Autor pokaże czytelnikowi, dlaczego cywilizacja zachodu pewnego dnia po prostu musi runąć.

Właściwie trudno określić mi tę książkę inaczej jak po prostu pozycją genialną. Mądrość autora i siła jego spostrzeżeń w połączeniu z formą książki i niezwykłym jej klimatem powoduje, że „World War Z” jest pierwszą książką o zombie apokalipsie, którą nie tylko genialnie się czyta, ale wręcz chciałoby się mieć pięknie wydaną, stojącą na honorowym miejscu najważniejszego regału w domu. To prawdziwe arcydzieło.

WorldWarZ

 

Dodaj komentarz