”Porywająca opowieść o niezwykłej miłości i wielkiej przygodzie, która na zawsze odmieniła życie wszystkich bohaterów. Jacob Jankowski to żywiołowy student weterynarii, jego świat przewartościowuje wiadomość o śmierci rodziców. Pod wpływem impulsu rzuca studia i przyłącza się do wędrownego cyrku, który staje się dla niego zarówno zbawieniem, jak i piekłem na ziemi. Z determinacją próbuje odnaleźć się w tym pełnym skrajnych emocji świecie, sytuację komplikuje jednak uczucie do pięknej Marleny, żony charyzmatycznego tresera Augusta.
Woda dla słoni to mądra, wzruszająca i zabawna powieść, barwni bohaterowie i porywająca narracja wciągają bez reszty.”

Przeglądając zbiór książek miejscowej biblioteki natrafiłam całkiem przypadkiem na książkę kanadyjskiej autorki Sary Gruen. Autorka ta zajmuje się pisanie książek głównie poświęconych zwierzętom.
Nie dziwi to na pewno nikogo, kto wcześniej słyszał już o tej pani, ponieważ jest ona członkinią wielu organizacji charytatywnych zajmujących się ochroną i prawami zwierząt. Bardzo długo zastanawiałam się, czy warto chwycić Wodę dla słoni. Sama autorka zachęca już swoją osobą, aby po nią sięgnąć, a na dodatek ta fascynująca zapowiedź książki sugeruje nam, że będzie to coś, co na długo nas pochłonie
i to bez reszty. Czy aby na pewno?

Jacob młody student weterynarii dowiaduje się o stracie rodziców w wypadku samochodowym. Nie wiedząc, co myśleć ani jak żyć pod wpływem chwili wskakuje do jadącego pociągu. Okazuje się, że trafił do cyrku, gdzie nic nie jest takie proste. Poznaję tam młodą kobietę, artystkę na widok, której serce zaczyna bić jak oszalałe. Niestety życie jest okrutne.

Jeśli kiedykolwiek spotkaliście się z opinią na temat tej książki, zapewne usłyszeliście, iż jest fantastyczna. Jeżeli jednak mam być szczera,
nie dostrzegam jej fenomenu. Przeczytałam już naprawdę wiele książek w swoim krótkim życiu i rzadko zdarza mi się czytać książkę na siłę.
Tym razem właśnie tak było.

Książkę można podzielić na dwie części. Teraźniejszość, w której Jacob w wieku dziewięćdziesięciu albo dziewięćdziesięciu trzech lat mieszka w domu spokojnej starości i psioczy na wszystko, co tylko się da oraz na przeszłość pod postacią wspomnień spływających pod wpływem impulsów.

Przez pierwsze naście stron doszukiwałam się sensu poczynań głównego bohatera. Ludzie w obliczu tragedii robią różne rzeczy, jednak na ogół jest to coś, czego pragnęliby jego bliscy czy próbują skupić się za wszelką cenę na teraźniejszości. Nie wskakują do pierwszego lepszego pociągu, rzucając ostatnią rzecz, jaka im pozostała. Niestety, im dalej brnęłam, tym bardziej brakowało mi sensu w niektórych poczynaniach Jacoba, co bez wątpienia wpływało na jakoś czytania.

Trzeba przyznać autorce, że pisała prostym i przyjemnym językiem. Akcja jest szybka i zwarta. Czasem nawet dość zaskakująca. Najprzyjemniej czytało się fragmenty, gdzie były opisywane zwierzęta. Opis był dokładniejszy oraz widać było, że jest poświęcane im więcej uwagi.
Od razu rzucał się w oczy większy sentyment autorki do zwierząt. Natomiast, jeśli głównym motywem przewodnim Wody dla słoni miało być uczucie między młodym weterynarzem i Marleną to muszę powiedzieć, iż było ono bardzo słabo rozwinięte. Ni z tego, ni z owego bum i jest wielka miłość.

Jednak, jeśli chodzi o sam cyrk, autorka podeszła do sprawy bardzo profesjonalnie i rzetelnie.  Opowieść była pełna szczegółów i ciekawostek.  Raczej rzadko spotykamy się z motywem cyrku w literaturze, więc naprawdę duży plus za to. Był to bardzo interesujący i ciekawy pomysł. Coś innego. Coś nowego. Książka jest warta przeczytania, chociażby z tego otóż powodu.

W 2011 roku książka doczekała się swojej ekranizacji.

Podsumowując, książkę czyta się nawet przyjemnie, jednak według mnie nie jest to pozycja, która zachęca, aby do niej wrócić ponownie.

 

Pozdrawiam Aleksandra.

352x500

Dodaj komentarz