To nie moje pierwsze spotkanie z autorką, dlatego mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że „znamy” się od dłuższego czasu, bowiem od chwili, gdy jako Anna Scott umieszczała swoje pierwsze opowiadania w Internecie. Od tamtej pory minęło ładnych parę lat, jednak jedno się nie zmieniło – Anna Szafrańska wciąż zachwyca pięknym stylem, barwnymi opisami i wrażliwością zawartą na kartach kolejnej już powieści.

zazyj-kulturyI chociaż to jej pierwsza typowo obyczajowa pozycja, to nie da się powiedzieć by w czymkolwiek ustępowała swoim poprzedniczkom skierowanym do trochę młodszego odbiorcy, bądź po prostu czytelnika preferującego lektury z nurtu New Adult.

Tak czy inaczej, jej czwarta w dorobku literackim książka niedawno do mnie trafiła i od razu skradła moje serce począwszy od cukierkowej okładki, po ostatnie zdanie, które wszak ostatnim w tej historii nie jest. Tak, tak, to dopiero pierwszy tom, czyli coś, co kocham i jednocześnie nienawidzę z uwagi na mój brak cierpliwości w oczekiwaniu na ciąg dalszy.

Jednak do rzeczy.

„Właśnie tak!”, gdyż o niej właśnie mowa, to najnowsza książka pisarki opowiadająca historię Stefanii Trockiej – dwudziestoczteroletniej, rudowłosej dziennikarki oraz autorki książek dla nastolatek, która wiodąc dostatnie życie w Warszawie niespodziewanie musi wrócić do miejscowości, z której pochodzi i zmierzyć się z bolesną przeszłością. Porzucając na chwilę mieszkanie w stolicy, szafę wypchaną po brzegi drogimi ubraniami trafia na prowincję, z której pochodzi. Mając u boku humorzastego towarzysza, jakim jest jej kot – Książę Filip mierzy się z wyzwaniem, jakie rzucił jej los. Udaje się do domu, gdzie szczęście miesza się dla niej z tragedią, a gdzie mieszka jej rodzina i sprawczyni powrotu Stefci do Drzewicy, czyli jej kuzynka Agnieszka. Wspomniana dziewczyna właśnie przygotowuje się do ślubu i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie wychodziła za byłego chłopaka Stefanii – Pawła. I można by przypuszczać, że tylko tyle wystarczy do kompletniej katastrofy, jednak przeszłość dziewczyny i jej bliskich jest o wiele bardziej skomplikowana. Niemniej bohaterka ma do odrobienia więcej niż jedną lekcję z życia i niegdyś złamane serce jest tylko swoistym wstępem do dorosłości. Pomoże jej w tym pewien przystojny lekarz o imieniu Michał i burzowym spojrzeniu niebieskich oczu.

Czy dziewczyna zdoła zapomnieć o przeszłości i związanych z nią bolesnych wspomnieniach? Czy zmieni swoje priorytety i nastawienie do rodzinnych stron? I wreszcie, czy otworzy ponownie swoje serce, mimo paraliżującego ją lęku, iż znów zostanie odrzucona? Czy zrozumie, czym jest prawdziwe uczucie i dokona właściwego wyboru?

Anna Szafrańska w swej najnowszej powieści dała się poznać z całkiem innej strony, tworząc historię obyczajową, przepełnioną uczuciami wylewającymi się z tekstu, prostym, przyjemnym w odbiorze językiem oraz dialogami niekiedy przyprawiającymi o salwy śmiechu, a innym razem o łzy kręcące się w oczach. Na kartach książki w piękny sposób niejako przypomniała, że przeszłości nie da się zmienić, czy tego chcemy czy też nie. Jednak przyszłość, to już zupełnie, co innego. Udowodniła również, że warto czasami zrobić krok w nieznane, niepewne, ryzykując nawet kolejne złamane serce, bo równie dobrze możemy o wiele więcej zyskać niż stracić. Bowiem, miłość często odnajduje nas tam, gdzie zupełnie tego się nie spodziewamy, wywracając nasz świat do góry nogami, burząc starannie wypracowany spokój i pozorne szczęście kompletnie nie licząc się z naszym zdaniem. I tak też było w przypadku Stefci, na którą uczucie spadło jak grom z jasnego nieba, poddając w wątpliwość wszystko, co przez minione lata uważała za słuszne i niezmienne.

Niewątpliwą zaletą jest to, że autorka w przemyślany, często dowcipny sposób daje nam poznać bohaterów swojej powieści. Świetnie wykreowane autentyczne postacie od początku stają się naszymi dobrymi znajomymi, których życie przez chwilę bezczelnie możemy podpatrzyć. I to w tym wszystkim jest szczególne, nadając całej fabule wiarygodności, a czytelnikom swoistą ucztę, gdyż razem z panną Trocką uczestniczą w mających miejsce wydarzeniach. Dodatkowo za sprawą zastosowanej narracji pierwszoosobowej o wiele lepiej poznajemy Stefcie, jej myśli, rozterki, plany, uczucia względem bliskich jej osób, co jest ogromnym atutem.

Warto także zwrócić uwagę na plastyczność opisów i subtelne, wyważone sceny miłosne, idealnie oddające klimat powieści, a których napisanie jest nie lada wyzwaniem.

Podsumowując „Właśnie tak!” to historia o poszukiwaniu samego siebie, swojego miejsca na ziemi, drogi życiowej, ale też o wybaczeniu, zrozumieniu i pogodzeniu się z przeszłością. Jest lekcją miłości i przyjaźni, które potrafią połączyć ludzi na całe życie, a także uczy pokory i wskazuje na istotne wartości, jakimi jest między innymi rodzina i miejsce pochodzenia. Wreszcie, to książka o tym, że warto iść za głosem serca, choćby to była najbardziej przerażająca rzecz na świcie. Bo tak jak po każdej burzy jest słońce, tak i złamane serce w końcu zaczyna znów bić, kiedy najmniej się tego spodziewamy.

Mam nadzieje, że skusiłam Was do zapoznania się z tą powieścią i, że niebawem po nią sięgniecie i podzielicie mój entuzjazm. Wierzę, że tak będzie. Zatem jeśli tylko lubicie romantyczne opowieści z wyrazistymi postaciami, solidną dawką wzruszeń i humoru, to jest to dla Was lektura obowiązkowa. Ja tymczasem postaram się cierpliwie czekać na kolejny tom, który jak znam życie będzie tak samo wciągający jak jego poprzednik. Gorąco polecam!

 

Sil (NieGrzeczna)

okładka

 

Dodaj komentarz