Katarzyna Woźniczka – absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Mama, wysłuchując jej licznych dziecięcych opowieści, z rozbawieniem powtarzała: „Pisz książki”. Po obronie pracy magisterskiej przyszedł w końcu na to czas.

„Pełna pogody ducha Karolina Tyrolska od zawsze wierzyła, że los jej sprzyja. Miała kochającego męża, satysfakcjonującą pracę, stabilizację finansową, więc mimo problemów z zajściem w ciążę, była pewna, że prędzej czy później uda się zrealizować jej marzenie.
Pewien lipcowy dzień wystawił ją na niespodziewaną próbę. Po raz pierwszy życie przestaje układać się po jej myśli i Karolina czuje, że traci grunt pod nogami. W jej świat wkraczają nowe postacie, inne schodzą na drugi plan.
Zagubiona i przerażona pozwala, by bliscy decydowali za nią. A każdy ma inny sposób na wybawienie jej z opresji… Tylko czy to jeszcze jest jej życie?”

„(…) – Włączyłem ci blokadę, więc mnie nie zdradzisz – wybrnął Krzysiek.
– Przynajmniej nie będzie mnie podrywał żaden spam.
– Nie ma szans. Chociaż przecież uwielbiasz te tysiące reklam, które trafiają za twoją zgodą do twojej skrzynki.”

W książce zakochałam się już po przeczytaniu pierwszego rozdziału. Zauważyłam, że dużo powieści obyczajowych porusza tematy niemożności zajścia w ciążę. Spotykałam ich już dziesiątki na swojej czytelniczej drodze i może tylko dwie lub trzy z nich nie przypadły mi do gustu. Ta jednak do nich nie należy.

Karolina ma szczęśliwe życie, kochającego męża, dobrą sytuację finansową i wreszcie wymarzony dom. Do szczęścia brakuje jej tylko dziecka. Razem z mężem, Krzyśkiem, starają się o nie od lat. Regularnie chodzą do poradni leczenia bezpłodności. Lecz jednego, jedynego dnia, świat Karoliny przewraca się do góry nogami. Jej mąż ulega poważnemu wypadkowi i umiera. W ten sam dzień kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży. Chyba każdy na jej miejscu załamałby się podwójnie, prawda? Wreszcie będzie miała dziecko, którego tak bardzo z Krzysiem pragnęli i nawet nie zdążyła mu o tym powiedzieć. Czy Karolina poradzi sobie jakoś z żałobą po mężu i zadba o siebie i wciąż nienarodzone dziecko? Czy uda jej się stworzyć życie, jednak tym razem bez ukochanego?

Czytając powieść, znienawidziłam teściów Karoliny. Zwłaszcza teściowej. Zamiast razem łączyć się w bólu i żałobie, ta uprzykrzała jej życie jeszcze bardziej niż dotychczas. Chciała pokazać, jaką to ona jest pogrążoną w smutku po stracie syna matką i upokarzała Karolinę na każdym kroku, do tego wykorzystywała ją do swoich niemoralnych celów. Wygarniała przyszłej mamie, jaką to ona jest i była okropną żoną, bo nie cierpi wystarczająco mocno po stracie męża, że nigdy go nie kochała i była z nim tylko dla pieniędzy. Co gorsza, próbowała zagarnąć dla siebie majątek, który Karolina odziedziczyła po mężu. Kiedy tylko ta kobieta wchodziła na plan, miałam dość. Chciałam wykrzyczeć jej w twarz, co myślę o niej i jej egocentrycznych postępowaniach.

„(…) – I pomyślałam – ciągnęła Grażyna – że jak już się do nas przeprowadzisz, to twoje mieszkanie można by było wynająć. Zawsze to dodatkowy grosz. Twoje nowe mieszkanie może zająć Dominika. Myślę też, że nie poskąpisz pieniędzy z tego firmowego funduszu z korporacji…”

„(…) – Ja wiem, że pozbierałaś się po stracie Krzyśka. Był dla ciebie obcą osobą, ale dla nas… Z nami był całe życie. A teraz chcesz czuć się wolna i bez obowiązków kosztem zdrowia dziecka! Zapomniałaś już, jak długo się o nie staraliście?! – Krzyk teściowej paraliżował Karolinę. Nie potrafiła zrozumieć, czemu Grażyna tak ją ocenia. – Masz prawo układać sobie życie, ale nie pozwolę skrzywdzić tego niewinnego maleństwa! – ciągnęła – Proszę, opamiętaj się. Zrozum, że to jest mój wnuk! Straciłam syna, nie możesz odebrać mi wnuka… – Jej krzyk przeszedł w szloch. (…)”

To by było tyle na temat wrednej i egoistycznej teściowej.
Przejdźmy do innych bohaterów.

Marta… Marta jest dawną koleżanką Karoliny ze szkoły. Kobiety spotykają się po latach w poradni ginekologicznej w dniu wypadku Krzysia. Marta jest świetnie wykreowaną postacią. Zakręconą, szaloną, rozgadaną. Buzia non stop jej się nie zamyka. Dziewczyny bardzo zbliżają się do siebie i nawiązują przyjaźń. Marta na swój sposób pomaga Karolinie pozbierać się po stracie męża i przygotować na bycie matką. Dzięki niej Karolina, choć na krótki czas rozpromienia się i nie myśli tylko o śmierci ukochanego.

Książka jest po prostu świetna. Wciągająca, wyciskająca masę łez, ale i rozbawiająca. W niektórych momentach nie mogłam powstrzymać się, by nie wybuchnąć śmiechem.
Przypadł mi do gustu także sposób pisania pani Katarzyny Woźniczki. W przyszłości pewnie sięgnę po inne jej książki, gdy tylko się ukażą.
Jak najbardziej polecam! 🙂

We.dwoje_ok

Dodaj komentarz