Po dłuższych poszukiwaniach, w końcu znalazłam to czego szukałam. Zaraz po nowej wersji „Sabriny Nastoletniej Czarownicy” i „Hill House”, przyszedł czas na kolejny dobry serial „The Order”. Już po kilku minutach oglądania pierwszego odcinka wiedziałam, że to jest to. Znalazłam tam dosłownie wszystko, co tak bardzo mnie pociąga; zły chłopiec, miła dziewczyna, kilku nadętych dupków z bogatych rodziny a wszystko owiane tajemnicą.

No ale po kolei, zacznijmy od początku.

W pierwszych minutach, widzimy chłopaka stojącego nad grobem własnej matki. W rękach trzyma list z uniwersytetu, stojąc nadal w tym samym miejscu, otwiera go, czyta i zaczyna przepraszać, że ją zawiódł. To całkiem zrozumiałem, każde dziecko pragnie spełnić marzenia rodziców i chce by byli z niego dumni. Nagle akcja zostaje przeniesiona do podziemi, gdzie możemy być świadkami krótkiej wymiany zdań dwóch kobiet. Obie są związane z tajemnym bractwem o intrygującej nazwie „Błękitna Róża” i już wiemy, że jedna z nich jest niechętna temu, by nasz główny bohater, dołączył do grona szczęśliwców, którzy zostali przez właśnie owo bractwo wybrane. Róża z niebieskimi płatkami zostaje zniszczona, a ona wychodzi. Tylko, co robi ta druga? Otóż zbiera płatki z ziemi i naprawia ją, dzięki czemu już w kolejnym ujęciu, możemy zauważyć, jak tekst listu zaczyna się zmieniać na oczach Jacka Mortona ( w tej roli Jake Manley).

Kolejna scena, kolejny dzień i kolejna istotna informacja a w zasadzie dwie. Pierwsza to taka, iż Jack Morton nie do końca został sam na świecie, bowiem ma jeszcze dziadka, który również był związany z uniwersytetem przez wiele lat dzięki pracy. No i druga informacja to ojciec, który stoi za śmiercią matki.

Kilka godzin później, Jack podjeżdża pod akademik i zostaje uprowadzony. W pierwszej chwili, widz może poczuć się odrobinę zdezorientowany, ale już po chwili dzięki dobrze napisanemu scenariuszowi wszystko się wyjaśnia i w kolejnej scenie wdaje się w bójkę, którą przerywa pojawienie się uroczej blondynki, która wyraźnie wpadła mu w oko.

To tyle jeśli chodzi o samą akcję. Teraz trochę plusów:

→ Wciąga i trzyma w napięciu do ostatniej minuty.

→ Nie jest przewidywalny.

→ Wątki nie są ze sobą poplątane, dzięki czemu nie ma chaosu.

→ Dobrze dobrana obsada (gdybym była mężczyzną, to w uśmiechu Sarah Grey IV mogłabym się zakochać i utonąć)

→ Jeden odcinek trwa około 55 minut, co daje całkiem dobry wynik.

→ Całość dzieje się w roku 2023, czyli wybiega znacząco w przyszłość. Zmiany jednak nie są, aż tak drastyczne, jak w niektórych filmach bądź serialach.

Była akcja, były plusy to teraz może coś z minusów. Będzie dosyć ciężko coś znaleźć, ale dla chcącego nic trudnego:

→ Podkład muzyczny, a w zasadzie jego brak. Niestety zabrakło mi kilku klimatycznych bitów, ciężkich i mrocznych kawałków, które mrożą krew w żyłach i chwytają za serce.-Delikatnie rozmazany obraz, co osobą ze słabym wzrokiem może po jakimś czasie zacząć przeszkadzać.

→ Mała ilość scen kręconych w nocy. Praktycznie każdy nowy wątek, zaczyna się od nowego dnia.

→ Zbyt duża ilość przeskoków czasowych. Momentami, może zakręcić się od tego w głowie.

Powoli dobiegamy końca. Czas na podsumowanie.

Reasumując. Scenarzysta i reżyser podeszli do nakręcenia tego z głową. Nie tworzą rzeczy nierealnych, nic no może z wyjątkiem wilkołaków i czarnoksiężników nie zostało wyssane prosto ze środkowego palca. Ogląda się z przyjemnością i aż ręka świerzbi, by nie włączyć kolejnego odcinka. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że pewnie znajdą się też i tacy, którzy zjadą go od góry do dołu nie pozostawiając na nim suchej nitki, ale ja na pewno do niego jeszcze wrócę i będę polecała go innym.

Karolina Milcarz

Dodaj komentarz